Końca świata nie będzie (90)
Marta rzeczywiście była w ciąży. Ta informacja, którą Marta
przekazała jej telefonicznie, na moment pogrążyła ją w rozpaczy.
– I co? Nic nie mówisz? Nie cieszysz się, nie krzyczysz ze
złości? – w głosie siostrzenicy usłyszała ni to kpinę, ni gniew, a może i
strach? Nie wiedziała, jak ma zareagować, co powiedzieć, żeby dodać otuchy.
– A co mam powiedzieć? To nie koniec świata. Dziecko to szczęście, sama zobaczysz. Nie zamieniłabym
tych lat spędzonych z tobą na żadne sukcesy, luksusy, podróże po świecie i
filmowych amantów, więc co mam ci więcej powiedzieć? Sama się przekonasz. –
Usłyszała płacz Marty, która nic nie odpowiedziała, tylko po prostu zaczęła
głośno płakać.
– Ciociu, boję się – wykrztusiła, szlochając. – Ja sobie nie
poradzę, nie umiem obchodzić się z małymi dziećmi. Ja nie dam rady.
– Oj, Marta, Marta, ty to zawsze wyszukujesz dziury w całym.
– Starała się nadać głosowi lekki ton, choć początkowo, w przypływie
bezradności, miała ochotę spytać, czy nie pomyślała o konsekwencjach,
uprawiając seks bez zabezpieczenia. Na szczęście ugryzła się w język.
Pomyślała, że wzbudzanie u Marty poczucie winy teraz może tylko pogłębić jej katastroficzną
wizję świata i nic dobrego nie przyniesie.
– Marta, czy ty widziałaś jakąś dziewczynę, którąś ze swoich
koleżanek, która po zajściu w ciążę od razu nabywała umiejętności zajmowania
się noworodkiem? Dziecko, to wszystko przyjdzie samo i to bardzo szybko.
Dlaczego już teraz się martwisz czymś, co wcale nie jest żadnym problemem?
– A mama?
– Mama? Nie rozumiem?
– Moja mama, jak sobie radziła ze mną?
– A widzisz, to jest dobre pytanie – Lilka zaczęła się śmiać.
– Twoja mama była większą panikarą od ciebie. Chyba masz to po niej. Jak ona
się bała, że nie będzie umiała ciebie wykąpać i zarośniesz brudem. Potem płakała,
że nie umie ugotować kaszy manny, więc pewnie będziesz przymierać głodem… Co ja
z nią przeszłam! A w wymyślaniu różnych przeciwności losu twoja mama była
mistrzynią.
– No i jak sobie poradziła? – Marta cały czas płakała,
chociaż już nie tak spazmatycznie.
– Konkursowo! Jak na mistrzynię przystało! Nikomu nie
pozwoliła się do ciebie zbliżyć, bojąc się, że nikt sobie nie poradzi. Kąpała
cię, karmiła, ubierała, tuliła, nosiła na rękach. Nic nie stanowiło dla niej
problemu. Z tobą będzie tak samo.
– Tak myślisz? – spytała z nadzieją w głosie.
– Nie, ja nie myślę, ja to wiem. Kochanie, przestań się
zadręczać.
– Nie zapytasz o ojca? – spytała cicho jakby się bała, żeby
nikt inny nie usłyszał.
– Czekam aż mi sama powiesz, ale chyba się domyślam.
Oliwier?
– Tak.
– Czy on już wie?
– Nie, nie wiem, co mam robić.
– Rozmawiałaś z babcią?
– No właśnie. Możesz do nas przyjechać? Babcia ma na ten
temat swoje zdanie, a ja nie za bardzo się z nim zgadzam. Z drugiej strony…
– Wiem. Babcia nie chce, żebyś powiedziała Oliwierowi o
ojcostwie.
– Wiesz o tym?
– Jasne, babcia domyślała się twojej ciąży od jakiegoś
czasu.
– I tak długo czekałyście?
– Życie uczy cierpliwości. Zaraz u was będę, a ty się
niepotrzebnie na zapas nie zamartwiaj.
Komentarze
Prześlij komentarz