E jak Ewa (128)
To chyba jakieś fatum prześladujące ich rodzinę, ta samotność. Myślała, że ona przełamała tę złą passę, ale jak widać, myliła się. Czy ich matka przeżywała to samo co ona po śmierci ich ojca? Pewnie nie, ona przeżywała żałobę po ukochanym, nie została przez niego porzucona dla innej kobiety. Samotna też tak do końca nie była, miała je, trzy córki, o które musiała zadbać. Krystyna powieliła los matki, tak jakby kroczyła jej ścieżką albo przynajmniej te ich ścieżki w wielu miejscach się zetknęły. Hanka w gruncie rzeczy też przeżywała samotność. Kto wie czy jej samotność nie była jeszcze gorsza, mąż za ścianą, a ona jak palec w tym pięknym, wypucowanym na błysk mieszkaniu. Jola… szkoda gadać, ni mężatka, ni panna, między niebem a ziemią. Zosia próbowała sobie wyobrazić, co ona czuła, czekając na swego żonatego przyjaciela, kiedy ten przebywa na łonie rodziny. On, przykładny obywatel i ona ze statusem firmowej dziwki, polującej na awans dzięki romansowi z szefem. Ile upokorzeń przeżywała co dnia? I wreszcie Ewa. Czysty obraz babci Ali i swojej matki. Delikatna, wrażliwa, uparta i smutna. Bardzo smutna. Taka zaradna i z głową w chmurach jednocześnie. Pewnie cały czas czekała na swoją prawdziwą, jedyną miłość, której przecież dotąd nie znalazła. Ile czasu zajmie jej jeszcze dojście do wniosku, że nie warto czekać na królewicza na białym koniu, bo nikt taki się nigdy nie zjawi; że trzeba brać z życia to, co da się z niego wziąć? Zasmuciła się, przypominając sobie kartkę z pamiętnika Ewy, który kilkanaście lat temu wpadł jej w ręce. Przeczytała go wtedy, bawiąc się znakomicie i zaśmiewając do łez. Zdanie z królewiczem, zamkiem i białym koniem przeczytała Krystynie, a ta się wściekła nie na żarty. Wyrwała jej wtedy zeszyt z ręki i zdzieliła ją nim po głowie. „ Nie waż się! Nigdy więcej się nie waż!”– wrzeszczała jak opętana. Zosia obraziła się wtedy i na kilka dni przeniosła do Hanki, ale już po kilku godzinach zrozumiała, że nie powinna czytać tych zwierzeń siostrzenicy, a co dopiero wyśmiewać się z nich i wtajemniczać w to wszystko jej matkę. Tak więc cyniczne podejście do życia to nie dla Ewy, za to Zosia ją tak bardzo kochała. Martwiła się o nią, jej los zawsze leżał jej na sercu. Tak naprawdę to ona zawsze najbardziej ją obchodziła. Była jej ulubienicą. A teraz cierpiała, Zosia to zauważyła już kilka tygodni temu, Krystyna też, ale nie pozwoliła jej zapytać o przyczynę. W końcu musiała ustąpić i przyznać jej rację, to jej córka, znała ją najlepiej, wiedziała, czy można ją o coś zapytać. Zosia przeczuwała, że to przez tego Maćka. Pewnie Ewa dowiedziała się całej prawdy o nim i o Aśce. Gdyby mogła z nią porozmawiać, to poradziłaby jej, by plunęła na tę cholerną Aśkę i zrobiła to, na co ma ochotę… Facetem nie ma się co przejmować i nie można od niego za dużo wymagać, a ten Maciek fajny nawet. Ostatecznie z Aśką to już stara historia, po co to znowu wyciągać na wierzch? I co jej to da, że się obrazi i zakończy tę znajomość? Czasu nie cofnie, świata nie naprawi, zdrad nie powstrzyma. Ustawiła na stole kieliszki do wina, rozprostowując zmarszczę na obrusie. Hanka zaraz by jej to wytknęła i przez następne pół godziny uczyłaby ją, jak prasować obrus, żeby nie było na nim załamań. Ciekawe, czy wie już, dokąd zwiał Jurek? Pojechał do Warszawy, czy może ukrył się gdzie indziej? Jola miała sprawdzić w tej jego melinie, ale Zosia wątpiła, by tam wrócił. Bałby się pewnie, że Zbyszek znów go tam odnajdzie i zleje tych jego kolesiów tak jak poprzednim razem. Może to i dobrze, że nie mieli z Lesiem dzieci? Co by zrobiła teraz, gdyby trafił jej się taki Jurek? Leszek zajmowałby się Patrycją, a ona jeździłaby po kraju, szukając marnotrawnego syna? A może nie? Może Leszek nie spojrzałby nawet na Patrycję, gdyby mieli dziecko? Co go przy niej trzymało tyle lat? Kochał ją naprawdę, czy może nie spotkał nikogo, kto by go pociągał tak silnie jak ta jego Pati? A może było mu wygodnie? Wiedział, że ona go nie zdradzi, dobrze gotowała, czekała każdego dnia już z kapciami i całusem na powitanie? Może za bardzo mu matkowała i to mu się w końcu znudziło.
Komentarze
Prześlij komentarz