E jak Ewa (77)
– Moja matka leży w szpitalu! Pobił ją ten jej nowy fagas,
rozumiesz? Ta nędzna kreatura, pijaczyna, ten obszczymur pieprzony! – Kaśka
przemierzała pokój wielkimi krokami. – Doigrała się stara idiotka, nie ma co. A
tyle razy jej mówiłam, żeby sobie dała spokój, żeby nie zadawała się z
elementem. Tyle razy! Ale gdzie tam! Mogłam sobie pogadać. Zresztą, sama wiesz
najlepiej, jak to z nią jest. Z wyprowadzania pijaków na ludzi zrobiła swoją
misję życiową i ma, doczekała się!
– Mocno ją pobił?
Ewa za późno zdała sobie sprawę, że zadała idiotyczne pytanie. Wiadomo przecież, że skoro leżała w szpitalu, to musiał pobić dotkliwie. Matka Kaśki zawsze zadawała się z ludźmi, których na salony nikt by nie wpuścił, ale ten jej ostatni partner był chyba najgorszy spośród wszystkich swoich poprzedników. Kiedyś się obie zastanawiały nad tym, co tę kobietę ciągnie do kogoś takiego? Niebrzydka, energiczna, zaradna i zawsze w towarzystwie mężczyzn. Nikogo to towarzystwo by nie dziwiło, ostatecznie stara Zielińska tak naprawdę stara jeszcze nie była, za to atrakcyjna jak mało która, gdyby nie to, że ci jej towarzysze zawsze pochodzili spod ciemnej gwiazdy. Kaśka zrobiła nawet kiedyś, gdy chodziły jeszcze obie do liceum, listę narzeczonych matki. Żaden z nich nigdy nie pracował, każdy pił, wielu siedziało w kryminale. Na wyrzuty robione przez córkę Zielińska miała tylko jedną odpowiedź: – Do domu ci ich nie sprowadzam. Tatusiu na żadnego mówić nie każę. Jesteś ubrana, najedzona, masz własne mieszkanie. Swoje życie ułożysz po swojemu, a moim zajmę się sama. Nie musisz się mnie wstydzić. Inni mają gorszych rodziców. – Kaśce nigdy do głowy by nie przyszło, by wstydzić się matki, ale cierpiała nieraz, patrząc jak ta spacerowała z coraz to innym facetem pod rękę. A teraz Zielińska doigrała się i wylądowała w szpitalu.
– Straciła przytomność i do tej pory jej nie odzyskała. Ma połamane żebra, wybite zęby. Jest cała posiniaczona. Odesłali mnie do domu. Mają zadzwonić, gdy się obudzi. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić i przyszłam do ciebie.
– A co z tym facetem? Zawiadomiłaś policję?
– Sąsiedzi matki to zrobili. Dzięki nim jej nie zabił. A potem zadzwonili do mnie. Jak przybiegłam, to ten gnój zamknął przede mną drzwi i powiedział, żebym się wynosiła z jego mieszkania i nie wtrącała w sprawy jego i Janeczki. Rozumiesz? Jego mieszkanie, jego Janeczka!
– I jak sobie poradziłaś?
– Policja się nim zajęła. A ja od razu wymieniłam zamek w mieszkaniu, a rzeczy tego popaprańca spakowałam i zaniosłam na posterunek. Krzywili się trochę, że niby co mają z tymi klamotami zrobić, ale już tego nie słuchałam. Na szczęście matka zachowała trochę rozsądku i żadnego z tych oprychów nigdy nie zameldowała u siebie i tego też nie. Boże ty mój! Jak ona mogła ? Jak ona mogła doprowadzić się do takiego stanu? Czy na świecie nie ma innych mężczyzn? Co ją pociąga w tych wszystkich życiowych nieudacznikach? Na co ma nadzieję? Że taki ktoś nigdy nie odejdzie tak jak mój ojciec? Że nie ma dokąd odejść? Ale popatrz ilu ich było, pięciu, ośmiu? I wszyscy odeszli. Jeden po drugim. Wiesz, ja ją chyba ubezwłasnowolnię, tę moją matkę! Ubezwłasnowolnię, jak amen w pacierzu! Będzie siedziała w domu, a na wyjście na miasto będę jej wydawać specjalne przepustki! Załatwię tę moją cholerną matkę, zobaczysz! Dla jej własnego dobra ją załatwię!
– Mocno ją pobił?
Ewa za późno zdała sobie sprawę, że zadała idiotyczne pytanie. Wiadomo przecież, że skoro leżała w szpitalu, to musiał pobić dotkliwie. Matka Kaśki zawsze zadawała się z ludźmi, których na salony nikt by nie wpuścił, ale ten jej ostatni partner był chyba najgorszy spośród wszystkich swoich poprzedników. Kiedyś się obie zastanawiały nad tym, co tę kobietę ciągnie do kogoś takiego? Niebrzydka, energiczna, zaradna i zawsze w towarzystwie mężczyzn. Nikogo to towarzystwo by nie dziwiło, ostatecznie stara Zielińska tak naprawdę stara jeszcze nie była, za to atrakcyjna jak mało która, gdyby nie to, że ci jej towarzysze zawsze pochodzili spod ciemnej gwiazdy. Kaśka zrobiła nawet kiedyś, gdy chodziły jeszcze obie do liceum, listę narzeczonych matki. Żaden z nich nigdy nie pracował, każdy pił, wielu siedziało w kryminale. Na wyrzuty robione przez córkę Zielińska miała tylko jedną odpowiedź: – Do domu ci ich nie sprowadzam. Tatusiu na żadnego mówić nie każę. Jesteś ubrana, najedzona, masz własne mieszkanie. Swoje życie ułożysz po swojemu, a moim zajmę się sama. Nie musisz się mnie wstydzić. Inni mają gorszych rodziców. – Kaśce nigdy do głowy by nie przyszło, by wstydzić się matki, ale cierpiała nieraz, patrząc jak ta spacerowała z coraz to innym facetem pod rękę. A teraz Zielińska doigrała się i wylądowała w szpitalu.
– Straciła przytomność i do tej pory jej nie odzyskała. Ma połamane żebra, wybite zęby. Jest cała posiniaczona. Odesłali mnie do domu. Mają zadzwonić, gdy się obudzi. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić i przyszłam do ciebie.
– A co z tym facetem? Zawiadomiłaś policję?
– Sąsiedzi matki to zrobili. Dzięki nim jej nie zabił. A potem zadzwonili do mnie. Jak przybiegłam, to ten gnój zamknął przede mną drzwi i powiedział, żebym się wynosiła z jego mieszkania i nie wtrącała w sprawy jego i Janeczki. Rozumiesz? Jego mieszkanie, jego Janeczka!
– I jak sobie poradziłaś?
– Policja się nim zajęła. A ja od razu wymieniłam zamek w mieszkaniu, a rzeczy tego popaprańca spakowałam i zaniosłam na posterunek. Krzywili się trochę, że niby co mają z tymi klamotami zrobić, ale już tego nie słuchałam. Na szczęście matka zachowała trochę rozsądku i żadnego z tych oprychów nigdy nie zameldowała u siebie i tego też nie. Boże ty mój! Jak ona mogła ? Jak ona mogła doprowadzić się do takiego stanu? Czy na świecie nie ma innych mężczyzn? Co ją pociąga w tych wszystkich życiowych nieudacznikach? Na co ma nadzieję? Że taki ktoś nigdy nie odejdzie tak jak mój ojciec? Że nie ma dokąd odejść? Ale popatrz ilu ich było, pięciu, ośmiu? I wszyscy odeszli. Jeden po drugim. Wiesz, ja ją chyba ubezwłasnowolnię, tę moją matkę! Ubezwłasnowolnię, jak amen w pacierzu! Będzie siedziała w domu, a na wyjście na miasto będę jej wydawać specjalne przepustki! Załatwię tę moją cholerną matkę, zobaczysz! Dla jej własnego dobra ją załatwię!
Komentarze
Prześlij komentarz