E jak Ewa (100)



– To niemożliwe! – Ewę ogłuszyła ta wiadomość. – Makary to najbardziej męski facet, jakiego znam.
– A wyobraź sobie tego piździelca! – Alina otarła płynącą po policzku łzę. – Przecież to on zaczął. Adorował mnie, delikatnie, subtelnie, ale wyraźnie! Nie mogłam się mylić! Wszyscy to widzieli, nie tylko ja! A potem się po prostu zakochałam. Najzwyczajniej w świecie. Po co on to robił? Upokorzył mnie. Upokorzył jak nikt dotąd. I po co? – Alina pociągnęła zdrowo z kieliszka, w którym ukazało się dno. Podstawiła Kaśce kieliszek, który ta szybko napełniła i popukała się palcem w głowę.
– Kamuflaż? – podpowiedziała. – Pewnie w taki sposób oddalał od siebie podejrzenia. Zresztą, wcale się nie dziwię. Młody, przystojny, wykształcony, z tego co wiem – niebiedny. Czemu nie ma żadnej panienki, skoro te lgną do niego jak muchy do miodu?
– Ale czemu ja? – Alina nie dawała za wygraną.
– A co, wolałabyś, żeby Ewkę omotał? Przecież ona by się od razu załamała. A ty silna jesteś, niezależna, nie poddajesz się. To pewnie zdecydowało.
– Wcale bym się nie załamała. Wypraszam sobie. Poza tym nie wierzę w ani jedno wasze podejrzenie. Patrzyli sobie w oczy? Wyobraźcie sobie, że ludzie patrzą sobie w oczy, rozmawiając ze sobą, a może się mylę? – Kaśka zaniosła się śmiechem, kiwając przy tym z powątpiewaniem głową. Świetnie się bawiła. Alina sięgnęła po butelkę z winem i wlała sobie do kieliszka resztkę trunku, po czym przyjrzała się uważnie Kaśce, która nie mogła opanować chichotu.
– Ty, co tobie tak wesoło? A ty co tak siedzisz i siedzisz? Nie wracasz do tej swojej Szwecji? Nie bałaś się chłopa tam zostawić?
– To chłop mnie zostawił. Nie mam do kogo wracać.
– Zostawił? – Ewa popukała się palcem w głowę. – Jak on mógł cię zostawić, jeśli nawet nie wiedział, że uciekniesz. Chłopina wyszedł jak co dzień do pracy, a po powrocie stwierdził, że żonka umknęła w siną dal. Kaśka dyla dała i tyle! Nawet mu nie powiedziała, czemu wieje.
– List napisałam! – odburknęła Kaśka.
– List napisałam – przedrzeźniała ją Ewa – a ty co, przedszkolaczek? Jestem taka „mala”, „ mala”, śliczna, chimeryczna. Klękajcie narody, zwłaszcza skandynawskie. Co ci Szwedzi sobie teraz o nas, Polkach, pomyślą, co?
– Ty, a może on pedał jest? – Alina zwróciła się do Kaśki? – Teraz co drugi to homo. Moda taka.
– A skąd ja mam wiedzieć? Wy go lepiej znacie, pracujecie z nim przecież od lat. Jeśli widziałaś, jak się całuje z innym chłopem, to pewnie i pedał, bo który inny, normalny, by się całował?
– Nikt się z nikim nie całował! – wrzasnęła Ewa – nie wymyślaj swojej wersji wydarzeń. Alina uśmiechnęła się pod nosem, nie spuszczając Kaśki z oczu.
– O twoim mężu mówię, nie o Makarym! Może pedał, co? Jak to może być, żeby zdrowy, normalny chłop po kilku miesiącach żonę odprawił? Przecież ty, dziewczyno, jesteś jak… – Alina szukała przez chwilę właściwego słowa – jak łania, że tak rzeknę. Jak Jagna, co półdupkiem jednym orzechy łupała! O! Mam! – wrzasnęła – jak polska Walkiria! Tak, tak, słowiańskie wydanie Walkirii, tylko nie takie grube. Walkiria miała rogi? – zaczęła się głośno zastanawiać. – Chyba miała, w operze chyba z rogami na łbie śpiewa, zresztą, czort bierz rogi. Tak, to właściwe porównanie. Walkiria! Przecież oni, ci ze Skandynawii, lubią taki dorodny materiał. Czemu ten twój nie lubi, co? Zastanawiałaś się kiedy? Może taki z niego chłop jak i z Makarego?

Komentarze

Popularne posty