E jak Ewa (66)
Siedziały obie z Krystyną przy kuchennym stole, pijąc kawę.
Zosia pamiętała,
że jeszcze dawniej, gdy żyła mama, też siadały wszystkie właśnie tu, w kuchni, mając przed sobą okno z widokiem na podwórze i las i opowiadając, co się wydarzyło w szkole czy pracy. Mama wspominała też czasy swojej młodości, opowiadała o dziadkach i ich ojcu. Ile czasu minęło od tamtej pory? Dwadzieścia lat, a może jeszcze więcej? Najmilej było zimą, gdy w stojącym w kącie kaflowym piecu trzaskały polana przyniesionego z lasu drewna. Boże! Ile to się one tego drewna razem z mamą nanosiły! Najwięcej ona i Krystyna, bo Hanka zawsze miała fory, najstarsza przecież, a na węgiel nie było pieniędzy. Zresztą, na nic nie było pieniędzy. Od tamtego czasu niewiele się w tej kuchni zmieniło, właściwie nic poza meblami. Krystynie też się nie za dobrze powodziło. Zosia przyjrzała się siostrze, która siedziała teraz z kubkiem w ręku, podpierając pięścią policzek. Najbardziej z całej trójki podobna do mamy, życie też miała podobne. Same kłopoty i bieda. A jeśli to prawda, co mówią, że jak ktoś do kogoś jest tak bardzo podobny, to i sam kroczy przez życie podobną ścieżką? Przecież teraz najbardziej podobna jest Ewa! Czy ją też czeka takie życie? A jeżeli Maciek to kanalia niewarta zachodu? Jeżeli zwiódł ją wtedy, gdy poszła do niego w poszukiwaniu Jagody i gdy zapewniał, że Aśka mu się po prostu narzuciła? Że na początku nie wiedział, że jest mężatką, a potem nie mógł się od niej uwolnić i bał się, że o wszystkim opowie Zbyszkowi, a on już wtedy zainteresował się Ewą? Uprosił ją wówczas, by o niczym nie powiedziała ani Ewie, ani nikomu innemu, ale czy dobrze zrobiła, zachowując te wiadomości dla siebie? Czy Krystyna też by się tak zachowała, gdyby chodziło o jej córkę, gdyby ją, naturalnie, miała? Matko Boska! Z wrażenia o mało nie wylała kawy, przecież Janek tak samo mówił, tak samo oszukał Krystynę! I jakie życie jej zgotował? A jeśli on, ten Maciek, jest taki sam jak Janek? Myśli kłębiły się w jej głowie, a na twarzy wystąpiły wypieki. Nie zauważyła nawet, że Krystyna już od dłuższej chwili uważnie się jej przygląda. Zadane przez siostrę pytanie wytrąciło ją do reszty z równowagi i poczuła się jak złodziej przyłapany na gorącym uczynku.
– Co się dzieje? – Krystyna nie spuszczała z niej wzroku. Znała siostrę nie gorzej od własnych dzieci i przeczuwała, że Zosia boryka się z jakimś problemem.
– Co? A co ma się dziać?
– Nie wiem, może nic, ale do tej pory, gdy zaczynałaś mówić sama do siebie, zawsze coś się działo.
– Mówiłam sama do siebie? I co? – Zosia zaśmiała się nerwowo. Na śmierć zapomniała o tym paskudnym nawyku, z którym bezskutecznie próbowała kiedyś walczyć.
– Nie bój się, nic konkretnego nie powiedziałaś, ale mamroczesz coś pod nosem, to wystarczy, żeby wiedzieć, że coś jest nie tak. No to jak, mówisz czy nie?
– Powiem, ale jak mi obiecasz, że się nie zdenerwujesz. Już dawno bym ci powiedziała, ale się bałam. – Krystyna przyjrzała jej się uważnie i odstawiła kubek.
– Jak mi powiesz, że zabawiłaś się w Hankę i za moimi plecami spiskowałaś z Bielską, to lepiej nie mów! – ostrzegła.
– Aj, ale ty głupia jesteś! – zdenerwowała się. – Nie o Hankę i Bielską się martw, ale o Ewę.
– O Ewę? A o co ci chodzi? – Krystyna wyprostowała zgarbione dotąd plecy.
że jeszcze dawniej, gdy żyła mama, też siadały wszystkie właśnie tu, w kuchni, mając przed sobą okno z widokiem na podwórze i las i opowiadając, co się wydarzyło w szkole czy pracy. Mama wspominała też czasy swojej młodości, opowiadała o dziadkach i ich ojcu. Ile czasu minęło od tamtej pory? Dwadzieścia lat, a może jeszcze więcej? Najmilej było zimą, gdy w stojącym w kącie kaflowym piecu trzaskały polana przyniesionego z lasu drewna. Boże! Ile to się one tego drewna razem z mamą nanosiły! Najwięcej ona i Krystyna, bo Hanka zawsze miała fory, najstarsza przecież, a na węgiel nie było pieniędzy. Zresztą, na nic nie było pieniędzy. Od tamtego czasu niewiele się w tej kuchni zmieniło, właściwie nic poza meblami. Krystynie też się nie za dobrze powodziło. Zosia przyjrzała się siostrze, która siedziała teraz z kubkiem w ręku, podpierając pięścią policzek. Najbardziej z całej trójki podobna do mamy, życie też miała podobne. Same kłopoty i bieda. A jeśli to prawda, co mówią, że jak ktoś do kogoś jest tak bardzo podobny, to i sam kroczy przez życie podobną ścieżką? Przecież teraz najbardziej podobna jest Ewa! Czy ją też czeka takie życie? A jeżeli Maciek to kanalia niewarta zachodu? Jeżeli zwiódł ją wtedy, gdy poszła do niego w poszukiwaniu Jagody i gdy zapewniał, że Aśka mu się po prostu narzuciła? Że na początku nie wiedział, że jest mężatką, a potem nie mógł się od niej uwolnić i bał się, że o wszystkim opowie Zbyszkowi, a on już wtedy zainteresował się Ewą? Uprosił ją wówczas, by o niczym nie powiedziała ani Ewie, ani nikomu innemu, ale czy dobrze zrobiła, zachowując te wiadomości dla siebie? Czy Krystyna też by się tak zachowała, gdyby chodziło o jej córkę, gdyby ją, naturalnie, miała? Matko Boska! Z wrażenia o mało nie wylała kawy, przecież Janek tak samo mówił, tak samo oszukał Krystynę! I jakie życie jej zgotował? A jeśli on, ten Maciek, jest taki sam jak Janek? Myśli kłębiły się w jej głowie, a na twarzy wystąpiły wypieki. Nie zauważyła nawet, że Krystyna już od dłuższej chwili uważnie się jej przygląda. Zadane przez siostrę pytanie wytrąciło ją do reszty z równowagi i poczuła się jak złodziej przyłapany na gorącym uczynku.
– Co się dzieje? – Krystyna nie spuszczała z niej wzroku. Znała siostrę nie gorzej od własnych dzieci i przeczuwała, że Zosia boryka się z jakimś problemem.
– Co? A co ma się dziać?
– Nie wiem, może nic, ale do tej pory, gdy zaczynałaś mówić sama do siebie, zawsze coś się działo.
– Mówiłam sama do siebie? I co? – Zosia zaśmiała się nerwowo. Na śmierć zapomniała o tym paskudnym nawyku, z którym bezskutecznie próbowała kiedyś walczyć.
– Nie bój się, nic konkretnego nie powiedziałaś, ale mamroczesz coś pod nosem, to wystarczy, żeby wiedzieć, że coś jest nie tak. No to jak, mówisz czy nie?
– Powiem, ale jak mi obiecasz, że się nie zdenerwujesz. Już dawno bym ci powiedziała, ale się bałam. – Krystyna przyjrzała jej się uważnie i odstawiła kubek.
– Jak mi powiesz, że zabawiłaś się w Hankę i za moimi plecami spiskowałaś z Bielską, to lepiej nie mów! – ostrzegła.
– Aj, ale ty głupia jesteś! – zdenerwowała się. – Nie o Hankę i Bielską się martw, ale o Ewę.
– O Ewę? A o co ci chodzi? – Krystyna wyprostowała zgarbione dotąd plecy.
Komentarze
Prześlij komentarz