E jak Ewa (148)



Krystyna znowu popatrzyła na wnuczkę. Właściwie to czy mogła dziwić się Matyldzie, że pragnęła mieć chociaż jednego wnuka? Przecież tak naprawdę w rodzinie najważniejsze jest dziecko. Co warta rodzina bez dziecka? Co warte byłoby ich życie bez Jagódki? Może i Leszek chciał za wszelką cenę dziecka, więc zdecydował się na tę Patrycję póki jeszcze miał czas? A swoją drogą, los byłby naprawdę złośliwy, gdyby i ta jego Pati nie mogła urodzić.
Krystyna pamiętała wyraz twarzy szwagra, gdy przyjechali do nich z Zosią po narodzinach Jagody. Siedział przy łóżeczku przez kilka godzin, aż Zosia się denerwowała. Może poczuła się wtedy zagrożona albo zazdrosna? A może po prostu nie mogła znieść tego, że ona nie dała mu dziecka? Boże drogi, westchnęła. Jak to jest? Niektóre rodzą dosłownie jak królice, porzucają te swoje dzieci, oddają je, nie dbają o nie wcale albo i gehennę robią z ich życia, a tej jej biednej Zosi ani jednego dzieciaczka nie było dane urodzić. Gdzie tu sprawiedliwość jaka? Czy w tym jest jakiś sens? Może i jest, ale jak zrozumieć to wszystko? Czy w ogóle to można zrozumieć? Czym ta jej biedna Zosia komu zawiniła, żeby ją tak karać?
A może to nie żadna kara? Może tam, w górze, wcale nikogo nie ma? Może nie ma nad nimi nikogo, kto mógłby wysłuchać tych wszystkich modlitw, skarg i próśb? Bo gdyby ktoś tam jednak był, to czy dopuściłby do tylu nieszczęść, chorób, do tylu podłości? Zadumała się na chwilę, by już po sekundzie przeżegnać się znakiem krzyża. Jezu drogi! Jakże to tak? To wystarczyło jedno małe niepowodzenie i już zwątpiła? Już poddała w wątpliwość własną wiarę? Co tam własną! Wiarę jej matki, ojca, wszystkich tak drogich jej osób. Co z niej za człowiek, że tak łatwo obwinia za swoje niepowodzenia innych? Cóż Bóg jest winien temu, że Zosia urodzić nie mogła i Leszek ją zostawił dla innej?  Mało to razy sama doświadczyła Jego dobroci i opieki nad własną rodziną? A dzięki komu Jagódkę mają? Panie Boże, wybacz mi, modliła się bezgłośnie, raz po raz kreśląc na piersi znak krzyża świętego. Wybacz mi i miej nas nadal w swojej opiece. Usiadła naprzeciwko wnuczki i przyglądała się, jak mała z apetytem pałaszuje zupę. Niech się dzieje co chce, nie ona, Krystyna, jest winna wszystkim plagom egipskim na świecie i nie ona te plagi zdoła przepędzić z tego świata. Sama też wiele wycierpiała, ale warto było cierpieć, żeby teraz móc siedzieć naprzeciwko tego małego człowieczka, który patrzył na nią jak na święty obraz. Jagódka to dar boży, pomyślała z miłością. Daj Boże każdemu takiego daru, daj Boże. Ale widać nie każdy taki może otrzymać, to co, ona teraz będzie  Boga z decyzji rozliczać? A jakim to niby prawem? Ot, głupia baba, tylko by oceniała, zamiast cieszyć się tym, co los jej zesłał.

Komentarze

Popularne posty