E jak Ewa (71)
Ewa nieźle się bawiła, obserwując zabiegi koleżanki, która
usilnie się starała,
by przy Makarym wypaść na subtelną i wrażliwą. Ciekawe, co by on powiedział, gdyby usłyszał jedną z jej wiązanek, pomyślała z rozbawieniem. A Makary? Też nie lepszy. Już dawno ją przejrzał, poznał jej zamiary, a teraz bawi się z nią w kotka i myszkę. I my wychowujemy młodzież, uśmiechnęła się do własnych myśli. Ciekawe, jakby jej uczniowie zareagowali, widząc Jędrzeja z kiełbasą za pazuchą, zmierzającego do niej na rodzinną imprezkę! Roześmiała się na całe gardło, ubawiona własnymi wspomnieniami. Alina podskoczyła na krześle, gwałtownie wyrwana z ciszy, w której się bez reszty pogrążyła i spojrzała w jej stronę, nie kryjąc wrogości.
– Z czego się tak cieszysz? – zaczęła zaczepnie. – Przypomniałaś sobie coś zabawnego? Może opowiesz i nam kilka zabawnych historyjek, żebyśmy pośmiali się razem z tobą? – Rozsiadła się wygodnie na krześle, gotując się do kolejnego ataku. Makary obserwował zajście z rodzajem rozbawienia na twarzy, nie próbując wtrącać się do rozmowy.
– Być może podzieliłabym się z tobą moimi historyjkami, jak to raczyłaś zauważyć, gdyby ci piana z ust nie ściekała, moja droga! – odparowała Ewa, wściekła, że Alina wyładowuje na niej złość w obecności kolegów za to, że nie udało jej się wprowadzić w życie swoich zamiarów.
– O, a może ty nie wiesz, skąd ta piana, co?
– A guzik mnie to wszystko obchodzi. Odczep się wreszcie. Siedzisz nabzdyczona od samego rana, aż strach się do ciebie odezwać. Nie wiń mnie za coś, czego nie zrobiłam, dobrze?
– A ty nie udawaj, że czytasz! – Spojrzała na Makarego, który z miną człowieka nieświadomego obecności innych ludzi wokół wertował kolejne strony przeczytanej wcześniej gazety.
– Załatwiajcie swoje sprawy sami, bez mojego udziału.
– Nasze sprawy? O czym ty mówisz? Ja i Alina nie mamy naszych spraw. Ją spytaj, o co w tym wszystkim chodzi, bo nie wiem. I wolałbym, żebyście nie mieszały mnie w tę dziecinadę – odparł z godnością. Siedzący nieopodal dyrektor nadstawił uszu, by nie uronić przypadkiem żadnego słowa. Od dawna już słyszał plotki o Alinie szturmującej Makarego i teraz z zaciekawieniem czekał na rozwój wypadków.
– To wy nie mieszajcie mnie!
– Nie mam zamiaru przepraszać cię za to, że ktoś błędnie zinterpretował moje intencje – odparował, spoglądając w stronę Aliny. – Panie wybaczą, że je opuszczę. Uśmiechnął się i wyszedł z pokoju, zostawiając je same. Alina zwróciła się w stronę Ewy.
– Ofelia pierdolona, patrzcie państwo! Niewiniątko sakramenckie! Ty nie wiesz, o co mi chodzi? Nie wiesz, tak?
– Odczep się, wariatko! Wychodzę stąd, nie chcę cię już dłużej słuchać! Mam dość i ciebie, i jego! – Ewa zerwała się z miejsca i ruszyła w stronę drzwi.
– Nie wychodź! No coś ty, pogniewałaś się? Daj spokój, przecież wiesz, że mam niewyparzoną gębę, jeszcze mnie nie znasz?
– A znam, znam! Ale przy Makarym się pilnujesz, a na mnie po prostu się wyżywasz.
– Pilnuję się, pilnuję! – Alina zaczęła przedrzeźniać koleżankę, nie zważając na dyrektora, któremu oczy wychodziły z orbit. – A przy kim mam się pilnować jak nie przy nim? A jeżeli przy tobie nie mogę być sobą, to przy kim?
– Bądź sobą kiedy tylko chcesz, ale przestań na mnie ciągle bluźnić. Znieść już tego nie mogę.
– Słyszałaś o tych intencjach? – Alina zwróciła się do niej jak gdyby nigdy nic, rezygnując z poprzednich pretensji. – To dotyczyło mnie, jeśli jeszcze masz wątpliwości.
by przy Makarym wypaść na subtelną i wrażliwą. Ciekawe, co by on powiedział, gdyby usłyszał jedną z jej wiązanek, pomyślała z rozbawieniem. A Makary? Też nie lepszy. Już dawno ją przejrzał, poznał jej zamiary, a teraz bawi się z nią w kotka i myszkę. I my wychowujemy młodzież, uśmiechnęła się do własnych myśli. Ciekawe, jakby jej uczniowie zareagowali, widząc Jędrzeja z kiełbasą za pazuchą, zmierzającego do niej na rodzinną imprezkę! Roześmiała się na całe gardło, ubawiona własnymi wspomnieniami. Alina podskoczyła na krześle, gwałtownie wyrwana z ciszy, w której się bez reszty pogrążyła i spojrzała w jej stronę, nie kryjąc wrogości.
– Z czego się tak cieszysz? – zaczęła zaczepnie. – Przypomniałaś sobie coś zabawnego? Może opowiesz i nam kilka zabawnych historyjek, żebyśmy pośmiali się razem z tobą? – Rozsiadła się wygodnie na krześle, gotując się do kolejnego ataku. Makary obserwował zajście z rodzajem rozbawienia na twarzy, nie próbując wtrącać się do rozmowy.
– Być może podzieliłabym się z tobą moimi historyjkami, jak to raczyłaś zauważyć, gdyby ci piana z ust nie ściekała, moja droga! – odparowała Ewa, wściekła, że Alina wyładowuje na niej złość w obecności kolegów za to, że nie udało jej się wprowadzić w życie swoich zamiarów.
– O, a może ty nie wiesz, skąd ta piana, co?
– A guzik mnie to wszystko obchodzi. Odczep się wreszcie. Siedzisz nabzdyczona od samego rana, aż strach się do ciebie odezwać. Nie wiń mnie za coś, czego nie zrobiłam, dobrze?
– A ty nie udawaj, że czytasz! – Spojrzała na Makarego, który z miną człowieka nieświadomego obecności innych ludzi wokół wertował kolejne strony przeczytanej wcześniej gazety.
– Załatwiajcie swoje sprawy sami, bez mojego udziału.
– Nasze sprawy? O czym ty mówisz? Ja i Alina nie mamy naszych spraw. Ją spytaj, o co w tym wszystkim chodzi, bo nie wiem. I wolałbym, żebyście nie mieszały mnie w tę dziecinadę – odparł z godnością. Siedzący nieopodal dyrektor nadstawił uszu, by nie uronić przypadkiem żadnego słowa. Od dawna już słyszał plotki o Alinie szturmującej Makarego i teraz z zaciekawieniem czekał na rozwój wypadków.
– To wy nie mieszajcie mnie!
– Nie mam zamiaru przepraszać cię za to, że ktoś błędnie zinterpretował moje intencje – odparował, spoglądając w stronę Aliny. – Panie wybaczą, że je opuszczę. Uśmiechnął się i wyszedł z pokoju, zostawiając je same. Alina zwróciła się w stronę Ewy.
– Ofelia pierdolona, patrzcie państwo! Niewiniątko sakramenckie! Ty nie wiesz, o co mi chodzi? Nie wiesz, tak?
– Odczep się, wariatko! Wychodzę stąd, nie chcę cię już dłużej słuchać! Mam dość i ciebie, i jego! – Ewa zerwała się z miejsca i ruszyła w stronę drzwi.
– Nie wychodź! No coś ty, pogniewałaś się? Daj spokój, przecież wiesz, że mam niewyparzoną gębę, jeszcze mnie nie znasz?
– A znam, znam! Ale przy Makarym się pilnujesz, a na mnie po prostu się wyżywasz.
– Pilnuję się, pilnuję! – Alina zaczęła przedrzeźniać koleżankę, nie zważając na dyrektora, któremu oczy wychodziły z orbit. – A przy kim mam się pilnować jak nie przy nim? A jeżeli przy tobie nie mogę być sobą, to przy kim?
– Bądź sobą kiedy tylko chcesz, ale przestań na mnie ciągle bluźnić. Znieść już tego nie mogę.
– Słyszałaś o tych intencjach? – Alina zwróciła się do niej jak gdyby nigdy nic, rezygnując z poprzednich pretensji. – To dotyczyło mnie, jeśli jeszcze masz wątpliwości.
Komentarze
Prześlij komentarz