E jak Ewa (97)
Po co jej dodatkowe kłopoty? Sama ma ich dosyć. Ten Jurek wpędzi ją przedwcześnie do grobu. Co się z nim stało? Jeszcze nie tak dawno najlepszy uczeń w klasie, a potem klapa. Groźba powtarzania roku, matura ledwo zdana, kto wie, czy nie po protekcji ? Jola była zupełnie inna. Samodzielna, mądra, rozsądna. Już samo to, jak dbała o brata, dobrze o niej świadczy. Trzeba będzie namówić Zbyszka, by pojechał z ciotką do tej Warszawy, zwłaszcza, że nie będzie musiał opłacać podróży. Może i Zbyszkowi ta wyprawa dobrze zrobi? Oderwie się choć na moment od sprawy rozwodowej, a i ciotce pomoże. Ale czy Jurek z nimi wróci? Wprawdzie zawsze bał się Zbyszka jak ognia, zapatrzony był w niego jak w obraz i chciał być tak silny jak on, ale czy to się nie zmieniło? Czy starszy kuzyn nadal mu imponuje? Ano, to się zobaczy, ale Zbyszek powinien pojechać. Pewnie popsioczy trochę, bo perspektywa wspólnej podróży z ciotką Hanką nie sprawi mu przyjemności, ale jak mus, to mus. Rodzina musi sobie pomagać. Bo jak nie rodzina, to niby kto? Po to się ma rodzinę, by w trudnych chwilach się na niej oprzeć, a na ciotkę właśnie taka trudna chwila przyszła. A do Zosi list trzeba wysłać jak najprędzej, może nawet dziś. Po co ma tam wśród obcych marnieć? Do domu niech wraca. I to jak najszybciej.
Gdy Alina wtargnęła do jej pokoju, Ewa się zdenerwowała. Nie dość, że musiała się z nią użerać w szkole, to jeszcze teraz, w domu, musi jej dotrzymać towarzystwa, a przecież miały z Kaśką posiedzieć spokojnie przy winie. W dodatku Alina była już nieźle wkurzona i wszystko wskazywało na to, że przyszła, by przed Ewą się wyżalić i wyrzucić, co jej na wątrobie zalega. Pewnie znowu szło o Makarego. Może nie udało jej się go namówić na kolejną wspólną eskapadę lub powiedział coś uszczypliwego i przez cały wieczór będą z Kaśką wysłuchiwać zrzędzenia Aliny, barwnie okraszonego podwórkową łaciną. Alina rozsiadła się wygodnie i zaczęła się upominać o wino, którego Kaśka skwapliwie jej nalała w nadziei, że podchmielona koleżanka Ewy da popis swojej niesamowitej polszczyzny, o której tyle słyszała. – Co, popsułam wam spotkanie? – zaczęła Alina zaczepnie. – Nie myślę przepraszać, już dawno powinnaś mnie zaprosić, bym poznała twoją przyjaciółkę – zwróciła się do Ewy.
– Alina jestem. – Wyciągnęła dłoń w kierunku Kaśki. – Gdybyś nie wiedziała, w co wątpię, razem pracujemy.
– Bardzo mi miło. Ewa często o tobie opowiada, już dawno chciałam cię poznać, więc świetnie, że przyszłaś – Kaśka przyjaźnie podjęła dyskusje, taksując Alinę wzrokiem. W duchu przyznała Ewie rację, Alina była piękna.
– Dobrze, że chociaż jedna z was się cieszy. – Spojrzała spod byka na Ewę.
– Oj, przestań! Ciągle się czepiasz. Co powinnam robić, skakać z radości pod sufit? Pij wino, zobacz, ile tego naniosła, można z powodzeniem upić pułk wojska. – Przez chwilę milczały, jakby się zastanawiając, co by tu można powiedzieć, by nikogo nie urazić.
– Nie spytasz, czemu przyszłam?
– Nie, ale ciekawi mnie, jak tu trafiłaś? Drałowałaś taki kawał na pieszo?
– A jak? Samochodu nie mam, co, Makarego miałam prosić? Skurwysyn jeden, nawet gdyby miał czas, to by mnie nie podwiózł. Chociaż, czekaj! Gdybym powiedziała, do kogo się wybieram, to kto wie. – Kaśka nastawiła uszu. Wreszcie spełnią się jej marzenia i będzie mogła poobserwować Alinę w akcji. Wysłuchiwać relacji Ewy to nie to samo, co usłyszeć osobiście, a z tego, co mówiła Ewa, wnioskowała, że było czego słuchać.
Komentarze
Prześlij komentarz