Historie codzienne - Męski urok



                                                             Męski urok

Stał w kolejce do okienka, bo bankomat jak zwykle nie działał. Nie powinno to go dziwić, w tej dziurze nigdy nic się nie zmieni. Dyskretnie rozejrzał się wokół, wypatrując ewentualnych znajomych, kumpli z ogólniaka, znanych dawniej dziewczyn. Zastanawiał się, czy by ich poznał i jakie wrażenie by na nich zrobił po tylu latach niewidzenia się, gdy zauważył stojącą przed nim kobietę. Było w niej coś dziwnego: ani ładna, ani młoda, ale mimo tego nie mógł oderwać od niej wzroku. Właściwie to śmiało mógł ją ocenić jako brzydką, ale w jej brzydocie było coś fascynującego, coś, co sprawia, że człowiek patrzy, patrzy i patrzy… W jej rysach odnalazł coś znajomego. Co to mogło być? A, to pewnie ten nos, taki sam jak u ciotki Haliny. Chociaż, czy to rzeczywiście nos?
Kobieta stała w kolejce przed nim. Mógł obserwować jej profil, zauważył kilka zmarszczek oplatających drobną siateczką okolice jej oczu. Oj, musi być co najmniej dziesięć lat starsza od niego. Albo i jeszcze więcej, stwierdził. Jednak obserwował ją w dalszym ciągu, najpierw nieco z ukrycia, potem już jawnie, wręcz natarczywie. Uśmiechnął się prawie zalotnie, gdy kobieta obróciła się lekko w jego stronę i zaczęła taksować go wzrokiem. Niech sobie myśli, że jestem zainteresowany. Niech staruszce będzie przyjemnie, usprawiedliwił się przed samym sobą. Może dzięki temu pomyśli, że nie jest jeszcze ani taka stara, ani taka najgorsza, uśmiechnął się pod nosem. Ostatecznie każdemu należy się jakaś odrobina przyjemności.
Kobieta nagle odwróciła się i bezczelnie spojrzała mu prosto w oczy. Chwilowe zaskoczenie, graniczące z lękiem, ustąpiło i na jego twarzy pojawił się cwaniacki uśmieszek. Kobieta omiotła go spojrzeniem z góry na dół, co przyjął z zadowoleniem, mając świadomość własnej atrakcyjności i zareagował jak rasowy facet. W tej chwili miał pewność, że baba patrzy na niego z niekłamaną przyjemnością, bo był przecież mężczyzną przystojnym, dobrze ubranym, pachnącym drogą wodą po goleniu. Żaden tam z niego ułomek, żaden nieśmiały małomiasteczkowy absztyfikant, zadowolony, że ktokolwiek skupił na nim uwagę. Przywołał na twarz kpiarski uśmieszek, chcąc dać znać obserwującej go teraz kobiecie, że nie jest zainteresowany.
– Tyle lat minęło, a pan się nie zmienił, panie Bracki. Odporny pan na upływ czasu jak parasol na deszcz – powiedziała, nie spuszczając go z oka. Zdenerwował się tym poufałym tonem. Znała go? Ta podstarzała, brzydka baba, która powinna się cieszyć, że ktoś taki jak on zwrócił na nią swoją uwagę? Skąd zna, do cholery?
– Czyżby mnie pan nie poznał, drogi panie, jak tam panu było? Pawle? Nadgryzł mnie wprawdzie ząb czasu, ale żeby aż tak? – Jawnie z niego kpiła.
– Nie, nie, pani mnie chyba z kimś pomyliła – odrzekł wyraźnie wytrącony z równowagi.
– Doprawdy? Czyżby nie nazywał się pan Bracki?
– No, niby tak…
– Niby? – Ton kobiety stanowczo mu się nie podobał. Nie dość, że stara i brzydka, to jeszcze nie zareagowała na jego męską urodę tak jak każda normalna, zwłaszcza starsza kobieta zareagować powinna. Najgorsza jednak była ta jej pewność siebie i ton nieznoszący sprzeciwu. Bezczelna baba! Żałował, że obdarzył ją jakąkolwiek uwagą.
– No, tak, tak się nazywam, ale pani przecież nie znam! – odpowiedział z nutką histerii w głosie.
– Nie poznał mnie pan? – zachichotała. – Więc obserwuje mnie pan, bo?
– Wcale pani nie obserwuję – oburzył się, zauważywszy, że tej wymianie zdań przysłuchują się dwie, całkiem niebrzydkie dziewczyny. Dopiero teraz je wypatrzył, zły na siebie, że wdał się w ten bezsensowny dialog. – Pani się pomyliła – dodał z godnością, chcąc zakończyć rozmowę.
– Nie wydaje mi się – odrzekła swobodnie. – W pewnych sprawach rzadko się mylę.
– O, pani nieomylna. – Ten kpiarski ton miał mu dodać odwagi i wywołał uśmiech aprobaty na twarzach dziewczyn. Zwłaszcza jedna była warta grzechu i pomyślał, że ta dziwna sytuacja może mu pomóc w zawarciu nowej znajomości.
– Jeśli chodzi o pana, to ma pan rację, jestem nieomylna. A gdyby pan chodził na moje lekcje tak, jak pan Bóg przykazał, nie szarpałby się pan teraz jak królik w sidłach. Od razu rozpoznałby pan we mnie swoją polonistkę i nie wygłupiałby się pan z tymi maślanymi oczami…
Przez chwilę stał oniemiały. Nauczycielka polskiego! Rany boskie! Ma baba rację, jak mógł jej nie poznać? Ten nos, taki sam jak u ciotki Haliny, jedyny taki nos w Europie Środkowej, niby duży, ale jednak taki, że… Dziewczyny obok śmiały się już jawnie. Popatrzył na nie z góry, wzruszył ramionami i postanowił, że dalsze stanie w kolejce nie ma już sensu. Starając się iść wolno, skierował się ku wyjściu. Nauczycielka, jego nauczycielka! Kto by pomyślał? Może rzeczywiście powinien częściej bywać na tych cholernych lekcjach polskiego? Ale że też go zapamiętała! No, no, niby tak rzadko bywał na tych jej zajęciach, a i tak zapadł w jej pamięci… Właściwie to nie powinien się temu dziwić. Nietuzinkowy był zawsze. Nawet nauczycielka go zapamiętała! Z uczuciem samozadowolenia opuścił budynek banku, aby nie spiesząc się zbytnio, ruszyć na kolejny podbój świata.

Komentarze

Popularne posty