E jak Ewa (15)



– A jednak wypiła pani ze mną kawę, panno Napierska – rzekł szarmancko, całując ją w rękę. – Czyżby mój poziom w zadziwiający sposób był zgodny z pani oczekiwaniami? – uśmiechnął się tym swoim lśniącym uśmiechem, którym mogła się zachwycić niejedna kobieta. Oszołomiona Ewa nie wiedziała, jak ma zareagować. Znał ją? Ale skąd do diabła…? Nagły skurcz serca spowodował, że pociemniało jej w oczach. Już wiedziała, dlaczego wydało jej się, że go zna. Przed nią stał w całej swojej męskiej krasie znienawidzony typ spod lasu, sąsiad, który jeszcze kilka miesięcy temu oskarżył jej brata o kradzież. Gdzie ona miała oczy? Jak mogła przejechać pół kraju z tym typem? Poczuła się jak zdrajca.
– To pan? – wydusiła, zaciskając pięści. Chyba zauważył jej reakcję, bo drwiący uśmieszek zniknął mu z twarzy.
– Proszę mi wybaczyć – zaczął – nie chciałem pani urazić. Gdy wsiadła pani do mojego samochodu, od razu pomyślałem sobie, że mnie pani nie poznała, bo w przeciwnym wypadku….
– Ma pan rację, gdybym pana poznała, nigdy bym nie pozwoliła sobie na tę żałosną podróż – wycedziła przez zaciśnięte zęby. Kaśka z zaciekawieniem przysłuchiwała się tej nieoczekiwanej wymianie zdań, zachowując milczenie i nie wtrącając się, co najczęściej miała w zwyczaju.
– To wy się znacie? – zapytała zdziwiona. – Czemu nic wcześniej nie powiedziałaś? – zwróciła się bezpośrednio do Ewy.
– Bo go nie poznałam! – krzyknęła – ale chętnie cię zapoznam z ciekawymi szczegółami – odpowiedziała. –To jest właśnie nasz nowy sąsiad. Pamiętasz? Mówiłam ci o nim. To ten sam, który chciał wsadzić Zbyszka do pierdla! – wskazała go palcem. Kaśka gwizdnęła tylko cichutko i wsadziła ręce w kieszenie spodni, nie wiedząc, co dalej powiedzieć.
– To nie tak – zaczął cicho, nie spuszczając wzroku z coraz bardziej czerwonej ze zdenerwowania Ewy. – Ja tylko zgłosiłem kradzież!
– Tylko? To dlaczego od razu policja wzięła się za Zbyszka?
– Bo z mojej działki prowadziły ślady…do waszej działki. I były bardzo wyraźne, jakby ktoś zrobił je specjalnie, żeby rzucić na was podejrzenia.
– Ależ oczywiście!– krzyknęła.– Zjawia się pan, ktoś panu kradnie jakiś gówno warty cement i co się dzieje? Mój brat jest przesłuchiwany na posterunku, a matkę obwożą radiowozem po całym powiecie, żeby wszyscy sąsiedzi widzieli…
– A co miałem, według pani, zrobić? Przejść nad tym do porządku dziennego? Nie zawiadamiać policji? Dać sobie z tym wszystkim spokój?
– A co to mnie wszystko obchodzi? Guzik mnie obchodzi, co miał pan zrobić. Mnie obchodzi tylko moja rodzina, a nie jakiś tam cholerny cement! – Jej zdenerwowanie było tym większe, im bardziej uświadamiała sobie realność tej sytuacji. Rzeczywiście, co miał zrobić? Co ona by zrobiła na jego miejscu?
– No, jeśli ślady prowadziły do was…– zaczęła Kaśka, chcąc załagodzić sytuację.
– Zamknij się! – Ewa nie pozwoliła jej skończyć. – Stoisz po jego stronie?
– Proszę przestać! – Stanowczy głos przerwał kiełkującą w najlepsze awanturę. –To moja wina i tylko ja mogę wyjaśnić wszystkie okoliczności tej sprawy. Zapraszam panią na kolację. I panią również – zwrócił się uprzejmie do Kaśki. – Postaram się wyjaśnić wszystkie wątpliwości.
– Ja dziękuję, w takich przypadkach świadkowie są zbędni – zaczęła Kaśka. – Sami sobie wyjaśniajcie to, co macie wyjaśnić. To sprawy rodzinnie – uśmiechnęła się znacząco – ja w sprawy rodzinne się nie wtrącam. Tak jest zdrowiej.
–Tu nic nie trzeba wyjaśniać, wszystko jest jasne. Dziękuję za zaproszenie, ale nie skorzystam.

Komentarze

Popularne posty