E jak Ewa (49)



– Co ja mam niby rozgrywać? Niczego nie będę rozgrywać. Jeśli nie życzysz sobie mojego towarzystwa, to po prostu powiedz. Makaremu powiedz. I nie licz na to, że zacznę udawać nagłą chorobę. Więcej mnie w nic nie wrobisz, rozumiesz? – stwierdziła zadziornie Ewa.
– Nie jęcz już, dobrze? Biadolisz jak stara panna. Ale z niego skurwysyn, nie uważasz? – Alina zaczęła chodzić nerwowo od okna do okna, uderzając dłonią o udo. Widać było, że jest poirytowana. Tak bardzo się starała, a jednak znowu jej się nie udało wmanewrować Makarego w spotkanie sam na sam.
– Z kogo?
– No, z kogo? O kim ja mówię? Przecież, że o Makarym, a ty o kim myślisz, o dyrektorze? – Zaśmiała się głośno. – Właściwie z dyrektora to też skurwysyn, ale o nim pogadamy kiedy indziej. Wiesz, że w sprawie wycieczki i rezerwacji autobusu kazał mi „wykonać” telefon, bo to nie należy do jego obowiązków?
– Kto, Makary?
– Ty nieprzytomna jakaś jesteś, czy co? – krzyknęła. – Dyrektor, idiotko. Wyobrażasz sobie? „Wykonać telefon”! Już chciałam mu powiedzieć, że telefony robi się w fabryce, a nie w szkole. Cymbał jeden. Co to za język, co?
– Ty się kiedyś doigrasz, zobaczysz. A twój język lepszy? Sama klniesz jak szewc, a dyrektora osądzasz.
– Osądzam i będę osądzała. A klnę tylko przy tobie. Widocznie tak mnie nastrajasz, że bez przeklinania się z tobą człowiek porozumieć nie może.
– Dziękuję ci bardzo za to wyróżnienie, naprawdę. Jestem wielce zobowiązana. Ale teraz muszę już iść. Rodzina czeka, obowiązki wzywają. – Zebrała swoje rzeczy ze stołu i wyszła, zostawiając Alinę samą. Postanowiła wracać do domu. Gdyby zrobiła to zaraz po pracy, nie musiałaby iść wieczorem do kina razem z tą nawiedzoną dwójką. A wszystko tak się dobrze układało. Miała wrócić do domu, pospacerować z Jagodą, wieczorem poczytać książkę. Maćka nie było w domu, dokądś wyjechał. Cały wieczór mogłaby poświęcić tylko dla siebie. Niestety, będzie musiała znosić fochy i złośliwe docinki Aliny, a także powłóczyste spojrzenia Makarego, który zrobi pewnie wszystko, żeby Alinę wkurzyć. Zresztą, gdyby nawet Maciek nie wyjechał? Poszedłby z nią do tego kina? I właściwie po co? Żeby Alina mogła udowodnić, że tylko ona jest jedyną wolną partią w promieniu stu kilometrów? Z tym Maćkiem to też tak jakoś dziwnie. Pojawił się nie wiadomo skąd, najpierw uważała go za wroga, teraz umawiała się z nim na randki, czy to wszystko nie za szybko szło? Przyznać musiała, że fajny z niego facet. Przystojny, inteligentny, kulturalny, no i to jego poczucie humoru! Czasami wydawało jej się, że nikt i nic nie jest w stanie wyprowadzić go z równowagi, a mało było sytuacji, w których nie zauważyłby czegoś zabawnego. Od kogo ta Alina się dowiedziała o spotkaniach z Maćkiem? Przecież nikomu o tym nie mówiła. W dodatku dała się wrobić w kino. Niech to szlag! Żeby tylko matka nie zaczęła biadolić, że znowu zostaje sama i nie ma dla siebie chwili.

Komentarze

Popularne posty