E jak Ewa (37)
A Ewa? Co go w niej pociąga? Żadna z niej piękność, ale
potrafiła przykuć uwagę i właściwie sam nie wiedział czym. Pewnie tą swoją
surowością i niedostępnością. Czasami myślał, że gdyby zechciała, zatrzymałaby
hordę tatarską samym spojrzeniem, a jednocześnie była tak ciepła i kobieca jak
gwarancja domu i rodziny. To go chyba najbardziej zauroczyło, bo czego
mężczyzna może chcieć od życia? Wystarczy ciepły dom, do którego chce się
wracać, a do Ewy chce się wracać. Zaparkował przed jej domem, obserwując
kręcącego się nie opodal Jędrzeja, który wrzeszczał ile sił w płucach, sortując
zwalone na środku podwórza kłody drewna i spoglądając raz po raz na stojący na
ulicy samochód. Tu go boli, Maciek pomyślał zadowolony. Jeszcze do tej pory nie
pogodził się z myślą, że Ewa nie dla niego? Czyżby jeszcze w dalszym ciągu na
coś liczył? Poświęciłby syna i tę swoją Halinkę? Zamieniłby ich na nią? Jędrzej
miotał się po podwórku, krzycząc na biegającą wokół niego kobietę, która nie
pozostawała mu dłużna. Są siebie warci, stwierdził Maciek. Jaka jazgotliwa
jędza. Jak tu z taką żyć? Jak taki kmiot mógł liczyć na przyszłość z jego Ewą?
Uśmiechnął się na myśl o niej. Jego Ewa… Czy może tak o niej powiedzieć?
Popatrzył na idącą w jego stronę elegancką i delikatną dziewczynę. Ona i
Jędrzej? Śmiechu warte. Idiota jakiś, stwierdził w duchu, otwierając jej drzwi
auta i dyskretnie obserwując reakcję Jędrzeja, który teraz dopiero zaczął pracę
na zwiększonych obrotach i rzucał kurwami, nie mogąc zapanować nad nerwami albo
chcąc zwrócić na siebie uwagę Ewy. Niech zwraca, niech zwraca, pomyślał, niech
Ewa dobrze się przypatrzy temu kawalerowi i porówna ich obu, a w końcu
zrozumie, który ile jest wart. Co taki Jędrzej mógłby jej zaproponować? Jakie
życie by jej zgotował? Nie kurwowałby przy niej tak głośno? Nie musiałaby
dźwigać tych gałęzi? Mocnym kuksańcem wyraziłby jej swoją miłość? I co poza
tym? O czym by z nim rozmawiała? O nowej oborze albo o kłopotach ze sprzedażą
świń? Mogłaby go przedstawić znajomym? Potrafił wyobrazić sobie spotkanie
towarzyskie Jędrzeja i Kaśki, której ten wręcz nienawidził, posądzając ją o to,
że robiła wszystko, by oddalić od niego Ewę. Dobre sobie. Jędrzej zachowywał się
tak, jakby Ewa kiedykolwiek brała go pod uwagę, a Kaśka jej to musiała
wyperswadować. Na szczęście taka sytuacja nigdy nie miała miejsca, więc nikt
niczego nie musiał robić, żeby na oczy przejrzała. Wystarczyło przecież tylko
na niego popatrzeć, a potem posłuchać, by samemu wyciągnąć wnioski. Zamarudził
chwilę z uruchomieniem auta, niech się Ewa przypatrzy Jędrzejowej kulturze,
może doceni towarzystwo Maćka i przestanie stroić fochy. Mówią, że dobry
przykład buduje. Kto wie, co można zyskać na przykładzie Jędrzeja? Uśmiechnął
się pod nosem i przekręcił kluczyk w stacyjce z satysfakcją myśląc o tym, co
się teraz dzieje z Jędrzejem, który stanął z ponurą miną przy płocie, kiwnął
Ewie głową w geście powitania i przez chwilę jeszcze towarzyszył im wzrokiem.
Komentarze
Prześlij komentarz