E jak Ewa (151)



W tej chwili bardziej miała żal do niego niż do niej. Co tam ona? Nie najmłodsza i nie najładniejsza, pewnie ucieszyła się, że ktoś taki jak Maciek się nią zainteresował. Można mieć do niej o to żal? Przecież ona, Aśka, też czuła się przy nim jakby Pana Boga za nogi złapała.  Ale on, ten szczur jeden, co on sobie myślał? Na co miał nadzieję, że zabawi się z nią, a potem sobie lepszą znajdzie? Tak? Tak to zaplanował? Inna do łóżka, inna do ołtarza? Ewka mu się zamarzyła? Że niby lepsza od Aśki? A w czym to niby lepsza? Bo studia skończyła? To studia teraz o człowieku decydują? Zdenerwowała się. Jak ją do łóżka brał, to o żadne studia nie pytał. O nic nie pytał, nic mu nie przeszkadzało, ani mąż, ani dziecko, ani teściowa, nikt, nawet Ewka. Co on w tej Ewce zobaczył? I kiedy? Jeszcze przed ich rozstaniem czy już po? Panny z dobrego domu mu się zachciało, jakby powiedziała babcia.
Ale niedoczekanie skurwysynowi jednemu! Niedoczekanie! Dobrze wiedziała, jaka więź łączy Ewkę i Zbyszka. Kiedyś trochę im tej więzi zazdrościła. Nadziwić się nie mogła, jak to między nimi jest. Na co dzień ze sobą wcale prawie nie rozmawiali, a jeśli już, to tylko po to, żeby się pokłócić i to tak naprawdę ostro, a już po minucie gadali ze sobą jakby nigdy nic. Żadnych cichych dni, do których przyzwyczaiła ją matka. A niechby to któremu z nich kto krzywdę chciał wyrządzić! Boże drogi! Jeden za drugim w ogień by poszedł, bez namysłu i z pieśnią na ustach! Co on sobie myślał, skurwysyn jeden, że najpierw Aśkę w swoim łóżku wyszmaci, a potem do niego Ewkę zaprosi i nikt się o tym nie dowie? Naprawdę liczył na dyskrecję? Jak on śmiał? Żeby chociaż kimś innym się zainteresował, ale czemu akurat tamtą? Wiedział przecież, jak Aśka jej nienawidzi, więc chyba specjalnie się za nią wziął, żeby jej na nerwach zagrać. 
Chociaż… on już chyba od dawna się siostrą Zbyszka interesował, bo co jakiś czas pytał o nią i niby to się śmiał razem z Aśką, gdy przedrzeźniała szwagierkę, ale to chyba nie do końca było tak. Tak ją podszedł! Szczwany lis! Ostatecznie policjant, nie ma co się dziwić.
Na szczęście nie wydał jej wtedy z tym cementem, ale jakby się nad tym zastanowić, to czy mógł ją wydać? Ewka od razy by się zorientowała, że coś w tym wszystkim za bardzo śmierdzi. Debilką to ona nie jest. Musiał utrzymać tajemnicę dla swojego własnego dobra.
Ależ ona wtedy głupia była, zawstydziła się. Co by najlepszego zrobiła, wsadzając Zbyszka do paki, gdyby oczywiście jej plan się powiódł? Co by jej to dało? O tym, że skrzywdziłaby najbardziej Zbyszka, nie chciała w tej chwili myśleć. Co się stało, to się nie odstanie, skonkludowała, dobrze, że tak naprawdę nic się stało. Ostatecznie Zbyszka tylko przesłuchali, nic poza tym.  Ale po co to jej było? Gdyby się wydało, Krzyśka by wsadziła i sama się mogła nieźle pogrążyć. Na szczęście anioł stróż nad nią czuwał. Może i będzie nadal się nią opiekował, nawet wtedy, gdy następne głupoty przyjdą jej do głowy. Przecież tak naprawdę nie chciała nikogo skrzywdzić. Marzyła tylko o lepszym, łatwiejszym życiu, w zasadzie nikomu źle nie życzyła. Czasami nawet czuła wyrzuty sumienia z powodu Ewki i Maćka, ale zaraz potem przypominała jej się własna krzywda. Potem się pocieszała, że może uratowała Ewkę przed związkiem z kanalią. Po co Ewce kanalia? Niech poszuka kogoś innego, nawet ona nie zasługuje na kogoś, kto świni w rodzinie. Lepiej, że dowiedziała się prawdy prędzej niż później. Jakby siadała z rodziną do wigilijnego stołu wiedząc, że jej mąż jeszcze kilka lat temu sypiał z bratową i zmarnował bratu życie? Ewce to nie byłoby to obojętne. Ciekawe czy powiedziała matce?

Komentarze

Popularne posty