E jak Ewa (140)
Aśka spojrzała na półkę w łazience, pełną
najprzeróżniejszych dezodorantów, mydełek i proszków do prania. Nigdy dotąd nie
miała ich aż tak dużo. Nie mogła się już doczekać wieczornej wyprawy, bo w
planach mieli sklep z kosmetykami i to
takimi z wyższej półki. Krzysiek dostał takie zamówienie. Aśka już kilka
dni temu postanowiła, że tym razem wejdą oboje i wybierze sobie to, o czym od
dawna marzyła. W tej kwestii nie mogła się zdać na Krzyśka, który po prostu nie
znał się na tego typu towarze, a ona lepiej wiedziała, co najszybciej da się
sprzedać. Zamówienie nie obejmowało konkretnych towarów, a pod pojęciem
kosmetyki kryło się tak wiele rzeczy. To ona znała się na markach i cenach.
Miała nadzieję na perfumy, wiedziała, że w takim sklepie zawsze na jakieś
trafi. Za perfumy też zawsze najwięcej płacili. Parę flakoników zatrzyma dla
siebie. Ciekawe, co by Ewkę trafiło, gdyby wiedziała, że Aśka posiada te, o
których tamta od zawsze marzyła, a na które nie było jej stać z nauczycielskiej
pensji? W rozmowie z Krzyśkiem nie wspominała o upodobaniach szwagierki do
oryginalnych perfum, bo on zawsze się bał, że nienawiść do niej kiedyś ją
zgubi. Krzysiek przemyślał jej propozycję wspólnego wejścia do sklepu i zgodził
się, chociaż nie lubił jej narażać. W razie wpadki wolał sam odpowiadać, nie
chciał dopuścić, by ciągano ją po sądach. Przecież nosiła jego dziecko. Nie
bała się, co ją w pewnym sensie dziwiło. Właściwie to nie mogła się już doczekać,
kiedy wyruszą. Krzysiek miał przyjść dopiero przed samym wyjazdem, przed którym
musiał dokładnie sprawdzić stan motoru. Nie chciała nawet myśleć o tym, co by
się stało, gdyby przypadkiem odmówił im posłuszeństwa i zepsuł się gdzieś po
drodze. Krzysiek nigdy nie zdawał się na przypadek, był zbyt ostrożny, co
dawało jej duże poczucie bezpieczeństwa. Znowu dotknęła brzucha. Chciała już
mieć wszystko za sobą. Krzysiek obiecywał jej wyjazd nad morze, nie mogła się
doczekać powrotu do dawnej formy. To miały być naprawdę ekscytujące wakacje. Na
początku martwiła się, że nie będą mieć swobody, opiekując się dzieckiem, ale
Krzysiek zapewnił, że zajmie się nim matka. O statecznie, od tego ma się
babcię, żeby dziecko bawiła, a matka Krzyśka od dawna była samotna, więc będzie
się cieszyć, mając zajęcie przy upragnionym wnuku. Wyjęła z szafy krótką,
ocieplaną kurtkę, czapkę i szal i przysiadła na pufie, sięgając bo wygodne
adidasy. Zaraz powinien się zjawić Krzysiek, stwierdziła, zerkając na zegarek.
W kilka chwil potem usłyszała ciche pukanie do drzwi.
Komentarze
Prześlij komentarz