E jak Ewa (79)
– A pewnie! Byłoby lepiej, niewątpliwie. Ale wyobrażasz
sobie, jak bym się czuła upokorzona, gdybym usłyszała ją? Lepiej żyć w
nieświadomości niż w upokorzeniu. Takie jest moje zdanie.
– Może masz trochę racji. Też bym chyba nie zadzwoniła, chociaż tak do końca to nie wiem. Jeśli masz rację co do tej drugiej, to może i lepiej, że nie czekałaś aż ci pokażą drzwi, nie uważasz?
– No widzisz? Odzyskałaś zdolność logicznego myślenia. – Kaśka zamyśliła się na moment.
– Ewa, a jeśli nie miałam racji? Jeśli to sobie wszystko wymyśliłam? – Przygryzła lekko wargę, patrząc na Ewę.
– To przyjedzie. Jestem pewna, że jeżeli się myliłaś, to on tego tak nie zostawi i będzie chciał wszystko do końca wyjaśnić.
– Myślisz?
– Tak i coś mi się zdaje, że ty też, prawda? – Kaśka zamilkła, nie wiedząc, co ma właściwie odpowiedzieć. Czy teraz, gdy jej własna matka leżała nieprzytomna w szpitalu, naprawdę powinna się zastanawiać, co zrobi Lasse? Przyjedzie, to dobrze, nie przyjedzie? Poradzi sobie. Musi sobie poradzić, nie da się tak łatwo.
– Słuchaj, muszę już iść, zajdę jeszcze do szpitala, może coś się zmieniło. Nie mogę tak siedzieć bezczynnie.
– Czekaj, podwiozę cię, nie będziesz dreptać taki kawał. W dodatku zrobiło się już ciemno.
– Może masz trochę racji. Też bym chyba nie zadzwoniła, chociaż tak do końca to nie wiem. Jeśli masz rację co do tej drugiej, to może i lepiej, że nie czekałaś aż ci pokażą drzwi, nie uważasz?
– No widzisz? Odzyskałaś zdolność logicznego myślenia. – Kaśka zamyśliła się na moment.
– Ewa, a jeśli nie miałam racji? Jeśli to sobie wszystko wymyśliłam? – Przygryzła lekko wargę, patrząc na Ewę.
– To przyjedzie. Jestem pewna, że jeżeli się myliłaś, to on tego tak nie zostawi i będzie chciał wszystko do końca wyjaśnić.
– Myślisz?
– Tak i coś mi się zdaje, że ty też, prawda? – Kaśka zamilkła, nie wiedząc, co ma właściwie odpowiedzieć. Czy teraz, gdy jej własna matka leżała nieprzytomna w szpitalu, naprawdę powinna się zastanawiać, co zrobi Lasse? Przyjedzie, to dobrze, nie przyjedzie? Poradzi sobie. Musi sobie poradzić, nie da się tak łatwo.
– Słuchaj, muszę już iść, zajdę jeszcze do szpitala, może coś się zmieniło. Nie mogę tak siedzieć bezczynnie.
– Czekaj, podwiozę cię, nie będziesz dreptać taki kawał. W dodatku zrobiło się już ciemno.
– To ten twój gruchot jeszcze jeździ? Jeszcze utkniemy
gdzieś w drodze i narobisz sobie kłopotu. Wystarczy, jak mnie trochę
odprowadzisz.
– Nie bądź wredna. Zwłaszcza, że gruchot od kilku dni jest
na chodzie. A jak się zepsuje, Zbyszek mnie ściągnie. Od czego ma się młodszego
brata?
– A właśnie, co u niego? Wyjaśniło się coś wreszcie?
– Jeszcze nie, ale w przyszłym tygodniu jedzie do sądu. Mamy nadzieję, że wszystko się pomyślnie skończy. Kaśka popatrzyła na nią uważnie, zastanawiając się, czy zadać to pytanie.
– Ewa, a jeśli sprawa w sądzie nie pójdzie po waszej myśli? Zastanawiałaś się, co zrobicie? Zniesiesz rozstanie z małą? Ile to już lat ją wychowujecie? Zresztą wiesz, na tej pierwszej sprawie raczej nic się nie rozstrzygnie. To może potrwać.
– Wiem. Wszyscy mówią, że ta pierwsza sprawa to dopiero wstęp. Jak to, ile lat ją wychowujemy? Od dnia urodzenia, nie pamiętasz?
– No właśnie…
– Co no właśnie? Sama powiedziałaś, że sprawa się trochę przeciągnie w czasie, a to jest na naszą korzyść. Już się też dowiedziałam, że w razie czego można się odwołać od wyroku. Wiem też, jak się pisze takie odwołanie.
– No, no – Kaśka pokiwała głową z uznaniem – jak cię znam, to gotowe odwołanie leży już w jakiejś szufladzie?
– Jeszcze nie, ale tylko z jednego powodu, żeby nie zapeszyć. Ale będziemy walczyć. Mam takie samo prawo do Jagody jak Aśka, a może i większe. Ja dziecka nie zostawiłam, a ona tak.
– Ewa, to jest matka, ona ją urodziła! Mówię ci to tylko po to, aby ci uświadomić, że sędziowie pomyślą pewnie tak samo! Życzę ci zwycięstwa, bo nikt inny tak jak ty na nie nie zasłużył, ale licz się z przegraną, a mniej będziesz cierpieć. Zresztą, młoda jesteś, urodzisz swoje własne dziecko. Może to cię wreszcie zmobilizuje do zejścia na ziemię i poszukania ojca dla swojego własnego dziecka, co?
– A właśnie, co u niego? Wyjaśniło się coś wreszcie?
– Jeszcze nie, ale w przyszłym tygodniu jedzie do sądu. Mamy nadzieję, że wszystko się pomyślnie skończy. Kaśka popatrzyła na nią uważnie, zastanawiając się, czy zadać to pytanie.
– Ewa, a jeśli sprawa w sądzie nie pójdzie po waszej myśli? Zastanawiałaś się, co zrobicie? Zniesiesz rozstanie z małą? Ile to już lat ją wychowujecie? Zresztą wiesz, na tej pierwszej sprawie raczej nic się nie rozstrzygnie. To może potrwać.
– Wiem. Wszyscy mówią, że ta pierwsza sprawa to dopiero wstęp. Jak to, ile lat ją wychowujemy? Od dnia urodzenia, nie pamiętasz?
– No właśnie…
– Co no właśnie? Sama powiedziałaś, że sprawa się trochę przeciągnie w czasie, a to jest na naszą korzyść. Już się też dowiedziałam, że w razie czego można się odwołać od wyroku. Wiem też, jak się pisze takie odwołanie.
– No, no – Kaśka pokiwała głową z uznaniem – jak cię znam, to gotowe odwołanie leży już w jakiejś szufladzie?
– Jeszcze nie, ale tylko z jednego powodu, żeby nie zapeszyć. Ale będziemy walczyć. Mam takie samo prawo do Jagody jak Aśka, a może i większe. Ja dziecka nie zostawiłam, a ona tak.
– Ewa, to jest matka, ona ją urodziła! Mówię ci to tylko po to, aby ci uświadomić, że sędziowie pomyślą pewnie tak samo! Życzę ci zwycięstwa, bo nikt inny tak jak ty na nie nie zasłużył, ale licz się z przegraną, a mniej będziesz cierpieć. Zresztą, młoda jesteś, urodzisz swoje własne dziecko. Może to cię wreszcie zmobilizuje do zejścia na ziemię i poszukania ojca dla swojego własnego dziecka, co?
Komentarze
Prześlij komentarz