E jak Ewa (30)



– Won, tak, zgadza się – matka przytaknęła, kiwnąwszy przy tym głową – nie będzie mi jakiś szczun w rodzinę pięści wkładał.
– I wtedy… – ciotka uniosła się nad taboretem, uplastyczniając dramatyzm akcji –
kelner złapał waszą matkę za rękę i próbował ją wyprowadzić z sali.
– Co? – Ewa nie mogła spokojnie słuchać tej relacji. – Wyrzucił mamę z sali? A to cham jakiś! Jutro tam pójdę i złożę skargę na chama. Szkoda, że teraz już pozamykane wszystko, bo zaraz byśmy tam ze Zbyszkiem poszli.
– Oj, zaraz tam wyrzucił. – Obruszyła się ciotka. – Próbował wyrzucić. Ale Hanka nie pozwoliła. Jak nie grzmotnęła go pięścią w głowę…, to facet aż przysiadł. Ten drugi, jakiś klient, stanął po naszej stronie, chciał go uspokoić, ale się nie dało. Gamoń jeden, no! Jak tylko się podniósł, złapał Hankę, rękę wykręcił i poprowadził do wyjścia. A my ruszyłyśmy za nim, żeby Hance pomóc. Nie będzie nam tu jakiś szczyl siostry bił! Ale powiedz, Kryśka, zdrowo mu przyładowałam torebką, co? – Zadowolona z siebie ciotka zwróciła się do siostry. – A torebka ciężka, klucze nasadkowe Lesiowi wcześniej kupiłam, bo kiedyś jeszcze tam prosił… – Ciotka rozmarzyła się, wspominając męża i cios wymierzony kelnerowi.
– No i właśnie wtedy ten barman, mody taki, tak się zdenerwował, że za rękaw mnie złapał i urwał go!
– O kelnerze opowiedz – przyzwoliła łaskawie matka.
– A, ten dupek jeden. Zaczął się drzeć, że policję wezwie i takie tam różne. Ale ten facet, ten co na początku, no wiecie, powiedział, że on jest świadkiem, że to kelner właśnie na nas napadł i to dokładnie zezna, nic innego. A był już przy tym właściciel, jak to usłyszał, pieniądze za żakiet zwrócił i o wyjście grzecznie poprosił. No to wyszłyśmy, bo co innego było robić? – Rodzeństwo spojrzało na siebie znacząco.
– Zaraz ciociu, a czemu ciocia powiedziała, że ciotka Hanka najgorzej na tym wyszła, co? – Ewa nie dawała za wygraną. Już sobie wyobraziła wszystkie plotki, które obiegną ich miasteczko skoro świt. Matka nauczycielki wdała się w pijacką burdę i pobiła kelnera, no nieźle. Niedługo dzieci będą ją palcami wytykać.
– A bo to widzisz – ciotka popatrzyła na nią smutno – jak wchodziłyśmy, to Hania jeszcze na pożegnanie, tak dla formalności tylko, zamachnęła się torebką na tego upierdliwego kelnera i straciła na schodach równowagę. I pooszłaaaa! – ciotka dramatycznie przeciągnęła głoski. – Spadła z tych schodów. Noga w drabiazgi poszła! Gips na nodze po szyję! Mówię wam,  dzieci, po szyję! – Zosia pokazała dokąd sięga ciotczyny gips i zapłakała smętnie. Oszołomiona Ewa stwierdziła, że wie więcej, niżby chciała wiedzieć i postanowiła spróbować zasnąć. Zbyszek też wycofał się z kuchni, zostawiając matkę i ciotkę ich własnym myślom. Jagoda, na szczęście, nie obudziła się. I tak się kończą rodzinne imprezy, myślała Ewa, leżąc w łóżku. Teraz przyjdzie to jakoś przeżyć. Nie będzie to nazbyt przyjemne, ale prędzej czy później, ludzie zapomną o wyczynach Napierskiej i jej dwu sióstr.  

Komentarze

Popularne posty