E jak Ewa (68)
Zosia poderwała się z miejsca. Zebrała ze stołu kubki, wstawiając je do
zlewu. Zdenerwowała się tym nagłym zwrotem w ich rozmowie, zwłaszcza, że
jeszcze przed chwilą pomyślała dokładnie tak samo. Popatrzyła na
siostrę i popukała się w czoło.
– Ty to już całkiem zgłupiałaś, wiesz? – krzyknęła. – Jak ty rodzinę rozbiłaś, co? Jak ty rodzinę rozbić mogłaś, skoro o tej rodzinie nic a nic nie wiedziałaś, a jak się dowiedziałaś, to i rodziny już nie było, głupia ty! Nie denerwuj mnie lepiej i myśl, jak tu z Ewką sprawę załatwić, żeby nam łbów nie pourywała, jak się dowie, że tyle czasu coś ukrywałyśmy. W Krystynę jakby piorun strzelił.
– Nam pourywa? My ukrywamy? Ty ukrywałaś, więc tobie urwie! Ja niczego nie ukrywałam, siostro droga, niczego!
– Tak? To taka jesteś? Zostawisz mnie teraz sama z tym bałaganem? A sama przed chwilą mówiłaś, że się czegoś domyślałaś, to nic nie znaczy?
– Domyślać się to nie to samo, co wiedzieć. Krystyna zmierzyła siostrę od stóp do głów i majestatycznie wyszła z kuchni. Z korytarza doszła Zosię jej uwaga, wypowiedziana jakby od niechcenia.
– I radzę ci, powiedz jej jak najszybciej, bo z każdym dniem będzie gorzej. Ale sama o tym wiesz, prawda? Wiesz, jaka Ewa jest! Ty dobrze wiesz! Awanturę zrobi, ale najgorsze będzie to, co po awanturze nastąpi! Nie odezwie się. Do końca życia się do ciebie nie odezwie i ja nic na to nie poradzę. – Zosia wybiegła z kuchni za siostrą.
– Co za małpa wstrętna! Mściwa jak mało kto. Czy to człowiek błędu już popełnić nie może? Co? Ona błędów żadnych nie popełnia? Krystyna popatrzyła tylko na siostrę i zaśmiała się.
– O to właśnie chodzi, nie rozumiesz? O to właśnie chodzi! Moja córka boi się jak diabeł święconej wody popełniania błędów. Swoich i moich. Przede wszystkim moich, nie rozumiesz? Ona wybiera swoje własne drogi.
– Krystyna, co robić? Mówić, czy nie? Jeżeli to kanalia, powiedzieć trzeba, ale jak to dobry człowiek, to zmarnujemy jej szansę na udane życie…
– A skąd ja mam wiedzieć, co robić? Ja mam zdecydować? Ty decyduj, przyniosłaś te rewelacje do domu, to teraz się martw. Ale tylko tyle ci powiem, ja ponad trzydzieści lat temu szukałam takich informacji, sama wiesz najlepiej. Pisałam, pytałam, nikt nic nie wiedział. Pewnie nic by to nie dało, gdybym wiedziała od początku, ale nie wiedziałam. Dzisiaj nie mogę powiedzieć, co by było gdyby…Ale tak czy siak, podjęłabym swoją własną i świadomą decyzję. Bo jak ją podejmowałam, to już świadoma nie byłam, bo w mojej głowie stał tylko Janek, rozumiesz?
– Ty to już całkiem zgłupiałaś, wiesz? – krzyknęła. – Jak ty rodzinę rozbiłaś, co? Jak ty rodzinę rozbić mogłaś, skoro o tej rodzinie nic a nic nie wiedziałaś, a jak się dowiedziałaś, to i rodziny już nie było, głupia ty! Nie denerwuj mnie lepiej i myśl, jak tu z Ewką sprawę załatwić, żeby nam łbów nie pourywała, jak się dowie, że tyle czasu coś ukrywałyśmy. W Krystynę jakby piorun strzelił.
– Nam pourywa? My ukrywamy? Ty ukrywałaś, więc tobie urwie! Ja niczego nie ukrywałam, siostro droga, niczego!
– Tak? To taka jesteś? Zostawisz mnie teraz sama z tym bałaganem? A sama przed chwilą mówiłaś, że się czegoś domyślałaś, to nic nie znaczy?
– Domyślać się to nie to samo, co wiedzieć. Krystyna zmierzyła siostrę od stóp do głów i majestatycznie wyszła z kuchni. Z korytarza doszła Zosię jej uwaga, wypowiedziana jakby od niechcenia.
– I radzę ci, powiedz jej jak najszybciej, bo z każdym dniem będzie gorzej. Ale sama o tym wiesz, prawda? Wiesz, jaka Ewa jest! Ty dobrze wiesz! Awanturę zrobi, ale najgorsze będzie to, co po awanturze nastąpi! Nie odezwie się. Do końca życia się do ciebie nie odezwie i ja nic na to nie poradzę. – Zosia wybiegła z kuchni za siostrą.
– Co za małpa wstrętna! Mściwa jak mało kto. Czy to człowiek błędu już popełnić nie może? Co? Ona błędów żadnych nie popełnia? Krystyna popatrzyła tylko na siostrę i zaśmiała się.
– O to właśnie chodzi, nie rozumiesz? O to właśnie chodzi! Moja córka boi się jak diabeł święconej wody popełniania błędów. Swoich i moich. Przede wszystkim moich, nie rozumiesz? Ona wybiera swoje własne drogi.
– Krystyna, co robić? Mówić, czy nie? Jeżeli to kanalia, powiedzieć trzeba, ale jak to dobry człowiek, to zmarnujemy jej szansę na udane życie…
– A skąd ja mam wiedzieć, co robić? Ja mam zdecydować? Ty decyduj, przyniosłaś te rewelacje do domu, to teraz się martw. Ale tylko tyle ci powiem, ja ponad trzydzieści lat temu szukałam takich informacji, sama wiesz najlepiej. Pisałam, pytałam, nikt nic nie wiedział. Pewnie nic by to nie dało, gdybym wiedziała od początku, ale nie wiedziałam. Dzisiaj nie mogę powiedzieć, co by było gdyby…Ale tak czy siak, podjęłabym swoją własną i świadomą decyzję. Bo jak ją podejmowałam, to już świadoma nie byłam, bo w mojej głowie stał tylko Janek, rozumiesz?
Komentarze
Prześlij komentarz