Końca świata nie będzie (86)



– Musimy porozmawiać. – Emilia zadzwoniła do Lilki, gdy ta wychodziła ze szkoły.
– Co się stało? – Lilka przestraszyła się, że Marcie przydarzyło się coś złego, bo po co innego dzwoniłaby Emilia? Spotykały się przecież regularnie, więc musiało się coś stać, ale Emilia nie chciała nic więcej powiedzieć. Lilka zaparkowała przed jej domem i weszła do środka, drżąc z niepokoju. Przywitała ją uśmiechnięta Emilia i zapach świeżo upieczonego ciasta.
– Gdzie Marta?
– Uspokój się, Marta jest w pracy. Nic jej nie jest – zapewniła. – Ale rzeczywiście chcę pomówić o niej. Wiesz, Lilu, wydaje mi się, że Martusia jest w ciąży.
– Co? – Lilce zrobiło się słabo. Rany boskie! Jej dziecko, jej Marta w ciąży?! – Z kim?
– Podejrzewam, że z tym Oliwierem, niestety. I tu zaczynają się problemy. Dlatego musimy pomówić.
– Czyli ciąża nie jest problemem, tylko Oliwier, tak? – Lilka nie zapanowała nad sarkazmem w głosie. Emilia westchnęła, pokręciła w milczeniu głową i nalała kawy do filiżanek.
– Posłuchaj, Lilu – zaczęła spokojnie. – Powtórzę to już po raz setny. Jak wiesz, mam wiele lat, duże doświadczenie i śmiem twierdzić, że znam się co nieco na ludziach, więc będę się upierać przy tym, że to nie ciąża Marty jest problemem, ale Oliwier. I już wyjaśniam dlaczego. Po pierwsze, ciąża nie jest problemem, bo dziecko to nie problem. Przypomnij sobie dzieciństwo Marty. Przeżyłaś żałobę po Eli, bo nie miałaś czasu na użalanie się nad sobą czy Elą, bo była Martusia. To ona osłodziła ci życie, to ona dała ci tyle radości, miłości, tyle siły. Pamiętasz?
– Jasne, że pamiętam, ale ja byłam silniejsza od Marty. Jak sobie pomyślę, że będzie samotną matką… To jest trudne, bardzo trudne, chciałabym jej tego oszczędzić.
– Udane małżeństwo, dobry mąż będący oparciem, to niewątpliwa wartość, ale sama wiesz, jak to z tymi mężami bywa. I teraz wróćmy do Oliwiera. To nie jest materiał na męża, odnalazł Martę tylko w jednym celu, żeby czerpać z tego, co jej przypadło. Marta sama się zorientowała, o co mu chodzi, gdy zaczął robić plany sprzedaży tego domu. A teraz wyobraź sobie, jak ktoś taki zareaguje na wieść o ciąży. Będzie się cieszył z ojcostwa? Być może, ale raczej niekoniecznie, zwłaszcza że on Marty ani nie kochał, ani nie szanował. Upokarzał ją, znęcał się nad nią. Po ich rozstaniu wypisywał o niej jakieś bzdury w internecie, próbował grozić.
– Nic mi nie mówiła! – zdenerwowała się Lilka.
– Co byś poradziła? Tylko byś się zamartwiała i nic by to nie dało. Wieść o ciąży Marty będzie mu tylko na rękę. Może się stać drogą do dobrania się do jej konta.
– Jeśli Marta nie będzie chciała z nim być, to on na to nic nie poradzi.
– Ale może jej utrudnić życie.
– Bez przesady. Niby jak? Jeśli Marta nie będzie chciała, to da dziecku swoje nazwisko i nic Oliwierowi do tego.
– Lilu, to nie jest takie proste. Oliwier ma prawo żądać ustalenia ojcostwa przez sąd, ma prawo do ustalenia widzeń z dzieckiem, ma prawo zabierać je do siebie, ma nawet prawo żądać praw do opieki. Pamiętasz siebie i Marka? Wychowywałaś Martę w nieustannym strachu, że Marek i Grażyna ci ją zabiorą. Wprawdzie Marta jako matka będzie miała większe prawo, ale ten cały Oli i tak będzie mógł jej utrudnić życie.
– Ale co my możemy zrobić w tej sytuacji? – Lilka wydawała się bezradna. – Jak możemy jej pomóc? Biedna, samotna matka, moja Marcia. Rany boskie! Rany boskie!
– Przede wszystkim nie panikuj! – ostrzegła Emilia. – Najpierw musimy się upewnić, że Marta jest rzeczywiście w ciąży. I jeszcze jedno, Marta wcale nie będzie samotną matką, ma ciebie i mnie, nie zapominaj o tym.
– Może i racja. – Lilka nie wyglądała na przekonaną. – I co z tym Oliwierem?
– No właśnie, trzeba porozmawiać z Martą. Musimy przeanalizować całą sytuację i jej różne warianty, żeby wiedzieć, co robić. Marta zna go najlepiej. Jeżeli powie, że Oliwier może obrzydzić jej i dziecku życie, to, moim zdaniem, nie powinna się spieszyć z informowaniem Oliwiera o ojcostwie. – Lilka spojrzała na nią z niedowierzaniem.
– Kurcze, Emilia! Nie możemy ukryć przed nim, że zostanie ojcem! Tak nie można. Jaki jest, taki jest, ale on musi wiedzieć, że ma dziecko. Nie, nie! Tak nie można. Musimy wymyślić coś innego.
– Ty to taka prawa jesteś, że aż strach. Moim zdaniem należy ochronić Martę i dziecko przed tym draniem.
– Emilia, niech Marta sama zdecyduje. My pomagajmy, ale się nie wtrącajmy.
– Zobaczymy, może przedwcześnie cokolwiek planujemy, a moje podejrzenia o ciąży Marty są tylko przywidzeniem. To co? Poczekasz na nią ze mną i zapytamy, co się dzieje? Po co mamy się zastanawiać? Najlepiej wiedzieć i już.
– Dobra, raz kozie śmierć. Miejmy już to za sobą. Emilia, ale dlaczego podejrzewasz Martę o ciążę?
– A widzisz, jestem dobrą obserwatorką, a wiele symptomów wskazuje, że jest – Emilia zaczęła kroić przestygłe już ciasto, opowiadając Lilce o poczynionych obserwacjach.

Komentarze

Popularne posty