Końca świata nie będzie (91)



Marta czekała na nią przy bramce. Stała tam taka bezbronna, zapłakana i biedna, że serce Lilki skurczyło się na jej widok. Jej mała dziewczynka zostanie matką, na dodatek samotną. Postarała się o promienny uśmiech, by nie dawać Marcie powodu do kolejnego wybuchu paniki.
– Gratuluję, kochanie – szepnęła, przytulając ją do siebie. – Weszły do domu, w którym Emilia już nakryła stół serwisem do kawy i postawiła ciepłe jeszcze ciasto.
– I czego tu gratulować? Moje koleżanki będą studiować, podróżować, romansować, a mnie będzie rósł brzuch.
– Z tego, co wiem, studia nie są i nigdy nie były twoim priorytetem – głos Emilii był stanowczy i silny. – A jeśli kiedykolwiek zechcesz uzupełnić wykształcenie, to nic nie stanie ci na przeszkodzie. Lila gratuluje ci macierzyństwa, bo jest czego. Macierzyństwo to dar, to błogosławieństwo, a ty ciągle rozpaczasz, jeszcze tym nieustannym zadręczaniem się zaszkodzisz sobie i dziecku.
– Babciu, tylko bez tych sloganów. Macierzyństwo to pieluchy, kaszki, kupki. Błogosławieństwo? Chyba w filmie.
– Nie bluźnij, dziecko, nie bluźnij! Miliony kobiet na świecie marzą o własnym dziecku i na marzeniach się to kończy. Leczą się, szukają lekarzy, znachorów, cudotwórców. Niektóre z nich są tak pocięte po kolejnych operacjach, że ich ciała przypominają patchwork i nic to nie daje. Wiec przestań wreszcie biadolić!
– Łatwo powiedzieć. Będę samotną matką. Moje koleżanki… – Lilka nie pozwoliła jej dokończyć. – Nie jesteś sama, masz babcię i mnie. Jest jeszcze ojciec dziecka. Jaki by nie był, moim zdaniem, powinien o ciąży wiedzieć, ale decyzję o tym pozostawiam tobie. Nigdy nie byłaś i nie będziesz sama, bo gdy nas zabraknie, będziesz miała swoje dziecko. – Marta westchnęła głęboko i otarła oczy.
– Będziesz ze mną przy porodzie? – spytała, patrząc na Lilkę, która zakrztusiła się kawałkiem ciasta.
– Gdzie? W szpitalu? Na sali porodowej? – upewniła się, czy się nie przesłyszała.
– Zamierzam rodzić w szpitalu.
– Lilu, może to nie jest najgłupszy pomysł? – pochwaliła Emilia. – Marta nie będzie sama, a ty zobaczysz, jak wygląda poród. Przez tyle lat byłaś matką, że ci się też coś od życia należy, prawda? –  Mrugnęła do niej porozumiewawczo. Lilka siedziała jak ogłuszona. Miała towarzyszyć Marcie przy porodzie? Rany boskie! Co ta dziewczyna wymyśliła?  
– Zgódź się, proszę! Teraz rzadko która kobieta rodzi sama, przy każdej jest mąż czy partner. Nie chcę być tam sama, boję się.
– Oczywiście, że będę. Jakoś sobie tam razem poradzimy chyba, co? – Lilka spojrzała z nadzieją na Emilię, oczekując otuchy. Ostatecznie z ich trójki, to tylko Emilia była wcześniej na sali porodowej, więc nawet po kilkudziesięciu latach mogła na ten temat cokolwiek  powiedzieć.
– Wy obie to trochę jakby nienormalne jesteście. Inne przed wami dały radę, po was będą dawać radę, to dlaczego wy nie miałybyście dać rady? Pewnie, że poród to żadna przyjemność, strach, ból, ale przecież minie. A dziecko zostanie. I da nam wszystkim tyle szczęścia, że po tym porodzie pozostaną tylko mgliste wspomnienia, więc przestańcie mnie denerwować, bo jak wy się denerwujecie, to ja się też denerwuję, a ktoś w tej rodzinie musi zostać rozsądny!
– Ciekawe jak Graża zareaguje na wieść, że Marek zostanie dziadkiem? – zapytała Lilka, sięgając po kawałek sernika.
– Może ją trafić – stwierdziła Emilia.
– A to dlaczego? Co Graża ma do mojego dziecka?
– Niby nic, ale gdyby to był chłopiec, to twój ojciec widziałby w nim przyszłego sukcesora, nazwisko byłoby komu przekazać… Sama rozumiesz… – Emilia mrugnęła porozumiewawczo do Lilki.
– Babciu, nie gniewaj się, ale wolałabym, żeby ojciec trzymał się z daleka od mojego dziecka. Nie był mi ojcem, nie będzie też dziadkiem, a na samą myśl o Graży w pobliżu kołyski, ciarki mnie przechodzą. Niech ta kobieta trzyma się od nas z daleka. – Lilka zauważyła, że Marta, przed chwilą roztrzęsiona i płacząca, weszła w inną rolę, w rolę matki walczącej i pomyślała, że wszystko się jakoś ułoży. Odpędziła od siebie myśl od asystowaniu Marcie przy porodzie. Jakoś to będzie, pocieszyła sama siebie. Jakoś to będzie. Jak zawsze.


Komentarze

Popularne posty