E jak Ewa (13)



Wyruszyły z samego rana, nie wyznaczając sobie konkretnego celu. Chciały jechać nad morze, ale jeszcze nie wiedziały, do jakiej miejscowości trafią. Taka podróż zawsze była najciekawsza, bo nigdy się nie wiedziało, jakie miejsca będzie można zwiedzić po drodze. Mimo że podróżowały w ten sam sposób od lat i najczęściej miały niesamowite szczęście do kierowców, Kaśka nigdy nie wyruszała bez niezbędnego przyrządu, który nazywała najlepszym przyjacielem kobiety w krytycznych momentach, a który był po prostu najzwyklejszym w świecie drutem do robienia swetrów. Było to wszystko o tyle dziwniejsze, że żaden facet przy zdrowych zmysłach nie porywałby się na Kaśkę, piękną rudowłosą kobietę o posągowych kształtach, przewyższającą niejednego z nich wzrostem
i przypominającą raczej słowiańską Statuę Wolności niż ofiarę napaści.
– Ciekawa jestem, czy byś go użyła? – zapytała z przekąsem Ewa, siedząc na plecaku
w przydrożnym rowie i pałaszując wyciągniętą z torby kanapkę. – Mam na myśli ten twój drut, oczywiście. – Kaśka popatrzyła na nią tylko i westchnęła, kręcąc jednocześnie głową.
– A ty od lat to samo. Co z tobą? Co roku zadajesz mi to samo pytanie. Skąd mam wiedzieć, czy bym go użyła, jak dotąd nic takiego się przecież nie wydarzyło, prawda?
– To po jaką cholerę go znowu targasz?
– Boże drogi! Jaka ty głupia jesteś! Książek nie czytasz, czy co? I ty nauczycielką jesteś?
– O co ci teraz chodzi, bo nie bardzo rozumiem, jaki jest związek między twoim drutem, a książkami?
– No przecież to oczywiste! Nikt nas do tej pory nie napastował, bo jesteśmy bardzo pewne siebie, a faceci, zwłaszcza ci szukający ofiar, nie lubią pewnych siebie kobiet. A jesteśmy takie, bo wiemy, że w sytuacji krytycznej mamy coś, co można nachalnemu delikwentowi skutecznie wsadzić w oko, tak? Wyobrażasz sobie, jak by to musiało boleć? – Zamyśliły się obie na moment, wyobrażając sobie podobną sytuację.
– Zresztą, pamiętasz nasz wyjazd do Gdańska i tego idiotę od Skorpiona?
Pamiętała, a jakże. Gdzieś w okolicy Jastrzębiej Góry zatrzymał się dobry samochód, a uprzejmy kierowca pomógł im załadować cały ekwipunek do bagażnika. Byłby nawet całkiem przystojny, gdyby nie ten jego obleśny uśmieszek świadczący niechybnie o przekonaniu o własnym, zwalającym z nóg uroku osobistym. Gdy nie przyjęły zaproszenia na kawę, były wręcz pewne, że zaraz każe im opuścić samochód, ale on tak łatwo nie zrezygnował. Nagle, bez żadnego ostrzeżenia, skręcił w jakąś boczną, zapomnianą przez Boga i ludzi drogę i zaparkował przed czymś w rodzaju rozpadającej się stodoły. Nieźle je wtedy wystraszył, nie ma co, Kaśka poważnie myślała nad wyciągnięciem z torebki druta, gdy kierowca wyjął ze schowka pistolet. Ewa do dziś pamiętała to mrowienie na karku i ciemne mroczki przed oczami, które były niczym innym jak skutkiem paraliżującego strachu. Na szczęście facet wyskoczył jak oparzony z auta i zatrzasnął drzwi, szepcząc wcześniej, żeby się schowały i nie wychylały głów, bo za chwilę może być gorąco. Nie zdążyły jeszcze ochłonąć i zdecydować, co dalej, a on już był z powrotem, a potem zaczęła się ta ich szalona podróż po wertepach. Na szczęście cała przygoda skończyła się szczęśliwie, dowiózł je na pole namiotowe i zażądał dyskrecji, informując jednocześnie, że były mimowolnymi świadkami akcji przeprowadzonej przez rządową, ściśle tajną grupę Skorpion, której jest szefem. A potem oznajmił, że przyjedzie po nie wieczorem, by ustalić, co mają zeznawać, gdyby ktoś je o tę akcję wypytywał. Nie rozbiły nawet namiotu, gdy szurnięty szef Skorpiona zniknął za zakrętem, zwinęły manele i ruszyły dalej.
– A no właśnie! Byłyśmy w tak zwanym polu bezpośredniego rażenia i co? Nawet nie wyciągnęłaś tego druta z torebki. – Kaśka popatrzyła tylko na nią z niemą pogardą i przewróciła kilka razy oczami, co pewnie miało świadczyć o tym, jak nisko ceni kondycję intelektualną koleżanki.

Komentarze

Popularne posty