E jak Ewa (8,9)
(8)
Pakowała rzeczy w pośpiechu, chcąc zdążyć przed powrotem
Zbyszka z pracy. Na ulicy stał zaparkowany, zdezelowany duży fiat, do którego
wynosiła upchane w foliowe worki rzeczy. Siedząca za kierownicą koleżanka
rozglądała się niespokojnie, bojąc się, że w każdej chwili na łuku drogi
zobaczy tego, przed którym Aśka z takim pośpiechem starała się umknąć.
Napierska siedziała na kanapie z Jagodą na kolanach, w przeświadczeniu, że nie
tak szybko znowu zobaczy wnuczkę. Była dziwnie spokojna, jakby zrezygnowana, nie
próbowała nawet zatrzymać synowej do powrotu Zbyszka. To małżeństwo i tak nie
miało szans przetrwania, ciągłe kłótnie wymęczyły ją już w takim stopniu, że
fakt wyprowadzki Aśki nawet jej za bardzo nie zmartwił. Szkoda jej było tylko
dziecka. Malutka dziewczynka, przylgnęła do niej całym ciałem, nie rozumiejąc,
o co w tym wszystkim chodzi. Może to i dobrze, że Zbyszka teraz nie ma? Kto
wie, do czego by doszło, gdyby zobaczył, jak Aśka opuszcza dom i zabiera córkę?
Chociaż, kto wie, może on zna plany żony? Może dlatego do tej pory nie wraca z
pracy, bo wie? Nietrudno się było domyślić, że dojdzie do czegoś podobnego. Te
jej dziwne wyjazdy, późne powroty do domu, głuche telefony, gdy odbierał je
inny z domowników…I te wszystkie plotki znoszone przez życzliwe sąsiadki.
Wydawało jej się, że wiedziała o nich tylko ona i Ewa, ale kto wie, może i
Zbyszek też? Aśka weszła do pokoju, dzierżąc gitarę w ręku. Uśmiechnęła się
radośnie na widok córki, przyklęknęła przy niej i ucałowała jej pulchną rączkę.
– No to cześć, dzidziusiu. Mamusia jutro przyjdzie cię odwiedzić, tak? – Mała pokiwała główką, nie schodząc z kolan babci. – Chcesz, żeby mamusia jutro przyszła?
–Tak – dziewczynka odpowiedziała cichutko.
–Dobra córeczka – pochwaliła małą. – Mamusia przyniesie ci coś bardzo dobrego,
no to pa! Zerwała się szybko, jeszcze raz ucałowała córkę w jasną główkę i bez słowa wyszła z domu. Oszołomiona Napierska siedziała przez jakiś czas na kanapie, analizując ostatnie słowa synowej. Co miały znaczyć? Przyjdzie jutro zabrać Jagodę, czy chce ją tylko odwiedzić? Jeśli tak, to co to znaczy? Zostawi dziecko Zbyszkowi? Ewa, wracająca z miasta z dwiema wypchanymi do granic możliwości torbami, zauważyła odjeżdżający sprzed domu samochód, do którego przed chwilą wsiadła Aśka. Znowu jakiś kilkudniowy wypad za miasto? Ciekawe, czy tym razem zostawiła dziecku coś do jedzenia? No, niech tylko Zbyszek wróci z pracy, znowu się zacznie. Będzie jej szukał, razem wrócą do domu, co skończy się jeszcze jedną awanturą, a potem przez kilka dni nie będą ze sobą rozmawiać. Ten sam scenariusz już prawie od trzech lat, nic się w nim nie zmienia. A ona i jej matka tkwią w tym po szyję. Próbowała nawet rozmawiać z bratem, prosiła, żeby miał wzgląd także na nią, ale skończyło się to kłótnią, po której usłyszała, że powinna się do tego przyzwyczaić, bo na tym polega właśnie małżeństwo i kiedy sama wyjdzie za mąż, będzie miała odpowiednią wiedzę. Żeby tak mieć swoje własne mieszkanie, z dala od Zbyszka, Aśki i ich małżeństwa, westchnęła. Ale na to nie ma najmniejszych szans. Przynajmniej na razie. Postawiła torby na kuchennym stole i rozprostowała bolące ramiona. Cholerny samochód, znowu odstawiła go do warsztatu, o ile mogła mówić, że ten grat to samochód. Dźwiganie toreb z zakupami nie należało do przyjemności, ale nie mogła ich odłożyć na później. Lodówka świeciła pustkami, a mechanik nie spieszył się z naprawą. Matka siedziała na kanapie z Jagodą na kolanach. Pokój wyglądał jak po przejściu tornado.
– No to cześć, dzidziusiu. Mamusia jutro przyjdzie cię odwiedzić, tak? – Mała pokiwała główką, nie schodząc z kolan babci. – Chcesz, żeby mamusia jutro przyszła?
–Tak – dziewczynka odpowiedziała cichutko.
–Dobra córeczka – pochwaliła małą. – Mamusia przyniesie ci coś bardzo dobrego,
no to pa! Zerwała się szybko, jeszcze raz ucałowała córkę w jasną główkę i bez słowa wyszła z domu. Oszołomiona Napierska siedziała przez jakiś czas na kanapie, analizując ostatnie słowa synowej. Co miały znaczyć? Przyjdzie jutro zabrać Jagodę, czy chce ją tylko odwiedzić? Jeśli tak, to co to znaczy? Zostawi dziecko Zbyszkowi? Ewa, wracająca z miasta z dwiema wypchanymi do granic możliwości torbami, zauważyła odjeżdżający sprzed domu samochód, do którego przed chwilą wsiadła Aśka. Znowu jakiś kilkudniowy wypad za miasto? Ciekawe, czy tym razem zostawiła dziecku coś do jedzenia? No, niech tylko Zbyszek wróci z pracy, znowu się zacznie. Będzie jej szukał, razem wrócą do domu, co skończy się jeszcze jedną awanturą, a potem przez kilka dni nie będą ze sobą rozmawiać. Ten sam scenariusz już prawie od trzech lat, nic się w nim nie zmienia. A ona i jej matka tkwią w tym po szyję. Próbowała nawet rozmawiać z bratem, prosiła, żeby miał wzgląd także na nią, ale skończyło się to kłótnią, po której usłyszała, że powinna się do tego przyzwyczaić, bo na tym polega właśnie małżeństwo i kiedy sama wyjdzie za mąż, będzie miała odpowiednią wiedzę. Żeby tak mieć swoje własne mieszkanie, z dala od Zbyszka, Aśki i ich małżeństwa, westchnęła. Ale na to nie ma najmniejszych szans. Przynajmniej na razie. Postawiła torby na kuchennym stole i rozprostowała bolące ramiona. Cholerny samochód, znowu odstawiła go do warsztatu, o ile mogła mówić, że ten grat to samochód. Dźwiganie toreb z zakupami nie należało do przyjemności, ale nie mogła ich odłożyć na później. Lodówka świeciła pustkami, a mechanik nie spieszył się z naprawą. Matka siedziała na kanapie z Jagodą na kolanach. Pokój wyglądał jak po przejściu tornado.
(9)
Na dywanie poniewierały się porozrzucane rzeczy. Było to tym
dziwniejsze, że należały do Ewy. Czyżby matka czegoś szukała i nie mogła
znaleźć? Ale czego mogła szukać w jej szafie?
– Stało się coś? Milczenie matki zaczęło ją niepokoić. Coś musiało być nie tak, ale co?
– No, co jest? Źle się czujesz, mamo?
– Aśka odeszła. Zostawiła Jagodę i poszła sobie. – Matka popatrzyła na nią, jak by sama nie wierzyła w wypowiedziane przed chwilą słowa.
– Znowu cholerę gdzieś poniosło – Ewa stwierdziła raczej niż zapytała. – Mówiła, kiedy wróci? – Matka z politowaniem pokiwała głową.
– Oj, ty wykształcona niby jesteś, a czasami to jakaś taka nierozgarnięta! Przecież mówię, że odeszła, dociera do ciebie, czy nie? – Ewa przerwała układanie w szafkach przyniesionych ze sklepu zakupów, weszła do pokoju i przysiadła na kanapie obok matki.
– Odeszła i zostawiła Zbyszka? – spytała z niedowierzaniem. – A co on na to?
– Co on na to, co on na to?! A skąd on może wiedzieć, do tej pory nie przyszedł do domu! Jeszcze o niczym nie wie.
– A co z Jagodą? – spojrzała na dziewczynkę drzemiącą na kolanach matki. – Zostawiła dziecko? – Matka nie odezwała się od razu, zastanawiając się nad sytuacją.
– Sama nie wiem, nic nie mówiła, że ją zabierze, powiedziała, że ją jutro odwiedzi.
– Odwiedzi? No to nieźle! – Ewa zerwała się z miejsca i zaczęła układać porozrzucane na dywanie rzeczy. – Czego ona szukała w mojej szafie, co? Nie widziałaś, że grzebie w moich rzeczach?
– Powiedziała, że szuka jakiejś książki, Stachury, czy czegoś takiego. Podobno obiecałaś, że jej ją dasz czy co?
– Co!? – Krzyk ciotki obudził małą, która już mrugała oczami, nie wiedząc, co się stało. Przyjrzała jej się uważnie i wyciągnęła rączki. Ewa wzięła dziecko na ręce i przytuliła.
– Nie martw się mała, będzie dobrze, zobaczysz. Zresztą, dla ciebie i tak nic się nie zmieni. Mamo, Jagoda coś jadła? Napierska westchnęła ciężko, uderzyła dłońmi w kolana i poderwała się na równe nogi.
– Ty masz rację. Dziecko głodne, a ja siedzę jakby już nic do roboty nie było. Nachyliła się nad wnuczką i pogłaskała ją po główce.
– Moje ty śliczności. Babcia zaraz coś dobrego ugotuje maleństwu. Zaraz, szybciutko. Aha, a tej twojej książki nie znalazła i była bardzo zła. Oczywiście nie powiedziałam jej, że jakaś Stachura leży pod stolikiem przy telewizorze, ale pewnie tego nie docenisz? – Ewa zaśmiała się cicho, z radością przyjmując do wiadomości, że ulubiony tomik wierszy pozostał w domu.
– Nie jakaś Stachura, tylko jakiś, mamo. I oczywiście doceniam, że nie powiedziałaś. Dziękuję. – Matka nie odezwała się od razu, jakby namyślając się nad następnym zdaniem.
– Wiesz, czego tylko się boję? – spytała po chwili. – Jak to wszystko Zbyszek przyjmie. Jak myślisz?
Ewa zastanawiała się nad tym już od dłuższej chwili. Co na to wszystko Zbyszek? Zostawi sprawę własnemu biegowi, czy zacznie szukać Aśki? Właściwie to ma teraz jedyną, możliwe, że niepowtarzalną okazję, by skończyć z tą codzienną gehenną, ale czy zechce z niej skorzystać? Kto to wie? No i jeszcze sprawa Jagody. Czy Aśka na pewno zostawi mu dziecko? A może po jakimś czasie zechce odzyskać córkę? Co wtedy?
– Poradzi sobie, jest dorosły – odpowiedziała, kołysząc Jagodę.
– Stało się coś? Milczenie matki zaczęło ją niepokoić. Coś musiało być nie tak, ale co?
– No, co jest? Źle się czujesz, mamo?
– Aśka odeszła. Zostawiła Jagodę i poszła sobie. – Matka popatrzyła na nią, jak by sama nie wierzyła w wypowiedziane przed chwilą słowa.
– Znowu cholerę gdzieś poniosło – Ewa stwierdziła raczej niż zapytała. – Mówiła, kiedy wróci? – Matka z politowaniem pokiwała głową.
– Oj, ty wykształcona niby jesteś, a czasami to jakaś taka nierozgarnięta! Przecież mówię, że odeszła, dociera do ciebie, czy nie? – Ewa przerwała układanie w szafkach przyniesionych ze sklepu zakupów, weszła do pokoju i przysiadła na kanapie obok matki.
– Odeszła i zostawiła Zbyszka? – spytała z niedowierzaniem. – A co on na to?
– Co on na to, co on na to?! A skąd on może wiedzieć, do tej pory nie przyszedł do domu! Jeszcze o niczym nie wie.
– A co z Jagodą? – spojrzała na dziewczynkę drzemiącą na kolanach matki. – Zostawiła dziecko? – Matka nie odezwała się od razu, zastanawiając się nad sytuacją.
– Sama nie wiem, nic nie mówiła, że ją zabierze, powiedziała, że ją jutro odwiedzi.
– Odwiedzi? No to nieźle! – Ewa zerwała się z miejsca i zaczęła układać porozrzucane na dywanie rzeczy. – Czego ona szukała w mojej szafie, co? Nie widziałaś, że grzebie w moich rzeczach?
– Powiedziała, że szuka jakiejś książki, Stachury, czy czegoś takiego. Podobno obiecałaś, że jej ją dasz czy co?
– Co!? – Krzyk ciotki obudził małą, która już mrugała oczami, nie wiedząc, co się stało. Przyjrzała jej się uważnie i wyciągnęła rączki. Ewa wzięła dziecko na ręce i przytuliła.
– Nie martw się mała, będzie dobrze, zobaczysz. Zresztą, dla ciebie i tak nic się nie zmieni. Mamo, Jagoda coś jadła? Napierska westchnęła ciężko, uderzyła dłońmi w kolana i poderwała się na równe nogi.
– Ty masz rację. Dziecko głodne, a ja siedzę jakby już nic do roboty nie było. Nachyliła się nad wnuczką i pogłaskała ją po główce.
– Moje ty śliczności. Babcia zaraz coś dobrego ugotuje maleństwu. Zaraz, szybciutko. Aha, a tej twojej książki nie znalazła i była bardzo zła. Oczywiście nie powiedziałam jej, że jakaś Stachura leży pod stolikiem przy telewizorze, ale pewnie tego nie docenisz? – Ewa zaśmiała się cicho, z radością przyjmując do wiadomości, że ulubiony tomik wierszy pozostał w domu.
– Nie jakaś Stachura, tylko jakiś, mamo. I oczywiście doceniam, że nie powiedziałaś. Dziękuję. – Matka nie odezwała się od razu, jakby namyślając się nad następnym zdaniem.
– Wiesz, czego tylko się boję? – spytała po chwili. – Jak to wszystko Zbyszek przyjmie. Jak myślisz?
Ewa zastanawiała się nad tym już od dłuższej chwili. Co na to wszystko Zbyszek? Zostawi sprawę własnemu biegowi, czy zacznie szukać Aśki? Właściwie to ma teraz jedyną, możliwe, że niepowtarzalną okazję, by skończyć z tą codzienną gehenną, ale czy zechce z niej skorzystać? Kto to wie? No i jeszcze sprawa Jagody. Czy Aśka na pewno zostawi mu dziecko? A może po jakimś czasie zechce odzyskać córkę? Co wtedy?
– Poradzi sobie, jest dorosły – odpowiedziała, kołysząc Jagodę.
Komentarze
Prześlij komentarz