E jak Ewa (124)



Wyjął z lodówki kolejne piwo. Może by tak do jakiego baru pójść? Ale czy warto? Jakaś durna baba nagadała głupot, druga durna zadzwoniła z pretensjami, a on już do baru? Upić się, żeby miała satysfakcję, że niby to przez nią? Nawet nie spytała, czy to wszystko prawda. Od razu do gardła mu się rzuciła, idiotka jedna. A skąd ona mogła wiedzieć, że to wszystko prawda? To jak Aśka mówi, to jest prawda, a jak on, to nawet pytać nie trzeba, bo on kłamie? Nawet go nie zapytała! Pokręcił z niedowierzaniem głową. Tyle przez tą Aśkę przeszła, a jednak uwierzyła jej słowom. Babska solidarność.
Popatrzył przez okno; gdy na drzewach nie było już ani jednego liścia, widać było podwórko Napierskich. Więc to już naprawdę koniec? Właściwie nie powinien się niczemu dziwić. Dokładnie tego się spodziewał. Właśnie dlatego zerwał kontakt z Ewą, bał się takiego zakończenia. Przewidział je. Ale czy naprawdę zerwał? Przecież przez cały ten czas znał każdy jej krok, wiedział, co porabiała, z kim się spotykała, dokąd chodziła. I cały czas miał nadzieję, że Ewa odezwie się pierwsza, że zadzwoni. Ile to razy sam chciał zadzwonić? Ale potem rezygnował z tego zamiaru, bojąc się, że usłyszy drwinę w jej głosie. Cholera, tyle fajnych babek na świecie, że też mu się Ewa właśnie spodobała! Co w niej właściwie takiego jest? Zastanowił się, nie mogąc sobie niczego szczególnego przypomnieć. Taka jakaś nijaka, więc czemu tak często o niej myśli? I na co miał nadzieję? Że nic się nie wyda, że Aśka odpuści i pobłogosławi jemu i Ewie? Nienawidziła jej, a teraz pewnie nienawidzi i jego. Od początku on i Ewa nie mieli szans. Chociaż… to mogło się udać, gdyby tak jednak przeciągnąć sprawę i nie dopuścić, żeby Aśka się o wszystkim dowiedziała, to kto wie. Ale z Ewą sprawy nie szły tak szybko. Zresztą na początku sam też nie wiedział, czego tak naprawdę chce, nie był pewien. A potem te fochy Ewki. Cholerna baba! Kręciła nosem jak jakaś arystokratka! Niby to błękitna krew, a z Jędrzejem się zadawała! Na samą myśl o tym zacisnął dłonie w pięści. Jak ona śmiała porównać go do tego głąba?! Ale żeby chociaż ich porównała! Ona stwierdziła, że jemu do Jędrzeja daleko! Daleko? A niby to pod jakim względem? Bo róże przynosił zamiast kiełbasy owiniętej gazetą? Bo nie chleje na umór i nie śpiewa pod jej domem tych pijackich serenad? Zresztą, czy ten bełkot można nazwać śpiewem? Prawdomówny Jędrzej? To że babę tłucze jak mokre zboże i dzieciaka po kątach przegania, to nieważne, liczy się, że Ewy nigdy nie okłamał. Dobre sobie! A w czym to on, Maciek, ją okłamał? Przecież nie spotykał się z nikim innym poza nią! Do cholery jasnej! Aśkę poznał o wiele wcześniej, czy ona tego nie rozumie? Widocznie nie rozumie. Pocałować jej nigdy nie próbował. Też mu zarzut. Wstydziłaby się, pinda jedna. Niech ją Jędrzej pocałuje tą swoją bezzębną gębą, z której nieustannie wionie tanim winem. I to ją upokorzyło? Zachowywała się tak, jakby kij zjadła na śniadanie, to czego się spodziewała? Jak tu taką pocałować? Chociaż tak naprawdę myślał o tym i to nie raz. Usta Ewy na pewno nadają się do całowania. Mają taką ładną, delikatną linię. Wszystko w niej jest delikatne. Oczy, usta, cera… Będzie miał nauczkę na przyszłość. To już naprawdę koniec?, zastanowił się ponownie. Przecież jej chyba też na nim zależało, inaczej by nie zadzwoniła. Wyraźnie słyszał. Jeszcze chwila moment i zaczęłaby płakać. Wprawdzie niektórzy płaczą z różnych powodów, bo są wściekli czy bezsilni, bo coś się nie powiodło. Ale nie Ewa, ona nie płacze, nigdy. Więc co? Koniec? Ktoś coś nagadał i koniec? I kto nagadał? Zamyślił się. Nie ma co tak od razu rezygnować. Trzeba przeczekać, postanowił. Po prostu przeczekać i być w pobliżu. Innego wyjścia nie ma. Może nie będzie tak źle?

Komentarze

Popularne posty