E jak Ewa (123)
A więc to już koniec, pomyślał, choć nie odczuł żadnej ulgi. Telefon Ewy najpierw wprawił go w dobry nastrój. Myślał, że ją złamał i pierwsza do niego dzwoni, ale po chwili poznał cel tej rozmowy. Więc jednak się dowiedziała. Zresztą już od dawna spodziewał się, że Aśka znajdzie jakiś sposób, by powiadomić byłą szwagierkę o ich romansie. Zaśmiał się w głos na wspomnienie furii z jaką Ewa wyrzucała z siebie te wszystkie inwektywy pod jego adresem. Wprawdzie zawsze podejrzewał ją o starannie skrywany, ognisty temperament, ale dopiero teraz wyszło szydło z worka. Nie pozwoliła mu nawet dojść do słowa. I czego to ona nie wymyśliła? Poznał ją, żeby pomóc Aśce w rozprawie sądowej albo żeby Aśka wiedziała, co oni planują, albo… Rany, ależ ta Ewa ma wyobraźnię! Zresztą, czego innego się spodziewał? Jak on by zareagował, gdyby się znalazł na jej miejscu? Ale czy miała prawo sądzić, że ją upokorzył? Właściwie to w jaki sposób? Czemu to Ewa czuła się upokorzona? Bo ośmielił się podnieść swój plebejski wzrok na jaśnie panienkę? Może i Aśka miała rację, nazywając ją nieużytkiem! Zachowuje się jak matrona. Tylko ona się liczy, tylko ona czuje się oszukana, tylko ją upokorzono… jakby cały świat kręcił się wokół niej. Czy ona nigdy nie popełniła żadnego błędu, żadnego głupstwa, którego by potem żałowała? Cholerna zimna ryba! Wszystko miała zaplanowane, uporządkowane, przewidziane. Co ona tam krzyczała?, zaśmiał się głośno, przypominając sobie ten jej monolog. Że nigdy nawet nie próbował jej pocałować? I to ją upokorzyło? Musiała się naprawdę nieźle zdenerwować, skoro nie panowała nad swoimi emocjami. A swoją drogą, jak miał ją pocałować? Była zawsze taka… oschła, zimna, wyniosła, że strach było się do niej zbliżyć. Ile razy próbował to zrobić, zawsze osadzała go w miejscu. Ten jej drwiący uśmieszek, ta jej mina, to spojrzenie, które mogło zmrozić każdego!
Jak to się stało, że tyle czasu jej poświęcił, że wiązał z nią jakieś plany? Przecież nigdy nie dawała mu żadnej nadziei. Po prostu żadnej. Nadpił łyk zimnego piwa i bezmyślnie wpatrywał się w ekran telewizora. Kto to powiedział, że mężczyźni nie znają żadnych cieplejszych uczuć i wszystko, czego im potrzeba, mieści się w sferze seksu? Coś takiego mogła wymyślić tylko jakaś zgorzkniała kobieta, porzucona rozwódka lub stara panna, której nie udało się wyjść za mąż. Te wszystkie kobiety niezależne, uśmiechnął się drwiąco. Niezależne, też coś. Kolejny wymysł niezamężnych babek. Filozofia dorobiona do stanu staropanieństwa. Nie udaje się złapać męża, więc mówi się „niezależna”. Lepiej brzmi. Prawda jest jednak bardzo prosta. Każda chce wyjść za mąż, urodzić dziecko, posiadać własną rodzinę. Narodzi taka synów, wychowa je, a potem powie, że mężczyzna nie jest zdolny do wyższych uczuć. To jak go wychowałaś, babo głupia, co?, oburzył się. Co taka Ewa wiedziała o uczuciach? Przez całe życie będzie go osądzać za ten incydent z Aśką?
I jak to sobie wszystko wymyśliła! Związał się z nią, żeby pomóc Aśce? Co za głupia baba! Głupsza od tej idiotki Aśki. Do tej chociaż nie można mieć pretensji o jej głupotę, taka się urodziła i taka umrze, ale od Ewy można więcej wymagać, tak mu się przynajmniej do tej pory wydawało. Ciekawe, jak na to wpadła? A może to ta cholera Aśka takie pierdoły rozgaduje i Ewka w to uwierzyła?
Komentarze
Prześlij komentarz