Końca świata nie będzie (47)
Magda wlokła się na czwarte piętro noga za nogą, dźwigając
reklamówkę z zakupami. Kuby pewnie znowu nie było w domu, bo pobiegł na ten
swój trening. Syn Magdy uwielbiał koszykówkę i poświęcał jej każdą wolną chwilę.
Mimo że miał dopiero piętnaście lat, już mierzył metr osiemdziesiąt pięć, miał
– jak twierdził jego trener – talent, wspaniałe warunki i świetnie się zapowiadał.
Wprawdzie mógłby częściej zaglądać do książek, ale nie można mieć przecież wszystkiego,
zgodnie z powiedzeniem Korczaka: dziecko jest albo czyste, albo szczęśliwe.
Niech ten jej Kubuś będzie szczęśliwy. Zaczęła szukać klucza w torebce,
przytrzymując kolanem reklamówkę i przyciskając ją do ściany. Cienka folia nie
wytrzymała naporu i w końcu materia ustąpiła, a zgromadzone w niej wiktuały
posypały się na posadzkę.
– O żesz kurwa wasz mać! – Magda zaklęła siarczyście,
zastanawiając się przez moment, co najpierw ma zrobić: pozbierać zakupy, czy
też odnaleźć klucz i otworzyć drzwi, a zbieranie puszek i pudełek zostawić na
koniec.
– Pomóc? – usłyszała za sobą. Na półpiętrze stał jej nowy
sąsiad, starszy pan, który sprowadził się kilka miesięcy wcześniej i z nikim
jeszcze nie zawarł znajomości ku zawodowi sześćdziesięcioletniej pani Anieli,
atrakcyjnej wdowy mieszkającej na pierwszym piętrze i jeszcze w pretensjach do
życia. Już kilka razy próbowała zapraszać go do siebie na kawę, czemu ten się
dotąd opierał, wymawiając się brakiem czasu; nieustannie też zagadywała Magdę,
sondując, co ona myśli na temat pana Leona. Magda na samą wieść, że nowy sąsiad
ma na imię Leon, dostała ataku śmiechu. Jak tu do takiego mówić w chwilach czułości?
Leosiu? Mój kochany Leosiu? Nie omieszkała podzielić się swoimi rozterkami z
Iwoną, która zawsze przywiązywała wagę do męskich imion, nie mogąc znieść
Józefów, Czesławów i Wiesławów, ale tym razem podeszła do problemu całkiem
tolerancyjnie. „Syn Steczkowskiej ma na imię Leon, czyli imię to modne jest. Może
Steczkowska nazywać syna Leosiem, to i pani Anieli nie zaszkodzi”, skwitowała.
– No to pomogę – mruknął pod nosem Leon, nie doczekawszy się
odpowiedzi i zaczął zbierać rozrzucone produkty do reklamówki, którą wyjął z
kieszeni. – Te foliówki dzisiaj takie byle jakie, że na wszelki wypadek mam
zawsze jakąś przy sobie – wyjaśnił.
– Przepraszam – Magda ocknęła się w końcu, dochodząc do
wniosku, że musiała wyglądać na niemotę. – Jestem zmęczona, a po spędzeniu
kilku godzin z dzieciakami w świetlicy mój słuch jest nieco przytępiony –
uśmiechnęła się.
– Ha! – sąsiad wykrzyknął wesoło. – Młodzież ma swoje prawa,
ale natura jest mądra i upośledza dorosłym słuch, by mogli te prawa przeżyć w
ciszy. – Zaśmiali się oboje i Magdzie wreszcie udało się znaleźć klucz. Mężczyzna
uporał się z zebraniem na powrót jej zakupów i postawił reklamówkę przy
drzwiach Magdy.
– Przepraszam, ale spieszę się do siebie. Myślę, że pani już
sobie poradzi – ukłonił się staromodnie i zaczął energicznie pokonywać schody
na wyższe piętro. Magda nie zdążyła nawet przekręcić klucza w zamku, gdy
stanęła przy niej pani Aniela. Musiała pewnie czekać na powrót sąsiada,
czatując przy judaszu, a potem podsłuchiwała ich rozmowę na półpiętrze poniżej.
– Proszę, proszę – zaświergoliła złośliwie – to teraz tak to
się robi? Tylko pogratulować pomysłu.
– Ale właściwie to o co chodzi? – Magda spojrzała na nią,
nie rozumiejąc, o co jej chodzi.
– Wie pani, wszyscy się tu zastanawiamy, czemu to pani nawet
porozmawiać na temat pana Leona nie chce. A tu proszę, wyszło szydło z worka.
– Jakie szydło? O co pani chodzi? – ponowiła pytanie.
– Tyle lat się znamy, tyle lat mieszkamy obok siebie, a
nigdy dotąd się nie zdarzyło, żeby pani jakieś zakupy na korytarzu z torby
wypadły, a tu nagle… bęc! – pani Aniela klasnęła w dłonie. – Pogratulować
tylko, na taki pomysł zwrócenia na siebie uwagi nigdy bym nie wpadła. Ale
dziecko drogie – zaszeptała protekcjonalnie – ja rozumiem, że pani ma dosyć
samotności, że chciałoby się jakiegoś chłopa mieć, ale ten za stary dla pani.
On już ma sześćdziesiąt pięć lat, a pani ile może mieć? No ile? Pięćdziesiąt?
Pani musi szukać kogoś w swoim wieku. Po co pani stary dziad?
– Pani Kowalska, pani się aby dobrze czuje? – Magda
zdenerwowała się i to na dobre. Wiedziała, że pani Aniela jest pierwszą
plotkarą w tej części miasta. – Pani sobie daruje. Nie rozmawiam z panią o
nowym sąsiedzie, bo plotkować z panią nie będę, a o nowym sąsiedzie nic nie
wiem. A swoją drogą, ja mam czterdzieści pięć lat, a nowy sąsiad to kulturalny
człowiek i szkoda go dla takiej plotkary jak pani. Mam nadzieję, że skutecznie
oprze się tym pani emeryckim i nachalnym wdziękom – Magda zatrzasnęła drzwi
swojego mieszkania przed nosem oniemiałej Anieli.
Komentarze
Prześlij komentarz