E jak Ewa (11)
A potem okazało się, że ojciec Krystyny, który świata poza
żoną nie widział, potrafił ją w sobie rozkochać. Niemiecki narzeczony gdzieś
zniknął, a na świat przyszła córka. Dlaczego więc Hanka poddawała w wątpliwość
pochodzenie swej młodszej siostry, skoro to ona właśnie urodziła się w „kompromitującym”
dla rodziny momencie, jak sama zwykła mówić? Tego nikt nie wiedział, ani
Krystyna, ani Zosia, a i Hanka nie potrafiła powiedzieć, czemu się ciągle
czepia. Uśmiechała się tylko zagadkowo, dając do zrozumienia, że wie, ale nie
powie. Zosia urodziła się już tutaj, w Polsce, trzy miesiące po ucieczce z
Grodna, w którym został dziadek Józef. Nie chciał jechać z synem i jego
rodziną, bał się o dom i ziemię, został, by pilnować dobytku, a wkrótce po tym
wszelki słuch po nim zaginął. Nie wiadomo, co się z nim stało. Po prostu
zniknął. Wnuczki kilkakrotnie próbowały go odnaleźć, bez skutku. Raz
przyjechała tylko jakaś kobieta podająca się za ich kuzynkę. Też nie wiedziała,
co się stało z dziadkiem, powiedziała tylko, że ich dom stoi jeszcze. Może
gdyby ojciec żył, odnalazłby dziadka Józefa, ale jego przedwczesna śmierć to
uniemożliwiła. Z tą śmiercią ojca też cała historia, której ani Krystyna, ani
Zosia do końca nie mogły zrozumieć. Jak to możliwe, by człowiek się po prostu
ugotował? Podobno ojciec zrobił w budynku, który teraz służył za garaż, łaźnię
i gdy próbował ją uruchomić, kocioł wybuchnął, a on nie zdążył uciec. Umierał
przez cały tydzień w okropnych męczarniach, a potem matka została sama w obcym
mieście, w kraju, który tak naprawdę też był dla niej obcy i z trójką dzieci.
Hanka miała dziewięć lat, a najmłodsza Zosia trzy miesiące. Po środku była ona,
pięcioletnia Krystyna. Krystyna pamiętała, że matka pracując w miejscowej
jednostce wojska, często zostawiała je same. Musiała przecież gotować żołnierzom
posiłki, gdy ci wyjeżdżali poza koszary. Dlaczego kucharzem nie był żołnierz?
Nikt tego nie wiedział. Matka w nocy, pokonując nieraz
kilkudziesięciokilometrową trasę pieszo, przychodziła do domu, by sprawdzić,
jak radzą sobie jej małe córeczki. Cała matka. Twarda jak kamień i uparta jak
osioł, jak mawiały one, jej córki, same nie mniej twarde i nie mniej uparte.
Tak więc upór Ewy nie był niczym nowym w ich rodzinie. A teraz ta sprawa z
Aśką. Ciekawe, co by matka Krystyny powiedziała? Psioczyłaby na żonę wnuka tym
swoim śpiewnym, śmiesznym akcentem, czy raczej odwrotnie? Szkoda, że jej już z
nimi nie ma. Teraz na pewno byłaby oparciem dla niej i jej dzieci, które
kochała najbardziej na świecie. A już na pewno nie pozwoliłaby Hance wypowiadać
swojego zdania na temat tej sytuacji, a tego Krystyna obawiała się bardziej niż
reakcji syna. A może by tak porozmawiać z Bielską? Ale właściwie o czym tu
mówić? Na dobrą sprawę nie ma prawa wtrącać się w życie syna, nawet teraz, a
może przede wszystkim teraz. Trzeba zachować zdrowy rozsądek, a wszystko się
ułoży.
Komentarze
Prześlij komentarz