E jak Ewa (137)
– Ale czemu zadzwoniła akurat do ciebie? – jej głos przybrał
rzeczowy ton, w którym można było usłyszeć, mimo pozornego spokoju, nutkę
obawy.
– Nie wiem, spytałem, skąd ma mój numer telefonu, ale ona
tylko zaczęła się histerycznie śmiać. A w ogóle to zachowywała się jak
wariatka, to płakała, to śmiała się, to znowu krzyczała. Na początku nie
wiedziałem, o co w tym wszystkim chodzi. Myślałem nawet, że to ktoś do mnie
dzwoni z pretensjami. Wiesz, w mojej pracy to różnie bywa… – zawahał się.
Ewa znów milczała, ale nie odkładała słuchawki, jakby
czekając na dalszy ciąg, na wyciągnięcie ręki.
– Ewa – zaczął – masz kłopoty? Ewa, słuchasz mnie? Odezwij
się – poprosił.
– Nie wiem, co powiedzieć, naprawdę. Prawdę powiedziawszy,
to trochę mnie wystraszyłeś. Wiesz, jej trochę odbiło, gdy się dowiedziała o
wyjeździe Makarego. Sama nie wiem, co robić.
– Trochę odbiło? Jej całkiem odbiło! Jest jeszcze coś,
chociaż nie bardzo zrozumiałem, o co w tym chodzi. Ona powiedziała, że podjęła
już odpowiednie kroki i wkrótce wszyscy się dowiedzą, jaka jesteś naprawdę.
Wydaje mi się, że zamierza ci, że tak się wyrażę, świnić. – Ewa westchnęła.
– Już to robi. Rozpuszcza jakieś plotki, próbuje nastawiać
na mnie ludzi. Obawiam się, że robi uszczypliwe uwagi przy uczniach. Kiedyś na
lekcji ktoś coś próbował mi powtórzyć, ale ukręciłam łeb hydrze w zarodku –
próbowała żartować.
– Co takiego? A dyrektor co? Nie reaguje?
– Dyrektorowi jest wszystko jedno. Gdyby to o niego
chodziło, to pewnie by coś zrobił, ale w tej sytuacji… On się jej chyba trochę
boi. Zawsze jej ustępował.
– To ona ci powiedziała o mnie i Aśce, prawda? – wyrzucił
jednym tchem, czekając na odgłos odkładanej słuchawki, jednak to nie nastąpiło.
– Ewa? Ona ci powiedziała? – spytał ponownie.
– Pochwaliła ci się? – tym razem jej ton miał w sobie coś
zaczepnego.
– Nie – wyznał prawdę – ale tak jakoś skojarzyłem fakty.
Jeśli jest zdolna do tego, by wydzwaniać po twoich znajomych, żeby ci
zaszkodzić, to i… – nie dokończył. Nie chciał, by tak to zabrzmiało, jakby
wiadomość o jego romansie z Aśką miała jej zaszkodzić.
– To już wszystko? – spytała, nie odpowiadając na jego
pytanie.
– Tak, ale… – zawahał się znowu, nie wiedząc, w jaki sposób
przedłużyć tę ich rozmowę.
– No to dzięki za telefon. Jestem ci zobowiązana. Do
widzenia.
Nagła zmiana jej tonu trochę go zaskoczyła. Chociaż czego
się spodziewał? Na co miał nadzieję? I tak mu się udało, przecież początkowo
myślał, że ta rozmowa nie dojdzie do skutku. Odłożyła słuchawkę tak szybko, że
nawet nie zdążył dodać, by na siebie uważała. Zresztą, dlaczego miałby coś
takiego dodawać? Pewnie sobie czegoś podobnego wcale nie życzyła. „Jestem ci
zobowiązana”, przedrzeźniał chwilę potem jej obcesowy ton. Była zobowiązana, no
to już coś. A jednak miał rację. To Alina powiedziała jej o Aśce. Ciekawe, skąd
wiedziała? Przecież się nie znały. Więc w jaki sposób zebrała te informacje?
Psycholka jedna. Ciekawe, jak Ewa sobie z nią poradzi? Może prawdziwe kłopoty
trochę ją otrzeźwią i przestanie być aż tak uparta i nieprzejednana? A jednak z
nim rozmawiała. To już o czymś świadczy. Jeszcze się okaże, że Alina mu
pomogła. Przecież zawsze będzie mógł zadzwonić do Ewy z pytaniem, jak sobie
poradziła? Brakowało mu jej i nic nie mógł na to poradzić. Kilka dni temu
obserwował z okna, jak zmagała się z tym swoim rzęchem. Ciekawe jakby
zareagowała, gdyby przyszedł jej pomóc? Pewnie znów nie mogła uruchomić tego
grata i razem ze Zbyszkiem biegała po podwórku, dopóki Jędrzej nie wparował do
nich ze swoją pomocą. Maciek zawsze zastanawiał się, jak to się dzieje, że
Jędrzej wiedział, kiedy Ewa potrzebuje pomocy? Pewnie całymi dniami warował pod
płotem jak pies albo miał wbudowany radar wczesnego ostrzegania, jak mawiał
Zbyszek. Maciek mógł sobie prawie wyobrazić, jaki był zadowolony. Śmiał się i
wymachiwał rękami, a potem zaprosili go do domu. Ciekawe, co na to wszystko
Halinka? Nie krzyczała, że biuralistka jej chłopa podrywa? Pogodziła się już z
tym, czy może bała się twardej ręki Jędrzeja? Wszyscy wiedzieli, że Jędrzej
leje babę, ale Ewa i tak wyżej go ceniła od niego. Podobno był uczciwy i
prawdomówny. Obijanie Halinki po gębie wcale jej nie przeszkadzało, bo nie
romansował z Aśką. Po co mu to było?, zadał sobie to pytanie po raz kolejny.
Przecież ona też i jego oszukała, ale to nikogo nie obchodziło. Ewa nawet o tym
tak nie pomyślała. Skupiła się tylko na swojej osobie. Do Jędrzeja go
porównała! Ważne, że Jędrzej nikogo nie oszukał. Ale czy na pewno? Dlaczego do
tej pory nie ożenił się z Halinką? Wychowywali przecież dziecko, na co więc
czekał? Na Ewę? Pewnie, że na nią, bo na kogo innego? Tego ona jednak zdawała
się nie zauważać. To jej nie przeszkadzało? Jedno jej słowo i Halinka razem z
dzieckiem znalazłaby się pod gołym niebem, a mimo to nazywała tego kmiota
wartościowym człowiekiem. Przypomniał sobie reakcję Jędrzeja, gdy się któregoś
razu spotkali. Uśmiechał się całą gębą i tak jakoś radośnie, że Maciek wrócił
do domu w stanie przedzawałowym. Pewnie Jędrzej zauważył ochłodzenie stosunków
towarzyskich między nim a Ewą i wyciągnął własne
wnioski. Czyżby znowu robił sobie nadzieję? Maciek uśmiechnął się na myśl, że
Jędrzej naprawdę jest głupi jak but. Naprawdę myślał, że Ewa się z nim
kiedykolwiek zwiąże? O czym by z nim rozmawiała? Mieliby jakieś wspólne cele?
Absurd, po prostu najzwyczajniejszy w świecie absurd i tylko ktoś tak głupi jak
Jędrzej mógł sobie roić jeszcze jakieś plany. Może on sam już nigdy nie zwiąże
się z Ewą, ale i Jędrzejowi to się nie uda. A do Ewy trzeba będzie znowu
zadzwonić. Może znowu uda im się porozmawiać?
Komentarze
Prześlij komentarz