E jak Ewa (139)
Będzie musiała zrobić prawo jazdy, planowała, nie może być
gorsza od Ewki, której nienawidziła jeszcze bardziej od czasu, kiedy
dowiedziała się o niej i Maćku. Postarała się wprawdzie, by do niej doszły
wieści o jej romansie z Maćkiem, ale nie znalazła sposobu na to, by się
dowiedzieć, jak ta zareagowała. Ciekawe czy matka by coś o tym wiedziała?,
zastanowiła się. Może by tak kiedy zapytać? Raczej nie warto ryzykować,
stwierdziła po chwili. Matka mogłaby pomyśleć, że planuje znów związać się z
Maćkiem. Pewnie by się zdenerwowała, zwłaszcza po tym, jak pogodziła się z
myślą o Krzyśku i o niej, a zdenerwowana matka mogła narobić kłopotów. Tak jak
wtedy, w sądzie. Właściwie to czemu matka się wtedy wtrąciła, skoro wcale nie
zamierzała pomagać Zbyszkowi i Jagodzie? O co jej chodziło? Chciała jej
pokazać, kto tu rządzi? To do niej podobne, ale naprawdę jej o to chodziło? A
może po prostu zrobiła wszystko, by utorować córce drogę do wolności i zerwać
wszystkie więzy między nią a znienawidzonym zięciem? Zbyszka jej matka po
prostu nienawidziła. Obwiniała go za porzucenie przez Aśkę szkoły. Aśka sama
też lubiła go o to obwiniać, ale przecież tak naprawdę było zupełnie inaczej.
Nie chodziła do szkoły całymi tygodniami, a do matury jej nie dopuścili.
Zamiast zdawać egzaminy przesiadywała w kawiarni i tam poznała Zbyszka. Ależ
był wtedy przystojny, rozmarzyła się, przypominając sobie moment ich poznania.
Teraz też mu niczego nie brakowało, ale co z tego? Nie wyszło im, nie pasowali
do siebie, nie oni pierwsi i nie ostatni. Jednym się udaje, innym nie i uroda
nie ma tu nic do rzeczy. O, taka Ewka, na przykład, brzydka i niepozorna, a
Maćka złapała...
Zbyszek miał inne cele,
a ona inne, stwierdziła. W dodatku ta jego rodzinka. Też się przyczyniły do
tego rozwodu, pomyślała o Napierskich. U Krzyśka było inaczej, matka nie miała
nic do gadania, znała swoje miejsce, swoją kolejność dziobania, pomyślała z
rozbawieniem, przypominając sobie fragment jakiejś książki przyniesionej przez
Ewkę, w której analizowano eksperymenty dotyczące różnych zachowań. Zdanie o
kolejności dziobania spodobało jej się najbardziej, więc je zapamiętała.
Pokłóciła się nawet wtedy ze Zbyszkiem, bo powiedziała coś o jego matce i jej
miejscu w szeregu, a ten się najzwyczajniej w świecie wściekł. Jak zwykle zresztą,
gdy mówiła niepochlebnie o jego matce albo siostrze. Zawsze stawał po ich
stronie. Nie zapomniał jej wytknąć, że mieszkają w domu Napierskiej i dlatego
też to ona ma prawo wskazywać innym ich miejsce na grzędzie. Ten dom teściowej
wyszedł jej potem wierzchem głowy i nie mogła się doczekać, kiedy się z niego
wyniesie. Wtedy wprawdzie miała nadzieję na zamieszkanie pod wspólnym dachem z
tym skurwielem, Maćkiem, ale i tak się dobrze stało. Zdołała się stamtąd
wyrwać, to było najważniejsze.
Zaczęła przerzucać rzeczy w szafie, szukając czarnego dresu.
Był jej potrzebny na wieczór. Znowu wybierali się z Krzyśkiem na małą wyprawę,
tym razem mieli nadzieję na naprawdę niezły zarobek. Krzysiek przygotowywał
wszystko już od kilku dni. Zawsze tak zresztą robił, był bardzo uważny i
dokładny. Kto by pomyślał, że zagwarantuje jej takie życie? Nawet matka musiała
się pewnie sama przed sobą przyznać do błędu w swoich ocenach. Przecież na
początku go nie znosiła. Ciekawe, co by zrobiła, gdyby wiedziała, jak zarabiają
na życie? Aśka zaczęła naciągać na siebie czarne, bawełniane spodnie. To by się
dopiero zdziwiła. Wyobraziła sobie minę matki. Gdyby tylko wiedziała… Ale nie
wie i nigdy się nie dowie. Nikt się nigdy nie dowie. Inaczej skończyłoby się
wszystko nieciekawie. To dlatego załatwiali wszystko oboje, bez wprowadzania w
szczegóły obcych osób. Jak do tej pory wszystko szło jak po maśle. Nikomu by
nawet do głowy nie przyszło, by podejrzewać ciężarną kobietę o włamania do
kiosków, a przecież to ona zawsze pilnowała, żeby nikt ich nie nakrył.
Wyglądała bardzo naturalnie, przechadzając się wieczorami pomału w jedną czy
drugą stronę, ale robiła to tylko wtedy, gdy nie miała gdzie się ukryć. Za
każdym razem jechali do innej miejscowości, nigdy jak dotąd nie wracali w to
samo miejsce. Krzysiek wcześniej we wszystkim się orientował, decydowali się na
wyprawę dopiero wtedy, gdy mieli pewność, że nikt ich nie nakryje. Najgorsze w
tym wszystkim było to, że jeździli starym motorem, co nie należało do
przyjemności zwłaszcza w mroźne dni, a takie się jeszcze teraz w marcu często
trafiały. Te drobne nieprzyjemności ich jednak wcale nie zniechęcały. Dzięki
tym wyprawom mieli nie tylko pieniądze, ale i inne fanty. Nie wszystko przecież
sprzedawali. A jak dobrze pójdzie, to motor zamienią na coś wygodniejszego i to
już niedługo.
Komentarze
Prześlij komentarz