E jak Ewa (83)
Złote Myśli
– Co ona tam będzie mówić? Co jej poradziłaś? Jak ciebie
znam, to na pewno nic mądrego. A mówiłam, żeby poczekać na mnie, ale ty zawsze
wszystko wiesz najlepiej! – narzekała Hanka.
– Wiesz, Hanka! Ty to już całkiem głupia jesteś. Z tej
nienawiści do mnie to całkiem rozum straciłaś. Zośka dobija pięćdziesiątki, ty
naprawdę myślisz, że jej można czegoś zabronić albo coś nakazać?
– Z jakiej nienawiści? – Hanka uniosła się na łokciu. – O co
znowu się czepiasz? Że niby ja ciebie nienawidzę, tak? Ja? Swojej własnej
rodzonej siostry nienawidzę? To ty mnie nienawidzisz, nastawiłaś na mnie Zosię,
siedzi tylko u ciebie, do mnie przychodzi od wielkiego dzwonu. A przecież to ja
jestem najstarsza, to ja powinnam być jak jej matka, nie ty!
– To dlaczego nie
jesteś? Pamiętasz, jak nas wyrzuciłaś ze swojego mieszkania po śmierci mamy? To
tak postępuje matka? – głos Krystyny był cichy jak szelest liści, ale nie
usłyszeć go nie było można. Hanka machnęła lekceważąco ręką. Czy pamiętała?
Oczywiście, że tak. Pamiętała dzień śmierci ich matki i te dni, które nastąpiły
po pogrzebie. Przychodziły do niej codziennie, nie dawały żyć i zajmować się
domem. Była już wtedy mężatką, do cholery jasnej! Aż któregoś dnia je
wyprosiła. A co miała zrobić? Powinna organizować życie swoim dorosłym już
siostrom i zaniedbać męża? O co tej Kryśce teraz chodzi?
– Zośka dorosła już była! Dorosła! Ty zresztą też! Miałam
was niańczyć? A mnie kto niańczył? Też przeżywałam śmierć matki, ale ty tego
nie widziałaś, co?
– No więc co się czepiasz? Masz to, na co zapracowałaś.
– To ty do tego doprowadziłaś, tylko ty! – krzyknęła Hanka.
– Nastawiłaś na mnie Zośkę, sama się odsunęłaś. Kiedy u mnie ostatni raz byłaś?
Nie rozmawiasz ze mną całymi latami. Taka z ciebie siostra? Dobre sobie.
– A ty mnie odwiedzasz? Przychodzisz do mnie? Dzwonisz? Mogę
z tobą porozmawiać, gdy mam zmartwienia? Mogę na tobie polegać?
– A nie możesz? – Hanka spytała, spoglądając na siostrę z niedowierzaniem.
– Gdybyś do mnie przychodziła, na pewno bym coś zaradziła, ale ty za honorowa
jesteś. Hanka pożałowała, że ta jej noga nie całkiem sprawna, gdy siostra
oskarżała ją tak niesprawiedliwie. Gdyby nie to, już dawno by stąd wyszła, ale
z takim kulasem nie tak łatwo się honorem unieść.
– Hanka, zamknij się wreszcie. Przyszłaś się kłócić, czy co?
Krystyna nie miała zamiaru się dłużej kłócić, wiedziała przecież, że siostry
nie przekona. Ona zawsze była, jest i będzie pokrzywdzona. Taką miała już naturę.
Po policzkach Hanki popłynęły łzy. Próbowała je wycierać, ale było to trudne,
bo jak na złość, chusteczki nie miała pod ręką. Nagromadzony latami żal spływał
teraz wraz z tuszem czarnymi strugami, rozmazując się po jej pięknej jeszcze
twarzy.
– Co ona będzie teraz tam robić? – spytała, wyrzucając
zawartość torebki na kanapę. – Czemu tak nagle pojechała, Matylda kazała jej
wracać?
– O to właśnie chodzi, że Matylda się od dłuższego czasu
wcale nie odzywa. Zosia myśli, że ona i Leszek doszli do porozumienia. Chce
wiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi.
– Jak to? I pojechała sama? Puściłaś ją samą? Mówiłam
wyraźnie, że jeszcze dwa, góra trzy tygodnie i pojadę wtedy z nią rozmówić się
z tą hołotą, ale nie! Ty, oczywiście, pozwoliłaś jej tam pojechać bez nikogo z
rodziny!
– Odczep się wreszcie ode mnie! Zosia chciała jechać sama i
nie obwiniaj mnie za jej decyzje! A ty, moja droga, jesteś ostatnią osobą,
która może jej w tej sytuacji pomóc. – Hanka popatrzyła na nią z wyrzutem i
zaczęła ponownie szlochać.
Komentarze
Prześlij komentarz