Końca świata nie widać (79)
– Wiesz, babciu, czasami myślę, że nie jestem stworzona do
związku partnerskiego. – Marta wyglądała na zmartwioną. Emilia zauważyła, że jej
wnuczka od jakiegoś czasu najprawdopodobniej nie spotykała się już z Oliwierem,
bo wracała do domu prosto po pracy, nie wychodziła wieczorami i nie rozmawiała
godzinami przez telefon. Emilia nie miała odwagi, by zapytać wnuczkę o
Oliwiera, więc gdy Marta sama zaczęła rozmowę, poświęciła jej całą swoją uwagę.
– Martusiu, skąd taki wniosek? Dlaczego tak o sobie myślisz?
– zapytała z niepokojem, przeczuwając, że musiało się stać co nieprzyjemnego.
– Albo ja jestem do niczego, albo mężczyźni, którzy mi się
podobają, nie są najlepszym wyborem, a skoro nie umiem wybrać, to znaczy
ponownie, że jestem do niczego, prawda?
– Kochanie – zaśmiała się babcia – gdyby to było takie
proste. Człowiek samego siebie nie zna, a chciałby umieć wybrać kogoś, z kim
spotyka się tylko raz na jakiś czas? Niektórzy mówią, że człowieka poznaje się,
zamieszkując z nim pod jednym dachem, ale to też nieprawda. Przecież mieszkamy
ze sobą, dzielimy się wszystkim, a w ważnych dla nas chwilach i tak się
zastanawiamy, jak ta druga osoba postąpi, co zrobi, jaką podejmie decyzję,
prawda? Gdybyśmy znali tego swojego mężczyznę czy swoją kobietę, to nie
musielibyśmy się nad tym zastanawiać, po prostu byśmy to wiedzieli. A tak nie
jest. – Marta spojrzała na babcię, myśląc, że jest ona naprawdę mądrą kobietą.
– No dobrze, ale jeśli się wybiera drugi raz tę samą osobę,
chociaż już wcześniej było źle, to czy to nie świadczy o braku rozsądku, czy
nawet o głupocie?
– To świadczy przede wszystkim o potrzebie miłości, moje
dziecko. Chcemy być kochani, wszyscy, bez względu na płeć. Chcemy mówić o sobie
„my”, myśląc o przynależności do drugiego człowieka. Chcemy wiedzieć, że ktoś
za nami tęskni, że dobrze o nas myśli, sami chcemy tęsknić za kimś. Miłość ma
ogromną moc. Może budować, może niszczyć. Trzeba z nią ostrożnie.
– Właśnie, a ja nie zachowałam ostrożności – westchnęła
Marta, a Emilii mocniej zabiło serce. Odczekała chwilę, żeby zapanować nad
drżeniem głosu i nie przestraszyć Marty.
– Martusiu, jesteś w ciąży? – zapytała cicho, czując, jak krew
pulsuje jej w skroniach.
– To jeszcze nic strasznego, przecież sobie poradzimy. Nie
jestem już wprawdzie najmłodsza, ale jest jeszcze Lilka, obie pomożemy –
zapewniła.
– W ciąży? Babciu, proszę! W jakiej ciąży?
– To już nie rozumiem – Emilia odetchnęła z ulgą.
– Babciu, kilka miesięcy temu znowu zaczęłam się spotykać z
Oliwierem. Napisał do mnie kiedyś maila, potem zagadał na GG, wysłał SMS…
Poszliśmy na kawę, do kina i zapomniałam, jak się przy nim męczyłam, jak mnie
potrafił upokorzyć. Zaczął znowu o mnie zabiegać, był taki szarmancki,
uwierzyłam, że się zmienił, dojrzał… Aż któregoś dnia, pisząc ze mną na GG,
pomylił się i wysłał mi tekst przeznaczony dla innej dziewczyny. Próbował to
jakoś odkręcić, ponoć chciał wiedzieć, jak zareaguję…
– A jak się domyśliłaś, że nie pisał do ciebie? –
zaciekawiła się Emilia.
– Bo chyba napisał do niej o mnie…, że jestem głupia i
niczego nie rozumiem. A zrozumiałam.
– Wiesz, Martusiu, lepiej dowiedzieć się wcześniej niż za
późno.
– Mnie się wydaje, że on jakimś sposobem dowiedział się o
tym domu i pieniądzach, więc postanowił skorzystać. Innego powodu nie widzę.
Oli zawsze był bardzo… – zastanowiła się – obliczony. Gdy razem mieszkaliśmy,
dzieliliśmy się kosztami życia. Dziwnym trafem moje zakupy zawsze były droższe.
Potem mi brakowało pieniędzy, a on mi zarzucał rozrzutność.
– No to jak się dzieliliście? Nie rozumiem.
– On wymyślił, że w jednym tygodniu zakupy robię ja, w
następnym on. Lista moich zakupów zawsze była dłuższa. A ja się na to godziłam,
bo gdy zaczynałam się buntować, on przestawał ze mną rozmawiać, więc dla
świętego spokoju udawałam, że wszystko jest w porządku.
– Czyli dobrze, że się w końcu od niego uwolniłaś. Bo się uwolniłaś,
prawda?
– Tak, ale nie po tym tekście na GG. Zakończyłam znajomość
zaraz po tym, jak zaczął planować, że się pobierzemy, sprzedamy dom i kupimy
inny w większym mieście. Wtedy mi łuska spadła z powiek. – Emilia uśmiechnęła
się do wnuczki. Pomyślała, że Marta jest jeszcze bardzo młoda i nie raz popełni
jakiś błąd, ale skoro umie się w porę zatrzymać, to nie powinno jej grozić
żadne niebezpieczeństwo.
Komentarze
Prześlij komentarz