E jak Ewa (160)
– Muszę z tobą porozmawiać, Ewa, słyszysz?
Stała przed nim wściekła na własną słabość, przez którą nie
była w stanie w należyty sposób zareagować na tę jego jawną bezczelność.
Przecież powinna odwrócić się na pięcie i z godnością ruszyć przed siebie w
ciemność, nie słuchając nawet jego ględzenia, ale nie potrafiła. Stała przed
nim, wyzywając siebie w myślach od pozbawionej krzty godności starej panny z
nadzieją, że Maciek znów zechce zaznaczyć nad nią swą męską przewagę.
– Podholuję twoje auto pod mój dom – powiedział stanowczo –
porozmawiamy, odwiozę cię do domu, a rano zaprowadzę samochód do warsztatu.
Musisz mieć nowe auto. Tym za długo już nie pojeździsz. Cały się sypie.
– Nie mogę na razie nic kupić – zdołała wydukać. – Przez
Halinkę.
– Przez kogo? – zdziwił się.
– Przez Halinkę, tę Jędrzejową – odparła. – Wiesz, ona nagadała
wszystkim, że Jędrzej nie daje jej pieniędzy, bo zbiera na auto dla mnie.
Wiesz, co ludzie powiedzą, jak teraz wyjadę nowym samochodem?
– Przejmujesz się tak bardzo tym, co ludzie powiedzą?
– No pewnie. Trochę tak. Ale najbardziej o mamę mi chodzi.
Wiesz, to wszystko odbija się na niej. Poza tym musiałabym wziąć jakiś kredyt,
a trochę się tego boję.
– Boże, Ewa, ty za bardzo wszystkiego się boisz. Życie ci
przecieknie przez palce jak tak będziesz się wszystkiego bać. Popatrz na
innych. Nie zważają na nikogo. Sami decydują o sobie.
Nie protestowała, gdy nie skręcił w kierunku jej domu.
Zresztą, jak miała to zrobić, siedząc w niesprawnym aucie? Jego mieszkanie było
takie, jak je sobie wyobrażała: czyste, przytulne, a jednocześnie przestronne.
Dopiero tam, na miejscu, przypomniała sobie jak bardzo jej się podobał. Zastanowiła
się, czemu pozwoliła mu zdecydować tego wieczoru za siebie? Może dlatego, że
przyjemnie było zdać się na kogoś innego, na jego zdanie i osąd; przyjemnie
było pozwolić sobie pomóc i nie musieć samej o wszystkim decydować, samej
wszystkiego naprawiać i rozwiązywać? Czyżby to o takim silnym, męskim ramieniu
mówiła ciotka Zośka, gdy mogła jeszcze polegać na swoim Leszku? Cóż, w jej
przypadku to silne ramię jednak zawiodło. A jeśli i z nią stanie się podobnie?
Jeśli za kilka lat i ona pozna, tak jak ciotka Zośka i tak jak wiele innych
kobiet z jej rodziny, co to zdrada, oszustwo i rozstanie? Czy warto pakować się
już teraz w taki związek? Ale czy Zosia żałowała, że wyszła kiedyś za Leszka? Jeśli
żałowała, to tylko tego, że ją porzucił. Nie można chyba uciekać od drugiego
człowieka tylko ze strachu przed tym, co może nastąpić za kilka czy kilkanaście
lat? Właściwie to każde doświadczenie ma swoją wartość, stwierdziła,
uśmiechając się do Maćka, podającego jej lampkę wina i wciskającego się niemal
na siłę w fotel, na którym siedziała. Może to się akurat uda jej i Maćkowi?
Żeby się o tym przekonać, będzie musiała po prostu przestać się bać i
spróbować. Zapowiadał się bardzo długi i bardzo interesujący wieczór, z którego nie miała zamiaru zrezygnować.
Komentarze
Prześlij komentarz