E jak Ewa (67)



– Bo ja ci wszystkiego nie powiedziałam. Pamiętasz, jak poszłam do tego Maćka,
gdy szukaliśmy Jagody?
– Pewnie, ale co, znalazłaś u niego Jagodę i nie powiedziałaś, czy co?
– O Boże drogi! Zamknij się i słuchaj! On mi wtedy powiedział, że z tą Aśką i z nim to prawda. – Popatrzyła na siostrę, która nie zareagowała na usłyszaną przed chwilą rewelację.
– Co, nic nie rozumiesz? Pamiętasz? Bielska powiedziała o sąsiedzie, z którym wasza Aśka romansowała, a to był właśnie Maciek. I on mi się wtedy do tego przyznał.
– Kiedy ci to powiedział?
– Głucha jesteś, czy co? Przecież ci mówię!
– No, to trochę czasu minęło, nie uważasz? I co, sumienie cię wreszcie ruszyło, że dopiero po miesiącu o tym mówisz? – O dziwo Krystyna nawet nie podniosła głosu.
– Sumienie, sumienie! Pomyślałam, że Ewa powinna o tym wiedzieć, żeby nie wpaść tak jak…, no jak śliwka w kompot.
– Tak jak ja? To chciałaś powiedzieć? I co teraz zrobisz? Jak powiesz, że wiesz o tym od miesiąca i milczysz? – Krystyna zamyśliła się nad tym, co powiedziała Zosia. Czy to właśnie one powinny uświadomić Ewie, że nie wszystko w jej układzie z Maćkiem jest jasne? Czy gdyby ona sama znała prawdę o Janku, zmieniłaby swoje życie? Nie związałaby się z nim? Wyszłaby za kogoś innego? Czy ktoś inny dałby jej dwoje dzieci, które wypełniły całe jej życie i nadały sens nawet najcięższym momentom? Przy Janku nie zaznała za dużo szczęścia, ale przecież, gdy odszedł, miała niewiele ponad trzydzieści lat i mogła dowolnie ułożyć dalsze życie, a jednak nie spojrzała już na żadnego mężczyznę. Dlaczego? Może jednak Janek był jej pisany, może był jej połówką jabłka? Kto powiedział, że dwie połówki tego samego jabłka spędzą swoje dni w szczęściu? Czy dla Ewy nie jest już za późno? Przecież ona sama pogodziła się z prawdą, którą w końcu Janek jej wyznał i słyszeć nie chciała o rozstaniu. Zerwałaby z nim, gdyby wiedziała o wszystkim wcześniej?
– Ja przeczuwałam, że coś jest nie tak, ale ty nic nie mówiłaś, więc potem pomyślałam, że coś sobie tam ubzdurałam – odezwała się po chwili. – Ależ z niego kanalia. Najpierw żonę Zbyszka na złą drogę sprowadził, a teraz za Ewą chodzi.
– Oj!– Zosia nie mogła ukryć rozdrażnienia – ty jak już coś powiesz! A kto teraz ją na złą drogę sprowadza, co? A co ty myślisz, że ten Maciek to jedyny był? Ty pomyśl najpierw trochę. Ona sama na złą drogę zeszła i to już dawno temu, jeszcze przed ślubem ze Zbyszkiem. – Zosia zamilkła na chwilę.
– To co robimy? – spytała.
– A co możemy zrobić?
– Powiedzieć Ewie, to chyba jasne?
– I co potem?
– Co potem? Co z tobą? Ewa zdecyduje, co potem, a nie my.
– Jak on ci się do tego przyznał? Tłumaczył się jakoś? Czemu mi od razu nie powiedziałaś? Jak wyjaśnisz Ewie, że dopiero teraz jej o tym mówisz?
– Obiecał, że sam wszystko wyjaśni, prosił mnie tylko o czas. Ale czas mija, a on niczego nie wyjaśnia. To swołocz jakiś, mówię ci! Same chyba musimy?
– A jeżeli jest już za późno? Sama wiesz, Ewa uparta jest jak osioł. Jak raz coś postanowi, to nie ma odwrotu. Jeśli Ewa… no wiesz, zdecyduje tak jak ja kiedyś?
– No to niech zdecyduje, ale ja jej muszę powiedzieć prawdę, bo gdyby jej się kiedy coś nie udało, to ja bym sobie tego nie darowała. Rozumiesz? Poza tym, nie ma się co na zapas zamartwiać. Janek był żonaty, a ten nie, z tym to całkiem inna para kaloszy.
– Zosia, a jeśli to prawda? To, że grzechy rodziców przechodzą na ich dzieci i mszczą się na nich? Zobacz, co się dzieje, zobacz tylko na Zbyszka. Czy moje dzieci będą pokutować, za to że ja kiedyś rozbiłam inną rodzinę? – głos Krystyny niebezpiecznie zadrżał.

Komentarze

Popularne posty