E jak Ewa (12)
Od odejścia Aśki upłynęły miesiące, a ich monotonię
przerywały tylko jej wizyty, które odbywały się z tą samą regularnością, zawsze
przed wypłatą Ewy i rentą Krystyny i zawsze pod nieobecność Zbyszka. Przychodziła
zadziwiając starannością makijażu i uczesania, pachnąca i piękna. Miała teraz,
jak mówiła, naprawdę cudowne życie, które spędzała na imprezach, nie musząc
troszczyć się o pieniądze, które zarabiał nowy przyjaciel. Pewnie można by w to
wszystko uwierzyć, gdyby nie fakt, że dziwnym zbiegiem okoliczności w dniu
wizyt była raczej spłukana i prosiła praktycznie byłą już teściową o skromne
wsparcie, którego ta oczywiście nie odmawiała, bojąc się, że taka odmowa
spowodowałaby chęć zabrania Jagody, do czego Aśka zręcznie nawiązywała na kilka
minut przed prośbą o „pożyczkę”. Sytuacja w domu uległa względnej normalizacji.
Sąsiedzi, przeżywszy tak zwany pierwszy szok, zaczynali się przyzwyczajać do
nowej sytuacji, a i Hanka nie odwiedzała ich już tak często, radząc, by zawieźć
dzieciaka matce i wyrzucić Zbyszka z domu, a wtedy młodzi znajdą drogę do
siebie. Dawała tym samym do zrozumienia, że ich rozstaniu winne są Ewa i
Krystyna, bo na pewno się za bardzo wtrącały. Nadchodziły wakacje i Ewa
postanowiła, że jak zwykle wyjedzie z Kaśką i, jak zwykle, będą to wakacje pod
namiotem. Wprawdzie Krystyna nie była z tego zadowolona, bo kto to widział,
żeby nauczycielka włóczyła się po kraju stopem i spała gdzieś w polu pod jakimś
brezentem, a fakt, że owa nauczycielka skończy wkrótce już trzydzieści lat i
nie tylko nie wyszła za mąż, ale i nawet żadnego narzeczonego nie ma, pogarszał
w mniemaniu matki całą sytuację. Kto wie, czy to przez te całe wyjazdy Mirek z
nią nie zerwał, myślała Krystyna, nie wypowiadając jednak swojego zdania na
głos, żeby nie zdenerwować i tak już nerwowej córki. Próbowała nawet apelować
do sumienia Ewy, biadoląc godzinami, że nie poradzi sobie z domem i Jagodą
sama, a i na dziecko dwutygodniowa nieobecność ciotki może mieć zgubny wpływ,
bo nie tak dawno matka ją porzuciła, to co sobie pomyśli, gdy teraz i ciotki
nie będzie, ale Ewa pozostała niewzruszona. Już dawno zaplanowała ten wyjazd i
nie zamierzała pozwolić, by matka nią manipulowała. Znała zresztą cały jej
repertuar i zawczasu przygotowała się na odpieranie ataków. Chciała się wyrwać
na jakiś czas z domu, zwłaszcza, że miał to być już ostatni taki wspólny
wyjazd. Za kilka miesięcy Kaśka miała wyjść za tego jej ukochanego Szweda, Ewa
musiała przyznać, że było w kim się zakochać. Lasse był wysokim, niezwykle
przystojnym blondynem, a jego determinacja w dążeniu do poznania języka
polskiego niejednokrotnie wprawiała je obie nie tylko w osłupienie, ale i
doprowadzała do niepohamowanych ataków śmiechu. Poza tym były już za stare na
wędrówki z plecakami i znoszenie niewygód pod namiotem.
Komentarze
Prześlij komentarz