Końca świata nie będzie (85)
– Dzień dobry kogo nie widziałam – głos Mirki, donośny i
energiczny, niósł przez pokój nauczycielski jak echo. – Witam na radzie
rozpoczynającej nowy rok szkolny. Jak państwo już wiecie, od września pełnię
funkcję dyrektora. Dyrektor Brzan przeszedł na emeryturę. Chce państwu przedstawić
nowa wicedyrektor, która razem ze mną będzie realizować podjęte przeze mnie
zadanie…
– Nową? Jak to nową? – dotychczasowa wicedyrektor Kubalska
przerwała Mirce jej przemówienie.
– A czego pani nie rozumie? – Mirka patrzyła na nią ze
zdziwieniem.
– Chwileczkę, proszę państwa. Coś musimy sobie wyjaśnić. –
Wstała z miejsca, by być lepiej widoczną. – ja oczywiście wiem, że każdy
dyrektor ma prawo wybrać sobie zastępcę, który będzie go wspierać i tak dalej,
ale ja mam prawo do zdziwienia i już wyjaśniam dlaczego.
– Proszę sobie dać już spokój i usiąść – Mirka próbowała nie
dopuścić Kubalskiej do głosu.
– Ja jednak wyjaśnię, o co chodzi, pani dyrektor i pani mi w
tym nie przeszkodzi. Gdy dyrektor Brzan przegrał konkurs, a pani go wygrała,
zaprosiła mnie pani na rozmowę, pamięta pani?
– To nie ma nic do rzeczy, pani Kubalska, pani mi
przeszkadza w prowadzeniu rady…
– Ależ owszem, ma! Zaprosiła mnie pani na rozmowę i obiecała
mi pani, że nie będzie pani wprowadzać żadnych zmian przez najbliższe osiem
miesięcy, których brakuje mi do pełnej emerytury. Powiedziała pani, że będę
mogła dopracować do emerytury na stanowisku wicedyrektora i że to nawet dobrze,
bo wprowadzę panią w obowiązki, pomogę z dokumentacją…
– Pani wybaczy! Pani miałaby mnie uczyć obowiązków i
wypełniania dokumentacji? To po prostu komiczne. Od pani to ja mogłabym się jedynie
zamiatania spraw pod dywan nauczyć, ale tego nie chce, bo to już było i
zapewniam, ze się nieodwołalnie skończyło. – Słuchający dotąd trzy po trzy
skupili całą swoją uwagę na dwóch kłócących się kobietach i zaczęli obserwować
rozwój akcji. Ostatnia uwaga zelektryzowała obecnych. Lilka spojrzała na Mirkę
zszokowana, nie wiedziała, że stać ją na tego typu zachowanie. Kubalska może i
nie była zbytnio lubiana, jak to dyrektor, ale nie zasłużyła sobie na tego typu
uwagi, zwłaszcza, że nie można jej było odmówić kompetencji. Miny koleżanek świadczyły
o tym, że również nie podobało im się wystąpienie Mirki.
– Pani Mirko! – kontynuowała Kubalska. – Ja rozumiem, że
pani ma obecnie inną wizję swojej pracy, taką, w której nie ma dla mnie
miejsca. Ja to naprawdę rozumiem, ale elementarne zasady kultury wymagają, by
powiadomić mnie o zmianie zdania przed radą. Naprawdę zasłużyłam sobie, żeby
potraktować mnie w taki sposób? Nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek sobie
zasłużył.
– Nigdy pani niczego nie obiecywałam, pani po prostu kłamie!
Być może to kwestia wieku, pani Kubalska, więc dobrze by było, żeby pani
przemyślała, czy nie lepiej dla pani będzie przejść na świadczenie
kompensacyjne?
– Tak pani zamierza zarządzać szkołą? – nie wytrzymał Orynkiewicz.
– Będzie pani znieważać ludzi, pogardzać nami i wyganiać na świadczenia
kompensacyjne? Pani wicedyrektor przepracowała w murach tej szkoły trzydzieści
dziewięć lat i teraz nie ma dla niej tu miejsca? Nie może dopracować do
emerytury, bo pani sobie wymyśliła, że wyśle ją na świadczenie kompensacyjne? A
potem na kogo przyjdzie kolej, co? – Magda spojrzała na Orynkiewicza z
szacunkiem. Wprawdzie miał swoje za uszami, wysługiwał się młodszymi kolegami,
ale gdy trzeba było, potrafił wygarnąć ludziom prawdę w oczy. Mirka najpierw
spłonęła rumieńcem, Magda pomyślała, że ten rumieniec na twarzy ma więcej
wspólnego z gniewem niż ze wstydem, a potem zaczęła łagodzić swoje wcześniejsze
wystąpienie.
– Drodzy państwo, może rzeczywiście się zagalopowałam. Jeśli
tak, to przepraszam, ale nie lubię, gdy mi się wmawia, że zrobiłam coś, co nie
miało miejsca. Więc jeśli państwo pozwolicie, to przejdziemy jednak to dalszych
spraw… – Lilka nachyliła się do siedzącej obok niej Magdy.
– Mirka nie mówi prawdy, wiem od Marii – szepnęła, wspominając
szkolna sekretarkę. – Maria
była pełna uznania dla Mirki za to, że poczeka z powołaniem nowego
wicedyrektora te kilka miesięcy. A teraz Mirka się publicznie tego wypiera.
– Coś mi się wydaje, że wpadliśmy z deszczu pod rynnę…
– Tak myślisz? – zastanowiła się Lilka. – Ja myślę, że
będzie jeszcze gorzej. Brzan był śmierdzącym i niekompetentnym leniem, ale nie
chował urazy. Do nikogo, nawet po największej kłótni. Z Mirką tak nie będzie. Niestety.
Komentarze
Prześlij komentarz