E jak Ewa (159)



Nie miała żadnych wakacyjnych planów. Nie zamierzała też jechać do Poznania, o czym właśnie mu powiedziała. To dlatego nie odzywał się do niej przez cały wieczór, przeżywając pewnie porażkę. Auto nagle dziwnie zaczęło tracić moc i Ewa spostrzegła, że raptem zapaliły się wszystkie lampki na desce rozdzielczej. Co to za szmelc, zaklęła zaniepokojona, mając w dalszym ciągu nadzieję na ponowne uruchomienie silnika. Pewnie znowu trzeba wyregulować obroty, zadecydowała, próbując uspokoić samą siebie. Miała powody do niepokoju. Zbliżała się północ, była na odludziu daleko od domu, nie miała przy sobie telefonu i zupełnie nie wiedziała, co zrobić z samochodem, który stanął jakoś tak prawie na samym zakręcie. Silnik nie chciał ponownie zaskoczyć. Wysiadła niezbyt pewna siebie, zastanawiając się, jakby tu zepchnąć grata na bezpieczne pobocze. Przestraszyła się i to nie na żarty, gdy zobaczyła zatrzymujący się nieco dalej samochód.
– Musisz kupić nowe auto, tym się kiedyś zabijesz – usłyszała, usiłując przebić ciemności wzrokiem i starając się rozpoznać mówiącego. Otworzył bagażnik swojego samochodu i wyjął z niego linę holowniczą.
– Co byś zrobiła, gdybym nie nadjechał? Albo gdybym przejechał i się wcale nie zatrzymał? Już miała coś odpowiedzieć i to niezbyt uprzejmie, ale pomyślała, że to nie byłoby mądre z jej strony. Ostatecznie potrzebowała jego łaski. Niech no tylko odholuje ją do domu, a wtedy już mu powie, co by zrobiła, gdyby…Wzruszyła tylko ramionami, obserwując go, jak mocuje linę.
– Wiesz, co masz robić? – spytał.
– A co, masz nadzieję, że jestem skończoną idiotką? – nie wytrzymała.
Popatrzył na nią przez chwilę i zaśmiał się serdecznie.
– Nic się nie zmieniłaś – stwierdził – jesteś tak samo uparta jak zwykle.
– No cóż, przykro mi, że cię tak po raz drugi rozczarowałam – odparowała. – A teraz, jeśli naprawdę chcesz mi pomóc, to mi po prostu pomóż. – Zamierzała usiąść za kierownicę , ale jej na to nie pozwolił.
– Czemu tak mówisz? – zdenerwował się. – Czy ja powiedziałem, że mnie rozczarowałaś? Nigdy nic takiego nie mówiłem. O co ci znowu chodzi?
– Nie rozczarowałeś się? To jeszcze lepiej. Odwieź mnie do domu.
– Nie, powiedz mi najpierw, o co ci chodzi. Sama sobie dorabiasz jakąś głupią filozofię, a potem masz jeszcze pretensje?
– Filozofię sobie dorabiam? Ja? No oczywiście! A jakże! Dobra, Maciek. Nie chciałeś ze mną rozmawiać wcześniej, to nie rozmawiaj i dzisiaj. Pomożesz mi? Zawleczesz mnie do domu czy nie? – spytała zaczepnie, usiłując spojrzeć mu w oczy, żeby wywrzeć oczekiwany efekt, ale nie zdążyła. Otoczył ją ramieniem i pocałował. Pachniał tą swoją dobrą wodą po goleniu, od której zawirowało jej w głowie.
– Zawsze chciałem cię pocałować, nawet nie wiesz, jak bardzo. – Ewa była pewna, że się przy tym najzwyczajniej w świecie uśmiechał.
– Ach ty! – Zamierzyła się w jego kierunku, wyobrażając sobie jego roześmianą twarz i czując palący wstyd na wspomnienie swoich wcześniejszych zarzutów pod jego adresem, ale nie zdążyła nawet wziąć dobrego rozmachu. Używał naprawdę dobrej wody kolońskiej i miał gładko wygoloną twarz, o czym przekonała się po raz drugi tego wieczoru…

Komentarze

Popularne posty