E jak Ewa (10)



Nagle tknęła ją jakaś myśl. Dokąd ta Aśka mogła pójść? Gdzie się zatrzymała? Czy jej rodzice o tym wiedzą? Czyżby pozwolili jej zająć ich mieszkanie, które odkąd wyprowadzili się do innej miejscowości, stało puste? Właściwie to o wszystkim decydowała matka Aśki. Jej ojciec od rozwodu mieszkał w innym mieście i praktycznie nie utrzymywał z nimi kontaktu.
– Mamo, a Bielska wie, że Aśka się wyprowadziła? I dokąd ona poszła? Matka wniosła do pokoju miseczkę z czekoladowym budyniem, ulubioną potrawą Jagody.
– Podobno tak. Powiedziała mi, że mama dała jej klucze do mieszkania i namawiała, żeby się do niego przeniosła, bo tutaj przeżywa istne katusze.
– Tak powiedziała? – Ewa zastanowiła się przez chwilę.– Jakoś nie chce mi się w to wierzyć, żeby Bielska tak powiedziała. To taka konkretna kobieta. I zna Aśkę na wylot. Pamiętasz, jak nam powiedziała przy niej, że to zły człowiek i współczuje jej dzieciom? – Napierska zamyśliła się przez chwilę.
– Może masz rację, ale wiesz, to jednak jej matka. A matka zawsze staje po stronie dzieci. Przynajmniej ja bym stanęła, zawsze, bez względu na to, kto zawinił. Może i ona…? Czemu tego Zbyszka tak długo nie ma? Czy to nie dziwne? – Nieobecność brata rzeczywiście dziwnie jakoś się przedłużała. Żeby tylko nie stało się nic złego, a ze wszystkim sobie jakoś poradzą. Mało to razy byli w dołku? Czasami kłopoty przyklejały się do nich jak brud do boków krowy, ale i tak sobie radzili. I tym razem będzie tak samo. Inaczej być nie może. Żeby tylko Zbyszek wrócił i żeby Jagody nie zabrała, a wszystko się ułoży, wszystko. Przecież ona, Krystyna, jest jeszcze młoda, całkiem niedawno skończyła pięćdziesiątkę, da radę wychować wnuczkę i to z łatwością. No i jest Ewa, na którą można liczyć zawsze i wszędzie. Uśmiechnęła się na myśl o córce. Od dziecka taka odpowiedzialna i dorosła, ale czy ona kiedyś była dzieckiem? Chyba przez bardzo krótką chwilę, nawet Zbyszek już jako dzieciak wiedział, że Ewa potrafi rozwiązać prawie każdy problem. Była dla niego prawdziwym autorytetem i tak zostało do dziś; chociaż się ciągle kłócą, a brat daje jej się nieźle we znaki, nigdy nie opuściła go w biedzie. Prawdziwa babcia Ala, nie ma co. I to nie tylko z charakteru, jej twarz, figura, włosy… Krystyna spróbowała przypomnieć sobie twarz swojej matki. Ta to miała charakter, od jak dawna jej już z nimi nie było? Zawsze pogodna, wesoła, potrafiła się pogodzić z różnymi przeciwnościami losu. Nawet wtedy, gdy lekarz stwierdził, że nie ma już dla niej ratunku, do końca się nie poddawała, bo „ trzeba wierzyć w cuda”, mawiała. Dla niej wszystko było cudem, nawet każda, najzwyklejsza rzecz pod słońcem. A one, jej córki, Krystyna i jej dwie siostry tak bardzo się od niej różniły, zamartwiając się byle drobiazgiem. No, może Zosia, ta z Wrocławia, trochę ją przypominała. Zawsze wesoła i skora do żartów, a przy tym jakże męcząca. Jedną cechą tak naprawdę imponowała Krystynie – też nigdy się nie poddawała. Uparta jak ich matka! Legendy o uporze tej ostatniej krążyły w rodzinie od dawna. I ta dziwna historia z jej pierwszym narzeczonym. Krystyna zastanowiła się, czemu właściwie nigdy do końca nie opowiedziała o niej Ewie, która historię pierwszej miłości babki znała tylko we fragmentach, w dodatku podsłuchanych. Krystyna nigdy nie chciała na ten temat mówić. Zdenerwowała się, gdy Ewa poprosiła o wyjaśnienie, dlaczego ciotka Hanka na jednej z rodzinnych imprez poddała w wątpliwość przynależność Krystyny do rodziny, „ bo tak naprawdę nie wiadomo, czy jesteś córką naszego ojca”, powiedziała wtedy. Ewa wiedziała tylko, że babcia jeszcze tam, w Grodnie, przed poznaniem dziadka miała jakiegoś narzeczonego, chyba Niemca, którego bardzo kochała. Nie akceptowali go jednak jej rodzice, więc kiedy dziadek Janusz poprosił ją o rękę, zgodzili się, nie pytając jej o zdanie. Ślub odbył się prędko, prawie w przededniu wojny, a potem urodziła się ciotka Hanka. Podobno na początku matka spotykała się jeszcze ze swym narzeczonym, ale czy to prawda?

Komentarze

Popularne posty