Końca świata nie będzie (80)
Kończył się dzień, słońce zaszło, nastał bardzo ciepły wieczór.
Iwona usiadła z kieliszkiem wina na balkonie. Wróciły przed tygodniem znad
morza, opalone i wypoczęte. Mimo że świetnie się bawiły, czuła się zawiedziona:
nikogo nie poznała, wróciła sama, czuła się samotna. Zdawała sobie sprawę z
tego, że mężczyzna nie gwarantował ani dobrego życia, ani bezpieczeństwa, ani
rozrywek, ale po prostu chciała kogoś mieć. Zazdrościła koleżankom, którym się
w życiu udało. Słuchała ich opowieści o wyjazdach zagranicę, o wypadach do
kina, dancingach, grillach i marzyła o tym, żeby żyć tak jak one, niestety, nie
było jej dane. Radzio był jej życiową porażką. Chwała Bogu, że tak to się skończyło,
odszedł i mogła się od niego uwolnić, inaczej tkwiłaby teraz po uszy w długach,
a Radzio obracałby pewnie kolejną panienkę. Adam też nie stanowił jej chluby. O
mały włos nie sprzedała mieszkania i nie wyprowadziła się na drugi koniec
Polski, uzależniając swój los od kaprysów nieznanego faceta, któremu najwyraźniej
chodziło tylko o prawo do jej mieszkania. Wstydziła się na sama myśl o tym, co
chciała zrobić Kacprowi. Być może dlatego Kacper ograniczył ich kontakty, co
okazało się bolesne. Za jakiś czas postara się, żeby odbudować ich relacje i
odzyskać zaufanie syna. Na razie musiała odczekać, żeby zapomniał, jak chciała
go skrzywdzić. A potem, jakby tego wszystkiego nie było dość, wdała się jeszcze
w ten nieszczęsny romans z Jackiem i znowu się nie popisała. Nie miała
szczęścia do mężczyzn, a właściwie to prześladował ją jakiś cholerny pech, co
trafienie, to niewypał. Może powinna porzucić marzenie o udanym związku u boku
faceta, który okaże się kimś odpowiedzialnym, dobrze zarabiającym i wygłodniałym
seksualnie brunetem z nieprzeciętnym poczuciem humoru, ale sama myśl o
porzuceniu marzeń ją przerażała. Zaczęła się zastanawiać, co może jeszcze zrobić,
żeby kogoś poznać. Może i nie była już młoda i pewnie nie można jej było
zarzucić wspaniałej urody i świeżości, ale przecież takich jak ona, były
tysiące innych kobiet, do tego głupich jak buty, które spotykały na swojej
drodze sensownych ludzi. Dlaczego jej się to nie udawało? Pewnie robiła coś nie
tak. Czyżby Lilka miała rację, mówiąc, że nie może być taką nachalną, bo facet
tracił przy niej oddech i zaczynał się dusić? Znowu pomyślała o Lilce. Dziwna z
niej kobieta. Jej nie był potrzebny mężczyzna, radziła sobie sama, wychowując Martę
i godząc opiekę nad małą z pracą. Wprawdzie wdała się w ten krótkotrwały
romans, ale wszystko wskazywało na to, że już go zakończyła. Ciekawe czy czuła
się spełniona i szczęśliwa? Teraz, gdy Marta się wyprowadziła i zamieszkała ze
starą Manowiczową? Naprawdę dziwna z niej kobieta, tak całe życie sama, bez
chłopa. Może z nią coś nie tak? Ale skoro tak chce, to jej wola. Nawet Magdę
poniosło z tym starym piernikiem. Wydawało się, że po śmierci Karola zamknęła się
na świat i nie zamierzała już wiązać się z nikim innym, a tu proszę. Zawierzyła
temu jakiemuś Leonowi, a ten ją wykołował na cacy. Ci faceci. Beznadziejni
jacyś. Po cholerę się tak za nimi uganiać, skoro żadnego z nich pożytku? Dopiła
drugi kieliszek wina i przeszła do pokoju. Włączyła laptopa, wpisała adres
jednego z modnych portali randkowych z zamiarem założenia na nim konta.
Komentarze
Prześlij komentarz