E jak Ewa (143)


                                                                                                                              
Ona nie potrzebuje żadnego pocieszenia, a już na pewno nie ze strony teściowej, która jeszcze do niedawna nie dawała jej żyć. Ale czy warto pamiętać o takich głupotach? Co komu da takie pielęgnowanie dawnych uraz? Matylda jest starą kobieta, przyjedzie, posiedzi i wróci do siebie. Może naprawdę przyjeżdża na prośbę Lesia?
Przejrzała się w lustrze, sprawdzając, jak wygląda. Była pewna, że Matylda zda szczegółową relację ze swojej wizyty całej rodzinie. Dobrze by było, żeby ani Leszek, ani tym bardziej Patrycja nie mieli żadnej satysfakcji, słuchając o biednej Zosi, która to po porzuceniu przez męża przestała dbać o siebie i wygląda jak śmierć na chorągwi. Nie da takiej satysfakcji nikomu, ani Matyldzie, ani Leszkowi, ani Pati.

– Przyprowadź swoją dupę do mojego gabinetu! – Alina zaglądała przez uchylone drzwi klasy, spoglądając na Ewę zbierającą swoje rzeczy po skończonej lekcji. Ciekawe, czy powiedziałaby dokładnie tak samo, gdyby w klasie znajdowali się uczniowie, pomyślała Ewa. To dopiero dzieciarnia miałaby ubaw, podsumowała własne rozważania, namyślając się, co ma teraz zrobić: iść do gabinetu Aliny czy zignorować jej „prośbę”? Alina od kilku tygodni nie pojawiała się w pokoju nauczycielskim, czym początkowo wzbudzała sensację, po jakimś czasie jednak ludzie tak do tego przywykli, że przestali się nią interesować. Czyżby znowu zamierzała robić jej wyrzuty związane z Makarym? A może chciała się dowiedzieć, czy nie zmienił swojej decyzji o przeprowadzce? Może po prostu najzwyczajniej w świecie powinna zignorować to jej obcesowe zaproszenie, żądanie raczej i pójść do domu? Alina czekała przed drzwiami swojego gabinetu, które zamknęła za Ewą.
– Rozmawiałam z tym twoim Maćkiem – wypaliła od razu, nie czekając na jakikolwiek gest
 ze strony koleżanki. – Nagadałam na ciebie bzdur. Chciałam ci zaszkodzić. – Popatrzyła na Ewę, oczekując po niej jakiejś reakcji.
– Słyszysz, co mówię? – krzyknęła. – Zadzwoniłam do tego twojego, żeby go przed tobą ostrzec, nic mi nie powiesz? –  Ewa wzruszyła tylko ramionami.
– A co mam powiedzieć? Czego się po mnie spodziewasz?
– Boże! Ty jak zwykle! Lelija pierdolona! Ktoś ci w gębę pluje, a ty nie wiesz, co masz zrobić? Gdybyś to ty mi zrobiła coś takiego, to ja bym ci tę twoją gładką gębę gównem wysmarowała w taki sposób, że nie było by widać siniaków, które wcześniej bym ci nabiła, rozumiesz? – Patrzyła na Ewę z niedowierzaniem.
– Nie wątpię, ale ja nie jestem tobą. Ani ci siniaków nabijać nie zamierzam, ani niczym smarować nie będę. – Alina kiwnęła głową i podparła się pod boki. 
– Gówno ci przez gardło nie przejdzie, co? – zagadnęła z przekąsem.
– Oj, Alina, daj ty mi spokój. Maciek jeszcze tego samego dnia do mnie zadzwonił. Opowiedział mi o wszystkim. Uznał, że nie jesteś w pełni władz umysłowych. I po ci to było?
– To jeszcze nie wszystko… – Alina westchnęła ciężko, jakby szykowała się do prawdziwej spowiedzi – obdzwoniłam wszystkich znajomych i opowiedziałam im, jak to namówiłaś Makarego do zmiany pracy i zerwania ze mną. – Ewa popatrzyła na nią z niedowierzaniem.
– Naprawdę to zrobiłaś? Jakich znajomych masz na myśli?
– O rany! – Alina wyglądała na coraz bardziej rozdrażnioną – wszystkich z  pracy. Nie wyłączając dyrektora. Ten dureń nawet mi obiecał, że z tobą porozmawia – zaśmiała się.
– Jezus Maria! – Ewa jęknęła. Wiedziała, że Alina rozpuszcza o niej jakiejś niewiarygodne plotki, ale nie przypuszczała, że na taką skalę.
– Tylko tyle masz mi do powiedzenia? Jezus Maria? Przeklnij siarczyście, zakurwuj porządnie, rzuć pizdą i chujem po klasie, ale świętych mi tu na pomoc nie wzywaj!

Komentarze

Popularne posty