Końca świata nie będzie (88)
Lilka zamówiła sobie kawę, czekając na Gawlaka, który zadzwonił
kilka dni wcześniej i zaproponował spotkanie w kawiarni. Trochę się
zdenerwowała, gdy nie zauważyła na parkingu jego samochodu, ale gdy weszła do
środka, przeczytała SMS-a, że Gaweł się trochę spóźni, bo jego dyżur w szpitalu
się przedłużył. Przepraszał i prosił o cierpliwość. Siedziała przy dużym oknie,
za którym rozciągał się piękny widok na jesienny park. Pomyślała, że to kolejna
jesień, wyznaczająca nieubłaganie koniec roku zbliżający ją nieuchronnie do
starości, której wyznacznikiem będą pięćdziesiąte urodziny. Ostatecznie, choć
miała do nich jeszcze prawie pięć lat, po nich przejdzie w tak zwany szósty
krzyżyk. Co może czekać kobietę w szóstym krzyżyku życia? Dopadnie ją
nieubłagane prawo grawitacji, pod oczami pojawią się najpierw cienie, potem
worki, owal twarzy się gdzieś rozmemła, a ramiona i uda zaczną przypominać zwiędłe
kalafiory. Do tego dojdą pewnie jakieś dolegliwości typu nadciśnienie, ból
stawów, kręgosłupa, nietrzymanie moczu i będzie mogła się bujać. Straszne jest to
życie, tak naprawdę człowiek żyjący osiemdziesiąt lat ma do własnej dyspozycji
tylko trzydzieści. O dzieciństwie nie ma co wspominać, nawet jeśli jest
szczęśliwe, to przecież wiąże się z ograniczeniem wolności, koniecznością
wypełniania poleceń, przymusem podporządkowania się rodzicom, dziadkom,
nauczycielom, którym się wydaje, że wiedzą lepiej. Pewnie i wiedzą lepiej, ale
gorycz z tą ich wiedzą związana tylko pogłębia frustrację. Gdy zaczyna się młodość,
ta także wiąże się z koniecznością brania pod uwagę cudzych decyzji, jednak człowiek
ma wtedy prawo wyboru. Czasami płaci za nie wysoką cenę, ale na tym to właśnie
polega. Kiedy zaczyna się samodzielność? Gdyby przyjąć, że w wieku dwudziestu
lat człowiek już jest samodzielny, to pozostaje mu tylko jakieś piętnaście lat
tej młodości, która niepostrzeżenie przechodzi w wiek średni, ale i ten nie trwa
za długo. Człowiek kończy pięćdziesiąt lat i zaczyna się starzeć i na wiele
rzeczy jest już po prostu za późno. Wiele rzeczy już nie pasuje. Zaraz potem
przypomniała sobie Martę. Dlaczego do tej pory nie spytała, czy jest lub nie
jest w ciąży? Pewnie bała się usłyszeć odpowiedź. Marzyła, żeby w ich rodzinie
pojawiło się dziecko, ale jednocześnie bała się o Martę. Chciała jej oszczędzić
samotnego macierzyństwie, pragnęła, żeby Marta zakochała się w kimś opiekuńczym
i odpowiedzialnym, żeby miała w nim oparcie, żeby razem budowali swoją rodzinę…
– Przepraszam – usłyszała, gdy Gaweł usiadł po drugiej
stronie stolika. – Myślałem, że się nie wyrwę. Wypijesz jeszcze jedną kawę? –
zapytał, dotykając jej dłoni. Poczuła ciepło płynące z jego palców i odwzajemniła
uścisk, który wydał jej się całkiem naturalny jakby należał do ich codziennego
rytuału.
– Nie, jeszcze jedna kawa i nie zasnę przez całą noc.
– Herbatę?
– Poproszę.
– A może… – zawahał się przez chwilę. – Słuchaj, nie pomyśl
o mnie źle, ale zapraszam cię do siebie. Mam bardzo dobre wino, po nim na pewno
nie będziesz mieć kłopotów z zaśnięciem. I odprowadzę cię do domu – uśmiechnął
się, spoglądając na nią zza przymrużonych powiek.
– A jak nas ktoś zobaczy? – zapytała nieco zaniepokojona.
– No to co? – zdziwił się, wzruszając ramionami. – Czyżbyś
ukrywała gdzieś męża i bała się jego ataku zazdrości?
– Kto, ja? No coś ty, ale wydawało mi się, że dbasz o
dyskrecję – próbowała się tłumaczyć ze swojej reakcji.
– Nie przesadzajmy – zaczął się podnosić. – Oboje jesteśmy
dorośli i wolni. Mamy prawo wypić lampkę wina w swoim towarzystwie. Jedziemy – zakomenderował,
zasuwając za nią krzesło. – Podjedziemy pod twój blok, zostawisz autko i
jedziemy do mnie. Co powiesz na pizzę? Zamówię przez telefon, to nim
dojedziemy, będzie już gotowa… – słuchała, jak sprawnie organizował im wieczór
ze świadomością, że nigdy wcześniej by nie przypuszczała, że u progu starości zainteresuje
się nią przystojny lekarz.
Komentarze
Prześlij komentarz