Końca świata nie będzie (89)
– Madziu, ty nadal się na mnie złościsz? Kobieto, opanuj
się! – Leon uniósł teatralnym gestem ramiona w górę. Magda miała wrażenie, że
czekał na nią przed blokiem, udając, że majstruje coś przy aucie. Wyszedł zza
podniesionej maski, gdy szła w stronę drzwi. Przystanęła przy nim, poprawiając
reklamówkę z zakupami. Nie zamierzała okazywać mu publicznie, że jest zła. Jak znała
życie, ktoś z sąsiadów zawsze czuwał przy oknie lub wizjerze. I nie myliła się.
Firanka w oknie Anieli zafalowała i
Magda pomyślała złośliwie, że babsztyl zaraz wypadnie na dwór jak pocisk
wyrzucony z katapulty.
– Ale za co mam się gniewać? Nie rozumiem? – Magda popatrzyła
na niego ze zdziwieniem.
– Madziu, proszę, zachowujmy się jak dorośli. Przecież
wszystko ci wytłumaczyłem w mailu, przeczytałaś go. Przepraszam, naprawdę.
– Ale ja wszystko rozumiem i się nie gniewam, i nie ma mnie
pan za co przepraszać. Wszystko jest w porządku.
– O, czyli wróciliśmy do starej formy pan, pani? – zaśmiał
się.
– Ależ skądże znowu. Proszę mi mówić po imieniu, starszym
wolno…
– Leosiu, zaraz obiad będzie – Aniela wychyliła się przez
okno, eksponując swój przepastny biust, rozłożony teraz okazale na parapecie. –
O, widzę, że nasza sąsiadka z pracy wróciła. No to się pani za dużo dzisiaj nie
napracowała, prawda? Dobrze macie w tej szkole, oj, dobrze… Nie tak jak my.
– My? Czyli kto? Przecież pani chyba nigdy nie pracowała? Pracowała
pani kiedykolwiek? – zapytała Magda, idąc w kierunku drzwi.
– Coś podobnego, pani to bezczelna jest! – Aniela rozdarła
się na całe gardło.
– Dlaczego bezczelna? Mieszkam w tym bloku od kilkunastu lat,
a pani od zawsze jest na emeryturze czy rencie. Czyli wychodzi na to, że pani
nigdy nigdzie nie pracowała, pewnie siedzi pani na emeryturze po zmarłym mężu i
jeszcze pani mi godziny pracy wylicza. To jest dopiero komedia.
– To ci poziom, to ci elegancja Francja – zaczęła biadolić
Aniela, zwisając z parapetu. – I ktoś taki nauczycielem jest? To teraz takich w
szkołach zatrudniają? Bezczelna taka… – perorowała, patrząc na Leona, u którego
szukała poparcia, ale ten odwrócił się tyłem, udając, że szuka czegoś w bagażniku.
Magda pomyślała niemal z satysfakcją, że na niego żadna kobieta nie może
liczyć. Żadna kobieta nie zainteresuje go sobą na tyle, żeby stanął po jej
stronie, zawsze będzie szukał znajomości tylko na chwilę. Ta jego nieszczęsna
żona też pewnie czuła się samotna i porzucona. Ciekawe czy Aniela wie, że Leon
jest żonaty? Przez chwilę kusiło ją, żeby uświadomić kobiecie, z kim ma do
czynienia, a potem stwierdziła, że cała złość na Leona gdzieś wyparowała. Zaczęła
żałować, że dopuściła między nimi do intymnych relacji, bo przez to nie mogła
się z nim przyjaźnić, a brakowało jej ich wspólnych wypadów do kina i rozmów. Zerknęła
po raz ostatni na pochylonego nad autem mężczyznę, gdy zamykała za sobą
wejściowe drzwi. Wysoki, opalony i silny zwracał na siebie uwagę. Nigdy nie
dałaby mu tylu lat, ile faktycznie miał. Szkoda, że zmieniła ich relacje. Jako
sąsiad, kolega, znajomy czy przyjaciel był świetnym kompanem. No trudno, jak to
mówią, człowiek całe życie się uczy i umiera głupi. Ściągnęła buty w
przedpokoju i boso przeszła z torbą zakupów do kuchni. Przez chwilę
zastanawiała się, co ugotować na obiad, a potem stwierdziła, ze ogórkowa i
placki ziemniaczane to dobry pomysł. Zerknęła na zegar wiszący w kuchni. Kuba
wróci dopiero za dwie godziny, więc zdąży ze wszystkim. Usłyszała trzaśnięcie
drzwi na klatce schodowej i donośny głos Anieli. To Leon poszedł do niej na
obiad.
Komentarze
Prześlij komentarz