E jak Ewa (110)
Dokąd ona wracała? Czy Krystyna się nie przestraszy tego nagłego powrotu, tej zmiany, jaka teraz nastąpi? Może się będzie bała, że Zosia zajmie jej na stałe część domu? Zosia nie miała takiego zamiaru. Pieniądze, które jej przypadły za mieszkanie powinny wystarczyć na zakup kawalerki, większe mieszkanie nie jest jej potrzebne. Zbyszek na pewno pomoże jej zrobić remont. Czemu nie zawiadomiła sióstr o swoim powrocie do domu? Bała się czy wstydziła? A może jedno i drugie? Odwiedzała je co roku, wiedząc, że wystarczy wsiąść w pociąg i spędzić w nim kilka godzin, by znaleźć się znowu w swoim pięknym mieszkaniu, w swojej kuchni, w której codziennie przygotowywała obiady dla Lesia. Tym razem jechała bez prawa powrotu do miejsca, w którym spędziła tyle lat i które, jak się okazało, tak naprawdę do niej nie należało. Ciekawe, jak Hanka zareaguje, gdy ją ujrzy z dwiema walizkami? Zacznie pewnie wymieniać znajomych prawników, by oskubać Lesia do gołej skóry. Cała Hanka. Dla niej zawsze liczyła się tylko liczba walizek, które ma się ze sobą, zupełnie jakby to na jej podstawie można było ocenić wartość człowieka. Inaczej było z Krystyną. Ona zawsze musiała się zadowolić jak najmniejszą liczbą walizek, więc przestały się dla niej liczyć, co Hanka uważała za jej podstawową wadę. Kiedyś i Zosia podobnie myślała, choć nikt poza Lesiem o tym nie wiedział. No i proszę! Życie samo zweryfikowało, która z nich miała lepsze podejście do życia. Wracała z dwiema walizkami, bo i ile tych walizek mogła ze sobą przytargać? Teraz to i Krystyna miałaby ich więcej. A może to los się na niej zemścił? Mało to razy obgadywała Kryśkę razem z Hanką, a potem wracała pod jej dach jak gdyby nigdy nic? Mało to razy przepowiadała jej, co Hanka mówiła i bawiła się do łez, gdy Kryśka się wściekała? Nie robiła tego, żeby zaszkodzić, bawiło ją to, że tak się nie mogą pogodzić i o byle co skaczą sobie do gardeł, ale jednak… Jak by na to nie patrzeć, Kryśka wyszła na tym najlepiej. Dzieci kochały matkę, szanowały, ciągnęły do domu. Jakoś razem pospłacali długi, remontują dom, a z Jagodą sobie też poradzą. Co innego Hanka. Dziećmi pochwalić się nie mogła, jeśli to prawda, co pisała Krystyna, to same z nimi kłopoty. Po co tej Joli jakiś żonaty fagas? Taka ładna, mądra dziewczyna! Gdzie Ewie do niej? Ani tak ładna, ani tak mądra, a wszystko wskazuje na to, że życie poukłada sobie lepiej od niej, bo to już lepiej samą do końca życia zostać, niż komuś rodzinę rozbić i na cudzych łzach własne szczęście budować. Ciekawe czy Ewka wie już, jak to z tym jej Maćkiem się sprawy mają? Może trzeba było od razu jej wszystko powiedzieć? Ale wtedy to już biedny facet nie miałby żadnych szans, a i Ewa nie byłaby szczęśliwa. Przecież od razu widać, że jej na nim zależy.
I gdzie ona teraz, jesienią, mieszkanie kupi? Czy będzie musiała spędzić zimę w domu Krystyny? A może lepiej wynająć mieszkanie do czasu zakupu własnego? Czy potem starczy jej pieniędzy na kupno swojego? A praca? Czy znajdzie pracę w tym wieku? I co będzie mogła robić? Nie miała doświadczenia, zawsze była przy mężu. Może ktoś ją zatrudni w sklepie? Ile zarobi jako ekspedientka? Tysiąc pięćset? Na co starczy taka wypłata? Będzie musiała kupić kawalerkę, może jeszcze jej trochę zostanie. Ciekawe jakby Leszek zareagował, gdyby go podała o alimenty? Patrycja nie byłaby szczęśliwa.
Komentarze
Prześlij komentarz