E jak Ewa (146)
Naprawdę współczuła Hance. Co też teraz musiała czuć? Jola w ogóle się nie odzywała do rodziców,
wyłączyła nawet automatyczną sekretarkę, żeby matka nie mogła się na niej
nagrywać. Co za dziewucha paskudna jakaś, oburzyła się. Jak można coś takiego
zrobić własnej matce? Czy stałoby się coś, gdyby raz na jakiś czas do niej
oddzwoniła? Ale ona już jako mała
dziewczynka pokazywała rogi. Wszyscy to widzieli, tylko nie Hanka. Ta cieszyła
się, że córka, jak przyjdzie co do czego, to ich wszystkich z całym domem
sprzeda. Też było się z czego cieszyć! Pewnie zaszyła się gdzieś z tym swoim
dyrektorem czy prezesem i boi się nosa wyściubić, żeby ich jego żona nie
znalazła. Co za wariatka jakaś. Boże, jakie to szczęście, że jej Ewa rozsądna,
pomyślała z ulgą. Niech już lepiej przez całe życie będzie sama, niżby miała
być przez jakieś żony prezesów za włosy przy ludziach targana.
Ale najgorzej to z tym Jurkiem Hanka się miała. Po tym jak
go Zbyszek z Warszawy do domu przywlókł, zwiał i wszelki duch o nim na kilka
miesięcy zaginął. Aż tu nagle ktoś go gdzieś zauważył i matce o tym doniósł.
Hanka znowu z płaczem do Zbyszka przybiegła, żeby z nią po Jurka pojechał, a
ten się zgodził, bo jak mógł się nie zgodzić?
Obcego ciotka w sprawy rodziny miała mieszać? Krystyna sprawdziła, czy
ugotowana dla Jagody zupa nie jest za gorąca. Dziewczynka przewijała właśnie
lalki i kolejno usypiała je, kołysząc w wózku, który nie tak dawno Zbyszek
kupił jej na urodziny. Jaka śliczna z niej dziewczynka, Krystyna pogłaskała
wnuczkę po schludnie uczesanej główce.
Śliczna i mądra. Mała była nad podziw inteligentna.
I co z tym Jurkiem teraz się stanie? Wróciła myślami do
Hanki i jej problemów. Zbyszek mówił, że bez pobytu w szpitalu się nie obędzie,
bo podobno uzależniony i to od narkotyków. Na odwyk musi iść. Najgorsze w tym
wszystkim jest to, że ten cholerny Karol o niczym nie chciał wiedzieć, ledwo
tolerował syna w domu. Wszystkie sprawy pozostawił na głowie Hanki i nic go w
ogóle nie obchodziło. Jeszcze jej morały prawił, że niby to przez nią Jurek tak
źle skończył. Krystynę aż skręcało na myśl o tym, że Karol takim nieużytkiem
się w rezultacie okazał. Przez lata po cichu zazdrościła siostrze męża, który
umiał zadbać o rodzinę i dzięki któremu ptasiego mleka im nie brakowało, ale
teraz wiedziała, że diabła on wart razem z tą swoją zaradnością i talentem do
zarabiania pieniędzy. Bo i co to za ojciec, co to za mąż, który wyrzeka się
dziecka i zwala na żonę winę za jego wychowanie? Może i Hanka przesadziła z tym
rozpieszczaniem syna, ale właściwie to jak już ona go tam rozpieszczała? Uczyć
się musiał, do szkoły chodzić musiał, w domu miał swoje obowiązki, więc o co
teraz Karolowi chodziło? A gdzie on był, ten przykładny tatuś, gdy Hanka Jurka
rozpieszczała? Nigdy go w domu nie było. Niby to pieniądze zarabiać musiał, ale
inni też nieźle zarabiali, a w domu dla dzieci czas mieli. A Karola po prostu nie
było. Szkoda tylko, że Hanka wszystko w tajemnicy przed Krystyną trzymać
próbowała. Zwierzała się tylko Zosi i zakazywała mówić o czymkolwiek
Napierskiej. Czemu ta Hanka tak się zachowywała? Krystyna zastanawiała się nad
tym nie raz. Ufała Zosi, która i tak o wszystkim mówiła Krystynie. Zwierzała
się, wypłakiwała się na jej ramieniu, a potem miała pretensje, że jak
przychodzi do kłopotów, to nie ma przy niej obu sióstr. Może Zosia mówiła
prawdę, że Hanka wstydziła się przed Krystyną? Właściwie to było w tym wszystkim
trochę racji, bo wiele razy wyrzucała Krystynie, że źle wychowuje dzieci, które
przez matkę nie chcą się w świat ruszyć i zostaną w tym ich grajdole już na
zawsze.
Komentarze
Prześlij komentarz