Końca świata nie będzie (75)
Po awanturze z Anielą Magda starała się nie rzucać w oczy
sąsiadom. Było jej zwyczajnie wstyd. Że też wdała się w taką pyskówkę z tą okropną
babą! Wiedziała, że Aniela była wścibską plotkarą, która musiała zajrzeć do
każdego kąta, ale nie przypuszczała, że będzie ją stać na coś takiego. Zresztą
samej sobie też się dziwiła. Widocznie drzemały w niej jakieś uśpione
wulkaniczne lawy, potrzebujące tylko odpowiedniej podpałki, aby się wydostać na
zewnątrz, a tej dostarczyła we właściwym momencie Aniela. Magda zauważyła, że niepokój
o Leona ewoluował: najpierw się rzeczywiście o niego martwiła, nabierając
pewności, że coś mu się stało, gdy jednak po tej nieszczęsnej kłótni zaczepił
ją mieszkający naprzeciwko Leona pan Stanisław, pytając, kiedy Leon wraca z
wczasów na Mazurach, poczuła się wręcz znieważona. Nie była zła, wkurzona,
wkurwiona, zniesmaczona, poczuła się znieważona. Jak on śmiał? Biegał za nią,
zaczepiał ją, adorował, zapraszał, spędził z nią noc, a potem wziął nogi za pas
i zwiał! Zostawił ją z nadzieją na ciekawszą przyszłość, z niepokojem o niego,
ze zdziwieniem, że gdy nie miała już na nic nadziei, spodobał jej się jakiś facet;
na koniec zostawił ją z tą cholerną Anielą i tym całym bajzlem, jaki po sobie
pozostawił. Nie odbierał telefonów, nie odpowiadał na SMS-y, nie zostawił
choćby karteczki z informacją, że go nie będzie. Nie powiedział, że wybiera się
na Mazury. Przespał się z nią i porzucił. Kurważ twarz! Wyrolował ją stary
dziad, pomyślała jednocześnie rozbawiona, zdziwiona i zła. Stary pierdziel,
emeryt pieprzony, kutafon zajechany! Jak on śmiał? Jak on miał czelność wleźć z
kopytami do jej łóżka, żeby zaraz potem ją porzucić, uciec i zawinąć żagiel?
Chodziła po swoim małym mieszkanku zdenerwowana, ciesząc się, że Jakub nie
wrócił jeszcze z wakacji. Spaliłaby się ze wstydu, gdyby Kuba był świadkiem jej
niechlubnego starcia z sąsiadką, z tą głupią, zazdrosną i starą kobietą. Samotną
i nieszczęśliwą kobietą, której się wydaje, że Leon dałby jej wsparcie,
ochronił przed samotną starością i wniósł trochę radości w jesieni życia. A toby
się kobieta miała z pyszna, gdyby Leon poleciał na te jej knedliki i rosołki.
Teraz targałaby pewnie ten swój misternie zaczesany kok z rozpaczy i wstydu.
Właściwie to stare babsko powinno Magdzie podziękować za wybawienie z kłopotów
i oszczędzenie sromoty i upokorzenia. Niech no ten cholerny Leon wróci! Niech
no tylko spróbuje się do niej odezwać, już ona mu pokaże!, odgrażała się w
myślach. Już nawet wyobraziła sobie, jak Leon kłania jej się na klatce
schodowej, próbuje zagadać jak gdyby nigdy nic, a ona przechodzi obok niego z
wysoko podniesioną głową i minie jakby nikogo obok niej nie było. Prześliźnie się
po nim niewidzącym wzrokiem, dla niej Leon przestał wszak istnieć. Albo nie.
Nie da mu tej satysfakcji, niech sobie dziad nie myśli, że tak jej na nim
zależy. Ten cholerny Stanisław i tak mu streści awanturę, więc udawanie, że
jest dla niej niewidzialny, mogłoby mu tylko sprawić przyjemność, że dwie durne
baby tak za nim szaleją, że się o mały włos nie pozabijały. Już wiedziała, co
zrobi po powrocie Leona. Ukłoni mu się z szerokim i serdecznym uśmiechem,
zapyta głośno o wczasy na Mazurach, o pogodę w krainie jezior, o podróż,
ścierpi jego zdawkowe odpowiedzi, pozazdrości mu odpoczynku, a potem pożyczy mu
wszystkiego dobrego na tyle głośno, żeby sąsiedzi słyszeli i zniknie za
drzwiami. Niech no on tylko spróbuje się do niej zbliżyć! Niech no znowu
podlezie pod jej drzwi! Już ona mu wtedy pokaże, co o nim myśli. Zachowa się
jak prawdziwa zimna suka. Ten stary pryk nie miał pewnie dotąd pojęcia, jak
zimną potrafi być zraniona kobieta, to się przekona. A jeśli Leon nie wróci?
Jeśli będzie przechodził, udając, że jej nie zna? Jeśli zacieśni swoją
znajomość z panią Anielą? Na samą myśl o tym jej twarz i dekolt oblała fala
gorąca, a potem zakłuło ją coś boleśnie w okolicy mostka aż się przestraszyła,
że dostanie jakiegoś zawału. Tego by jeszcze brakowało. Zawał po porzuceniu
przez emeryta. I zaraz potem stwierdziła, że gdy Leon wróci, jeżeli wróci, to
ona zrobi wszystko, by nie poznał, jak bardzo ją dotknął. Gdyby się okazało, że
ten stary dureń zechce związać się z Anielą, to proszę bardzo. Pies im obu
mordy lizał! Tylko na to zasłużyli. Potem zaczęła się zastanawiać, czy
powiedzieć o wszystkim Lilce i Iwonie. Najchętniej pominęłaby to zajście
milczeniem, ale dobrze wiedziała, że w tak małym miasteczku nic się nie ukryje,
więc powinna raczej wyprzedzić plotki i sama opowiedzieć o tym, jak zrobiła z
siebie blokowego błazna. Z ciężkim sercem wybrała numer Iwony, żeby zaprosić ją
i Lilkę do siebie.
Komentarze
Prześlij komentarz