E jak Ewa (102)
Chociaż, czy tak naprawdę ona się jeszcze spotyka z Maćkiem?
Ile czasu się już nie widzieli? Miesiąc? Przez ten czas do niej nie dzwonił ani
nie przychodził, przed domem nie widać było jego samochodu. Może wyjechał? Ale
do tej pory zawsze o tym wiedziała i dzwonił nawet wtedy, gdy nie było go w
domu, więc co się zmieniło tym razem? Może to ona powinna zadzwonić pierwsza?
Gdyby zachorował, zadzwoniłaby czy nie? Miałaby wtedy jakieś obiekcje? A jeżeli
on nie chce, żeby dzwoniła? Może po prostu już go znudziły te spotkania? Co
zrobi, gdy usłyszy, że nie chce z nią rozmawiać? Nieuczciwa kanalia! Tchórz.
Nie ma nawet odwagi, aby zerwać. Zerwać? Zastanowiła się przez moment.
Właściwie to co niby miałby zrywać? Przecież niczego nie deklarował, niczego
nie obiecywał, a i ona za słodka nie była. Zawsze naburmuszona i w złym
humorze, żeby nie myślał, że jej na nim zależy, chociaż przecież zależy i to
jak! Dopiero teraz wie, że zależy, ale co jej po tej wiedzy? Może gdyby
wcześniej okazała, że nie jest jej obojętny, nie odszedłby bez słowa? Znów coś
sknociła, jak zwykle. Zawsze coś knociła. Nie potrafiła się zmienić. Przyjdzie
jej życie spędzić w samotności, bo nikt z nią nie wytrzyma. Dobrze, że ma
Jagodę. Dzięki niej chce się żyć. Szkoda tylko, że z Maćkiem tak wyszło, a
raczej nie wyszło. Fajny facet, fajny pod każdym względem. Cóż, widać nie dla
niej ktoś taki. Zresztą, sama mu się nie dziwi, gdyby była na jego miejscu,
nigdy by na siebie samą nie spojrzała. Wokół jest tyle ślicznych, młodych dziewcząt,
a on… I tak poświęcił jej tyle czasu, powinna mu być wdzięczna. Szkoda tylko,
że nie wyjaśnił sytuacji i nie powiedział ostatniego słowa. A może teraz siedzi
gdzieś i śmieje się w kułak z głupiej baby, która zaczęła mieć jakieś nadzieje.
Nadzieje? Boże! Ależ to staroświeckie. Staroświeckie, żałosne i śmieszne. Niech
to szlag! Do nikogo nie będzie dzwonić, niech się dzieje co chce! Ludzie nie z
takimi rzeczami się godzą, więc i ona przejdzie nad tym do porządku dziennego.
Nie ma innego wyjścia. Jak to dobrze, że nie zwierzyła się jeszcze Kaśce,
dzisiaj wypiła tyle wina, że pewnie by się wygadała. Alina miałaby używanie!
Cholerne baby! Przez nie prawie nie widziała się dziś z dzieckiem. Mała
zasnęła, a ona nawet nie miała kiedy poczytać jej bajki na dobranoc. Jutro to
nadrobi. I niech cholera weźmie Maćka i te jego zaloty. Żyła bez nich
trzydzieści lat, będzie żyć nadal.
Komentarze
Prześlij komentarz