E jak Ewa (135)



– Moja droga, flirtowałem z tobą, nie z nią, od niej się cały czas opędzałem. A zresztą, gdybym nawet flirtował, to co? To ją upoważniło do nękania mnie? Nic jej nie usprawiedliwia.
– No właśnie, Makary, no właśnie. – Wskazała na niego oskarżycielsko palcem. – Ja się ciebie czepiać nie będę, ale każda z nas jest inna. Tak więc widzisz sam. Też nie jesteś bez winy. Najpierw zawróciłeś jej w głowie, a teraz wiejesz, bo się okazało, że trafiłeś na lwicę, która podjęła twoją grę, co więcej, narzuciła swoje własne zasady.
– Rany! Ależ ty interpretujesz wszystko na swoją korzyść – zdziwił się prawie z podziwem.
– Lwica, powiadasz? A może po prostu kobieta niezrównoważona psychicznie? Zastanawiałaś się nad tym kiedyś? – Makary podniósł się z miejsca – uważaj na nią, dobrze ci radzę. Teraz do ciebie będzie się czepiać. Już coś bredziła przez telefon, że gdyby nie ty, to by do takiej sytuacji nie doszło. Podobno stanęłaś między nami. I te plotki, przykro mi to stwierdzić, też chyba jej sprawka. Mówię chyba, bo nie jestem tego pewien.
Dyrektor stanął w drzwiach i ostentacyjnie spojrzał na zegarek, kończąc tym samym dwudziestominutowe lenistwo. Alina znów przysłała ucznia po dziennik. Czyżby Makary miał rację? Ewa zaczęła się zastanawiać. Zachowanie Aliny zawsze było, delikatnie mówiąc, niekonwencjonalne, często też budziło sprzeciw innych, ale żeby tak od razu podejrzewać ją o niezrównoważenie umysłowe? Kaśka też ostatnim razem rzuciła taką uwagę, zniesmaczona jej bulwersującym zachowaniem, które teraz Ewa zaczęła analizować. Alina zawsze była nerwowa, ale mało to ludzi miało nerwy na wierzchu? Ona sama też potrafiła się nieźle wkurzyć. Mama czasami skarżyła się, że już wytrzymać z nią nie sposób. Wprawdzie nie wpadała w gniew, jak to nieraz bywało z Aliną, ale… A jeśli Makary miał rację? Alina bardzo często się wściekała, co prawda na bardzo krótko, ale jednak. I wyglądała wówczas strasznie. Nie panowała nad sobą, jakby na chwilę traciła świadomość. Z tym obwinianiem też Makary miał trochę racji. Przecież, gdy ją wyrzucała z gabinetu, też coś na ten temat wspomniała, a właściwie wypluła to oskarżenie pod jej adresem. A ile złośliwości mieściło się w jej tonie, ile pasji! A może to nie była złośliwość, tylko nienawiść? Ewa przypomniała sobie tamten moment. Twarz Aliny wykrzywił grymas, nie wiadomo, czy to była złość, zniecierpliwienie, czy zapowiedź szewskiej pasji, w jaką potrafiła wpaść z minuty na minutę.
– Jesteś podła, podła! – krzyczała – powinnaś mnie zrozumieć, a ty co? Po cholerę właziłaś między mnie a Makarego? Myślisz, że nie wiem o tych waszych wyprawach do kina we dwoje? Naprawdę myślałaś, że zdołasz to przede mną ukryć? To wszystko przez ciebie, przez ciebie! – wrzeszczała. – I co najlepszego narobiłaś? On się wyprowadza, rozumiesz? Wyprowadza się! – Mało brakowało, a uderzyłaby Ewę w twarz. Żeby chociaż miała rację, zastanowiła się. Żeby choć raz poszła sama z Makarym do tego cholernego kina, ale to przecież nieprawda, wierutne kłamstwa, które Alina najprawdopodobniej wymyśliła sama, a kto wie, czy nie podała ich dalej. Ktoś przecież musiał rozpowszechniać plotki o niej i Makarym. Kto jak nie Alina? Właściwie to Ewę zdziwiła własna reakcja na te plotki, a ściślej – brak reakcji. Jeszcze nie tak dawno wstydziłaby się zejść do pokoju nauczycielskiego, a teraz zaciekawione spojrzenia koleżanek w ogóle na nią nie działały. Kto wie, czy Alina właśnie na to nie liczyła? Może miała nadzieję na zaszczucie jej? Kto wie, czy Makary nie miał racji, podejrzewając Alinę o niezrównoważenie. Trzeba będzie się przygotować na ataki wściekłej Aliny w najbliższych dniach. Ona tak łatwo nie ustąpi. Jak już się do kogoś przyssie, to na amen. Ten jej własny spokój też ją zdziwił. Dawniej zamartwiałaby się już na zapas, nie mogłaby usnąć w nocy, wyobrażając sobie scenariusze zachowań Aliny. Teraz była zupełnie spokojna. Co mogło tak na nią wpłynąć? Pewnie Jagoda. Od kiedy ją miała, zmieniła zupełnie swój stosunek do życia. Ludzie mieli całkowitą rację, dziecko zmienia cały świat. Wcale się nie dziwiła kobietom, które za wszelką cenę chciały urodzić swoje dziecko, tak jak jedna z jej koleżanek, pokrojona wzdłuż i wszerz po kolejnej nieudanej operacji. A ona, Ewa, miała wyjątkowe szczęście. Codziennie mogła obserwować ten dar boży, za jaki uważała Jagodę. Już teraz zauważała w tym maleńkim człowieku efekty swojego wychowania. Nasiąkała nim jak gąbka woda i to było najbardziej fascynujące. Aśka, po jednej z wizyt, wykrzyczała, że Jagoda będzie taka sama jak ona, ale Ewa pokiwała wtedy tylko głową i to z politowaniem. Po jej trupie, po jej trupie!!! Jagoda będzie taka, jaka zechce być, ale w niczym nie przypomni własnej matki. Czy w obliczu takiej misji, jaką było wychowanie Jagody, nienawiść Aliny mogła mieć jakieś znaczenie? Być może dla kogoś tak, ale nie dla niej. A jeśli będzie chciała wybrać się z Makarym do kina bez Aliny, to zrobi to, bez względu na to czy Alinę zaleje krew, czy nie. Ostatecznie Makary wyjedzie dopiero za trzy miesiące, musi poczekać do wakacji. Będzie jeszcze dużo czasu na wspólne wypady do kina, zaśmiała się, wyobrażając sobie wściekłość Aliny.

Komentarze

Popularne posty