E jak Ewa (32)
– A gówno o was pomyśli! – wrzasnęła Hanka. – Wrażliwi się
znaleźli, baba ma forsy jak lodu, a oni w społeczników się bawią! Stałoby się
coś, gdyby w czym pomogła, co? – Hanka nie dawała za wygraną. Przekonana o
swojej racji nie chciała przyjąć do wiadomości, że ktoś mógłby nie doceniać jej
wysiłków. I tak to się zawsze kończy, pomyślała Ewa. Żeby nie wiadomo jak
dobrze się zaczynało spotkanie tych trzech kobiet, koniec zawsze był taki sam.
– Jesteś podła. – Krystyna odwróciła się do niej plecami, zmierzając do drzwi, ale Hanka nie zamierzała kończyć rozpoczętej rozgrywki.
– Podła? Może i tak, ale lepiej być podłą niż głupią jak ty! – krzyknęła. – Całe twoje życie to jeden wielki błąd! Błąd za błędem! A co, może nie? To twoje żałosne małżeństwo z Jankiem! To przez ciebie matka zachorowała! Wprowadziłaś tego przybłędę do jej domu, choć ona go nienawidziła! I taka jesteś mądra, co? I co teraz powiesz?
– Hanka, zamknij się! – Zosia nieoczekiwanie stanęła po stronie Krystyny. – Zajmij się swoim „idealnym” małżeństwem i pilnuj Karola. – Krystyna nie słuchała już dalszego ciągu kłótni. Powoli schodziła ze szpitalnych, dziwnie stromych schodów, pogrążywszy się we własnych myślach. Czyżby Hanka miała rację? Mama rzeczywiście nie lubiła Janka, może w tym wszystkim jest trochę prawdy? Boże drogi! Jaka ta Hanka podła, nie patrzy na ludzi, na Ewę, na nikogo. Przy ludziach wygarnie, co myśli. A jeśli ma rację? Jeśli naprawdę mama rozchorowała się przez nią? Nie lubiła przecież Janka, wszyscy to wiedzieli, może to przez niego? Hanka co jakiś czas jej to wypominała, nie pozwoliła o tym zapomnieć. Szkoda, że sama siebie nie uderzy w pierś, pomyślała o siostrze. Mało to matka przez nią się napłakała? Mało to Hanka miała do niej pretensji? O wszystko. Taka już Hanka jest. Taka była i taka pozostanie. Matka chyba miała z nimi trzema niemało kłopotów, ale przecież bez kłopotów nie da się przejść przez życie. Od tego jest się rodzicem, by kłopoty z dziećmi przeżywać, pocieszała samą siebie. Ewa nie przeszkadzała matce w rozmyślaniach. Czyżby babcia naprawdę tak bardzo nienawidziła jej ojca? Cóż, nie był ideałem, to pewne, ale i nie można mu było zarzucić podłości czy złośliwości. Zawsze mówił o babci z ogromnym szacunkiem, nigdy nie pozwalał sobie na żadne niesmaczne żarciki o teściowej, w których celowali inni znani Ewie mężczyźni. Gdy umarł, chodziła jeszcze do podstawówki. Coraz częściej łapała się na tym, że mało pamięta. Właściwie, to co o nim wiedzieli? Ile wiedziała jej matka, czy o wszystkim powiedziała im, jego dzieciom? Jak to się stało, że tak naprawdę nie znali jego rodziny? Czasami z przerażeniem łapała się na tym, że nie przypomina sobie jego twarzy. Na jej wspomnienia składały się tylko niektóre obrazy. Ojciec tłumaczący zadanie z matematyki, ojciec siedzący w nocy przy nocnej lampce i robiący dla niej lub Zbyszka jakąś pracę na technikę, ojciec gotujący obiad, ojciec krzyczący, że jest taka sama jak matka…
– Jesteś podła. – Krystyna odwróciła się do niej plecami, zmierzając do drzwi, ale Hanka nie zamierzała kończyć rozpoczętej rozgrywki.
– Podła? Może i tak, ale lepiej być podłą niż głupią jak ty! – krzyknęła. – Całe twoje życie to jeden wielki błąd! Błąd za błędem! A co, może nie? To twoje żałosne małżeństwo z Jankiem! To przez ciebie matka zachorowała! Wprowadziłaś tego przybłędę do jej domu, choć ona go nienawidziła! I taka jesteś mądra, co? I co teraz powiesz?
– Hanka, zamknij się! – Zosia nieoczekiwanie stanęła po stronie Krystyny. – Zajmij się swoim „idealnym” małżeństwem i pilnuj Karola. – Krystyna nie słuchała już dalszego ciągu kłótni. Powoli schodziła ze szpitalnych, dziwnie stromych schodów, pogrążywszy się we własnych myślach. Czyżby Hanka miała rację? Mama rzeczywiście nie lubiła Janka, może w tym wszystkim jest trochę prawdy? Boże drogi! Jaka ta Hanka podła, nie patrzy na ludzi, na Ewę, na nikogo. Przy ludziach wygarnie, co myśli. A jeśli ma rację? Jeśli naprawdę mama rozchorowała się przez nią? Nie lubiła przecież Janka, wszyscy to wiedzieli, może to przez niego? Hanka co jakiś czas jej to wypominała, nie pozwoliła o tym zapomnieć. Szkoda, że sama siebie nie uderzy w pierś, pomyślała o siostrze. Mało to matka przez nią się napłakała? Mało to Hanka miała do niej pretensji? O wszystko. Taka już Hanka jest. Taka była i taka pozostanie. Matka chyba miała z nimi trzema niemało kłopotów, ale przecież bez kłopotów nie da się przejść przez życie. Od tego jest się rodzicem, by kłopoty z dziećmi przeżywać, pocieszała samą siebie. Ewa nie przeszkadzała matce w rozmyślaniach. Czyżby babcia naprawdę tak bardzo nienawidziła jej ojca? Cóż, nie był ideałem, to pewne, ale i nie można mu było zarzucić podłości czy złośliwości. Zawsze mówił o babci z ogromnym szacunkiem, nigdy nie pozwalał sobie na żadne niesmaczne żarciki o teściowej, w których celowali inni znani Ewie mężczyźni. Gdy umarł, chodziła jeszcze do podstawówki. Coraz częściej łapała się na tym, że mało pamięta. Właściwie, to co o nim wiedzieli? Ile wiedziała jej matka, czy o wszystkim powiedziała im, jego dzieciom? Jak to się stało, że tak naprawdę nie znali jego rodziny? Czasami z przerażeniem łapała się na tym, że nie przypomina sobie jego twarzy. Na jej wspomnienia składały się tylko niektóre obrazy. Ojciec tłumaczący zadanie z matematyki, ojciec siedzący w nocy przy nocnej lampce i robiący dla niej lub Zbyszka jakąś pracę na technikę, ojciec gotujący obiad, ojciec krzyczący, że jest taka sama jak matka…
Komentarze
Prześlij komentarz