E jak Ewa (19)
Pozew rozwodowy nadszedł niespodziewanie. Właściwie wszyscy
wiedzieli, że dotychczasowa sytuacja nie może trwać w nieskończoność, ale nikt
nie miał odwagi mówić o tym na głos, jakby pomijanie problemów milczeniem mogło
je oddalić. Zbyszek powoli przyzwyczajał się do nieobecności Aśki, zwłaszcza,
że wiązała się ona ze spokojem i stabilizacją. Ten świstek papieru z urzędową
pieczątką wniósł do ich domu ponowny niepokój, tym większy, że matka Polka
wnosiła w nim o powierzenie jej opieki nad dzieckiem, a wynajęty adwokat szybko
sprowadził ich na ziemię. Nie ma się co łudzić, to matka ma prawo do dziecka, a
gdy do tego jest młoda, tak jak Aśka, wybacza się jej błędy. Zresztą, jaki to
błąd pozostawić na kilka miesięcy córeczkę pod troskliwą opieką ojca, babci i
cioci, i próbować ustabilizować własną sytuację? I tak już ciężką atmosferę
zatruwała jeszcze sama Napierska, płacząc na każdym kroku i wyrzucając synowi
lekkomyślność w podejmowaniu życiowych decyzji. Bo kto to widział, żeby żenić
się z kimś takim? Przecież ona coś od początku podejrzewała, zwłaszcza, że
ludzie dorzucali od czasu do czasu jakieś niemiłe uwagi w stylu, „a przyszła synowa
to już tym razem się ustatkowała?” W ich małym miasteczku każdy każdego znał, a
sąsiedzi to lepiej wiedzieli, co jadłeś na obiad niż ty sam. Prawdziwych
podejrzeń nabrały, i Ewa, i ona, Zosia zresztą też, na weselu, kiedy to wujowie
Aśki zaczęli jej grozić i prosić, by się uspokoiła, bo teraz nie czas na
szaleństwa, gdy mąż w domu, a dziecko w drodze. Bielska tylko popatrzyła na nie
znacząco i pokiwała głową. Ale co można było wówczas zrobić? Dziwiło tylko to,
że Zbyszek na nic nie zwrócił uwagi i próbował uciszać rozochoconych alkoholem
krewnych. Nazajutrz uspokoił wystraszoną nie na żarty matkę, że byli pijani i
bredzili od rzeczy, a zresztą, on o wszystkich numerach żony wie i się nimi nie
przejmuje, to co matka się martwi? Tylko Zosia przyglądała się młodym uważnie,
a gdy zostały same, stwierdziła, że to dobrze, że Hanki na weselu nie było, bo
by się czepiała, a co ma być, to i tak będzie. No właśnie, z tą Hanką Napierska
też miała ciężki orzech do zgryzienia. Nigdy się za dobrze nie rozumiały, a teraz,
gdy potrzebne jej było wsparcie bliskich, znowu nie rozmawiały. Zaczęło się
jeszcze przed ślubem Zbyszka
i trwało już ponad trzy lata. Jedynym ich łącznikiem pozostawała Zośka, która przyjeżdżała raz w roku. Gdyby nie ona, Krystyna nie wiedziałyby nic o tym, co się u starszej siostry dzieje, a żadna nie miała ochoty na wyciągnięcie ręki do tej drugiej jako pierwsza. Boże, gdyby ich matka to widziała! Dopóki żyła, starała się trzymać rodzinę w kupie, gdyby widziała, co to się z nimi teraz porobiło. Kto jak kto, ale matka nie poddawała się nigdy! Krystyna uśmiechnęła się pod nosem na wspomnienie tej starej kobiety, której nie było już z nią od kilkunastu lat. Ale czy na pewno starej? Ile miała lat umierając? Nie skończyła jeszcze sześćdziesiątki. A właściwie dużo jej do niej brakowało. Kobiety w ich rodzinie szybko wychodziły za mąż. Taka rodzinna tradycja. Matka miała nie więcej niż siedemnaście, ona sama siedemnaście, siostry tyle samo. A potem każda dostawała od życia w kość. To chyba też taka rodzinna tradycja. Wyjątkiem była jej Ewa. Czyżby postanowiła, że nigdy nie wyjdzie za mąż? Najpierw popędziła Mirka, teraz nawet słyszeć nie chce o tym nowym sąsiedzie spod lasu. Jak mu tam? Maciek? Też dali mu imię! Stary chłop, pewnie w wieku Ewy, a ma na imię Maciek, jak kot jakiś. Że też ta Ewa taka uparta! Że niby on Zbyszka chciał do więzienia wsadzić. Też coś! Przecież wszystko wyjaśnił, nawet Zbyszek go polubił, a ta dalej swoje! Ale z nim jej tak łatwo nie pójdzie. On nie zrezygnuje łatwo, to po nim widać. No i daj Boże. Chłop przystojny jak mało który, a i mądry, i wykształcony przy tym. Kto by pomyślał, że w policji i to w dodatku niemundurowej, czyli tej lepszej, pracuje? To on im pomógł adwokata wyszukać i to takiego, co to skóry z człowieka nie zedrze. A kogo ta Ewa by chciała? Przecież nie Jędrzeja! Na Boga! Toż to by była dopiero partia. Na wspomnienie sąsiada Napierska zaśmiała się sama do siebie. Chłop poczciwy z kościami, jak to mówią, ale gdzie mu tam do jej córki? Już nie o to przecież chodzi, że z niego prosty rolnik, ale co tu dużo gadać, chłop prosty aż do bólu.
i trwało już ponad trzy lata. Jedynym ich łącznikiem pozostawała Zośka, która przyjeżdżała raz w roku. Gdyby nie ona, Krystyna nie wiedziałyby nic o tym, co się u starszej siostry dzieje, a żadna nie miała ochoty na wyciągnięcie ręki do tej drugiej jako pierwsza. Boże, gdyby ich matka to widziała! Dopóki żyła, starała się trzymać rodzinę w kupie, gdyby widziała, co to się z nimi teraz porobiło. Kto jak kto, ale matka nie poddawała się nigdy! Krystyna uśmiechnęła się pod nosem na wspomnienie tej starej kobiety, której nie było już z nią od kilkunastu lat. Ale czy na pewno starej? Ile miała lat umierając? Nie skończyła jeszcze sześćdziesiątki. A właściwie dużo jej do niej brakowało. Kobiety w ich rodzinie szybko wychodziły za mąż. Taka rodzinna tradycja. Matka miała nie więcej niż siedemnaście, ona sama siedemnaście, siostry tyle samo. A potem każda dostawała od życia w kość. To chyba też taka rodzinna tradycja. Wyjątkiem była jej Ewa. Czyżby postanowiła, że nigdy nie wyjdzie za mąż? Najpierw popędziła Mirka, teraz nawet słyszeć nie chce o tym nowym sąsiedzie spod lasu. Jak mu tam? Maciek? Też dali mu imię! Stary chłop, pewnie w wieku Ewy, a ma na imię Maciek, jak kot jakiś. Że też ta Ewa taka uparta! Że niby on Zbyszka chciał do więzienia wsadzić. Też coś! Przecież wszystko wyjaśnił, nawet Zbyszek go polubił, a ta dalej swoje! Ale z nim jej tak łatwo nie pójdzie. On nie zrezygnuje łatwo, to po nim widać. No i daj Boże. Chłop przystojny jak mało który, a i mądry, i wykształcony przy tym. Kto by pomyślał, że w policji i to w dodatku niemundurowej, czyli tej lepszej, pracuje? To on im pomógł adwokata wyszukać i to takiego, co to skóry z człowieka nie zedrze. A kogo ta Ewa by chciała? Przecież nie Jędrzeja! Na Boga! Toż to by była dopiero partia. Na wspomnienie sąsiada Napierska zaśmiała się sama do siebie. Chłop poczciwy z kościami, jak to mówią, ale gdzie mu tam do jej córki? Już nie o to przecież chodzi, że z niego prosty rolnik, ale co tu dużo gadać, chłop prosty aż do bólu.
Komentarze
Prześlij komentarz