E jak Ewa (1)
Szpadel wbijał się powoli w piaszczystą ziemię, by z powrotem opuścić
uniesioną do góry skibę w to samo miejsce zaraz po tym, jak w wykopanym
dołku znalazła się ciemna bulwa ziemniaka. W powietrzu wyczuwało się
nadchodzącą burzę. Wilgotne i ciężkie utrudniało pracę w ogrodzie.
Trzeba było jednak ją dokończyć przed nieuchronnym, zdawałoby się,
deszczem. Krystyna, pochylona nad workiem skrywającym sadzeniaki, raz po
raz spoglądała na kopiącą dołki córkę, bardzo szczupłą, o niezwykle
jasnej, delikatnej cerze. Dziewczyna kopała miarowo, bez odpoczynku,
choć było widać, że jest bardzo zmęczona. Bladą zwykle twarz pokrywał
teraz szkarłatny rumieniec, a na czole osiadły w nierównym rzędzie krople potu. Jest zawzięta tak jak ja, pomyślała o
córce. Uśmiechnęła się sama do siebie. Czy dzieci zawsze muszą być
podobne do rodziców? Co decyduje, które cechy odziedziczą i dlaczego
zwykle otrzymują w darze te najgorsze? Gdyby Ewa tylko nie była tak
uparta! A ona sama? Po kim przejęła ten upór, przez który już
nie raz wpadała w kłopoty? Pewnie po swojej matce, do której jak ulał
pasowało przysłowie o diable i babie. Czy wszystkie kobiety w ich
rodzinie posiadały tę cechę? A ciotka Zena, która wolała do końca życia
mieszkać w wynajętym pokoju od przyznania, że jej brat miał prawo
zamieszkać w odziedziczonym po rodzicach domu z żoną i dziećmi?
Odziedziczyli go oboje, dom był duży, pomieściłby i trzy rodziny, ale
Zena nie mogła znieść bratowej. Wyniosła się więc i do końca błąkała po
wynajętych klitkach, mimo że Jerzy ciągle błagał, by wróciła. A córka
Zeny, Nastka? Nigdy nie chciała poznać wuja, który skrzywdził jej matkę,
żeniąc się i będąc przykładnym mężem i ojcem. Nie zawiadomiła go nawet o
śmierci siostry, a on żył z ciągłym poczuciem winy, choć pewnie nie bardzo
wiedział na czym ona polegała. Takie uparte już były baby w ich
rodzinie. Wszystkie, łącznie z matką Krystyny, a babcią Ewy, Aliną. Ta
to miała charakterek! A teraz Ewa! Uparta jak muł. Nieodrodna córka
swojej matki, spadkobierczyni babci i wielu innych, aczkolwiek
nieznanych z różnych przyczyn babek, prababek, ciotek, i tym podobnych z
ich rodziny. Niby już dorosła, pani nauczycielka, było nie było, ale
zachowuje się jeszcze jak dziecko.Dziewczyna pracowała niestrudzenie,
kopiąc dołek za dołkiem, czekając aż wpadnie w niego ziemniak i będzie
mogła zasypać go ziemią. Nie odezwała się do matki ani słowem,
pogrążając się we własnych myślach. Żeby tylko nie była tak uparta,
ponownie pomyślała Krystyna. Przecież wszystko dałoby się jakoś
załatwić, załagodzić…Ten Mirek nie jest taki zły. Miły, solidny,
wykształcony…Czego ta Ewa od niego chce? Co się mogło stać, że tak nagle
przestała się z nim widywać? Ma prawie trzydziestkę, pora już o mężu i dzieciach myśleć.
Komentarze
Prześlij komentarz