E jak Ewa (130)
– Usprawiedliwia? A co ty masz tu do usprawiedliwiania? Nie zdradził ciebie, twojego brata też nie. Poznał młodą, atrakcyjną kobietę, która zawróciła mu w głowie. Potem dopiero się dowiedział, że jest mężatką. Inny na jego miejscu wcale by się tym nie przejął i wcale by z nią nie zrywał. Ale on się przejął, to nic dla ciebie nie znaczy?
– A skąd wiesz, że tak było naprawdę?
– A skąd wiesz, że tak nie było? Zastanów się dobrze, co robisz. Nie przekreślaj go
tak od razu. To naprawdę fajny facet.
Fajny facet! Tak jakby ona o tym nie wiedziała. I jakby to od niej tylko to przekreślanie zależało. A tak naprawdę to on już wcześniej sam zrezygnował. Ten jej telefon był tylko próbą ratowania resztek honoru, ostatnim słowem, czymś w rodzaju kropki nad i. Ileż musiała zebrać w sobie odwagi, żeby zadzwonić. Co prawda, była nieźle wkurzona. Ale wystarczyło przecież jedno jego słowo, wyciągnięta ręka do zgody i kto wie, jakby ta rozmowa się zakończyła. Ten obojętny ton głosu tylko wyprowadził ją z równowagi i dolał oliwy do ognia. Teraz było jej wstyd, że się tak uniosła. I te wyrzuty, że nigdy nie próbował zacieśnić kontaktu! Jak mogła tak stracić nad sobą panowanie? Ależ on musi teraz śmiać się na wspomnienie tamtej rozmowy. Żeby to Kaśka słyszała! Miałaby używanie.
– No co jest? Ogłuchłaś?
– Co? Nie, nie ogłuchłam. Daj mi już spokój. Nie chce mi się mówić o tym po raz kolejny. Już nic się nie da zrobić.
– Na pewno nic?
– Na pewno. Nie przejmuj się, jakoś to będzie.
– A pewnie, że jakoś to będzie. Zawsze to masz Jędrzeja w odwodzie, no nie?
– Co? A idź w cholerę i przestań mnie denerwować! Jeszcze tylko Jędrzeja mi brakuje i tej jego wściekłej baby.
– A co tam u nich? Biorą ślub czy jak?
– Chyba nie, bo ta głupia skarżyła się u sąsiadów, że ja Jędrzeja nie puszczam, żenić mu się nie pozwalam i wcale na ich dziecko względu nie mam. Wyobrażasz to sobie? Ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że sąsiadka powtórzyła to wszystko Jędrzejowi, ten babie grzbiet obił i z domu chciał wypędzić. Skończyło się policją. A potem, na drugi dzień znów się upił, śpiewał pod moją bramką do świtu i wrzeszczał, że wszystko mi kupi. Nowy samochód, nowy dom i tak dalej.
– To czemu to jest najgorsze? Może i dobrze, że jej skórę wygarbował? Przestanie się ciebie czepiać.
– A guzik tam przestanie! Jeszcze tego samego dnia lamentowała na całą ulicę, że to wszystko przeze mnie. I że wcale się nie zdziwi jak niedługo będę nowym autem jeździć, bo Jędrzej mi je kupi. Sęk w tym, że ja naprawdę rozmyślam już od dłuższego czasu o kupnie samochodu. Wiesz, jaki jest mój fiacik.
– I co tu z taką robić?
– No otóż to! Nic z nią nie zrobisz! Mogę jej tylko unikać, inaczej się nie da. Mamy mi tylko żal, bo zazwyczaj na niej się wszystko skupia. Wiesz, jak to jest, życzliwi sąsiedzi zawsze coś miłego jej powtórzą…
– Bo twoja matka za bardzo się tym wszystkim przejmuje. Powinna stosować metody mojej matki, od razu lżej by się jej żyło.
– A właśnie! Co u niej? Wie, że wyjeżdżasz?
– Dzięki, wszystko u niej w porządku. Powiem ci, że się ucieszyła. Pewnie jej ulżyło. Nie będę mogła pilnować, by nie przyjęła z powrotem tego żula, a on się wokół niej nieustannie kręci. Kwiaty przysyła przez sąsiada. Ostatnio nawet na czekoladki się szarpnął. Ciekawe, skąd wziął na nie pieniądze. Aż mi ciarki po plecach idą, gdy pomyślę, co może się zdarzyć, gdy wyjadę.
– Myślisz, że ona go z powrotem przyjmie?
– A myślisz, że nie? Ewka! Ale naiwna jesteś! Przyjmie i to z otwartymi rękami. Ale tym razem nie pójdzie mu tak łatwo z mieszkaniem. Będzie się musiał z nią lepiej obchodzić.
Zmusiłam ją, żeby chałupę przepisała na mnie. Nie będzie mogła w niej nikogo zameldować, a on będzie musiał siedzieć cicho jak pies przy budzie, bo inaczej fora ze dwora. Wypieprzę
wtrymiga!
Komentarze
Prześlij komentarz