E jak Ewa (78)



– Uspokój się. Nic jej nie będzie, wyjdzie z tego, to twarda kobieta. Sama wiesz najlepiej.
– Ale powiedz mi, czy ona jest normalna?
– A kto jest normalny? Znasz jakąś definicję normalnego człowieka?
– Tak! Znam! Normalna jest matka mojej przyjaciółki, Krystyna Napierska, która w domu na tyłku siedzi i za chłopami nie lata. Na którą jej dzieci zawsze mogły liczyć. Za którą jej córka nie musiała wyrywać koleżance włosów z głowy, gdy ta nazwała jej matkę dziwką! Wiesz teraz, co to znaczy normalny człowiek? – Ewa postawiła na stole kubki z kawą i wskazała miejsce roztrzęsionej koleżance. Akcję z wyrywaniem włosów pamiętała bardzo dobrze, była jej świadkiem, co przysporzyło jej nielichych kłopotów w szkole. Nawet matkę wzywali. Wszystko dobrze się skończyło, gdy Napierska stanęła po stronie Kaśki i zagroziła telefonem do kuratorium, żeby opisać, jakie zwyczaje panują w szkole, w której pozwala się znieważać matkę uczennicy i jeszcze się jej grozi.
– Usiądź, uspokój się. A co do normalności mojej matki, to jej dwie siostry uważają, że to co ty nazywasz normalnością, jest nienormalne właśnie, bo kto to widział, żeby kobieta, która została wdową nie mając jeszcze czterdziestki, poświęciła się całkowicie dzieciom. Tak więc sama widzisz, że to co dla jednych normalne, dla innych normalne nie jest.
– Ale czemu ona wybiera takich, co? Powiedz, potrafisz to mi wytłumaczyć? Czemu takich?
– A kto to wie? A co ze mną? Sama się śmiejesz, że do mnie margines ciągnie.
– Bo i ciągnie, ale ty do marginesu nie ciągniesz, a to już jest zasadnicza różnica.
– Może i tak, ale czemu ja się podobam tym wszystkim, jak to mówisz, popaprańcom?
 – A kto to wie? I zobacz, jak ja mogę stąd wyjechać, co? No jak? A gdyby mnie teraz tutaj nie było?
 – No właśnie. A Lasse? Odezwał się?
– Nie.                                                                                                                                                        – W ogóle? Nie zadzwonił nawet?
 – Nie zadzwonił, nie napisał, nie przyjechał… Jak widzisz, mój wyjazd był mu najwyraźniej na rękę. Uwolniłam go od siebie, zwróciłam mu wolność i cześć pieśni. I on jest zadowolony, i ja też. Chyba też…
– Przede mną nie musisz udawać. – Ewa przyjrzała się Kaśce z uwagą. – Nie musisz udawać, że jesteś zadowolona z tego braku zainteresowania.
– Cholera jasna! Jeszcze tylko mi twojego śledztwa brakuje! Z czego mam być zadowolona? Liczyłam na to, że zadzwoni, że będzie pytał dlaczego, że będzie prosił albo po mnie przyjedzie! A on? Nie napisał, nie zadzwonił, nie przyjechał. Jednym słowem, uwolnił się ode mnie i jest mu z tym dobrze. A właściwe to ja go od siebie uwolniłam i dałam wolną rękę tej całej Gunie, czy jak jej tam naprawdę jest, bo tego też tak do końca nie wiem. Przynajmniej Lasse mówił do niej inaczej, z taką czułością. I to mnie, między innymi oczywiście, wyprowadzało z równowagi.
– Byłaś najzwyczajniej zazdrosna.
– Zazdrosna? A pewnie, jak cholera! A on mi nie ułatwiał sprawy. Nigdy nie dał wyraźnie do zrozumienia, że między nią a nim już wszystko definitywnie skończone, przynajmniej ja tego nie zauważyłam.
– I dlatego zwiałaś?
– Między innymi. Miałam nadzieję, a właściwie byłam pewna, że mój nagły wyjazd
go przerazi. Ale prawda jest też taka, że nie mogłam tam już wytrzymać.
– Jeśli żałujesz, to może ty pierwsza zadzwoń?
– Mam zadzwonić? Pierwsza? Ty chyba oszalałaś! I co mu powiem? Cześć, wyjechałam, bo byłam zazdrosna, a teraz żałuję, więc wracam. Przyjmiesz mnie z powrotem? A jeśli w słuchawce usłyszę jej głos?
– O tym się nie przekonasz, dopóki nie zadzwonisz. Może dobrze by było, gdybyś się jednak przekonała, czy miałaś rację?

Komentarze

Popularne posty