Końca świata nie będzie (67)
– Dzień dobry, kogo nie widziałem – głos Brzana po
przegranym konkursie na dyrektora stracił nieco na impecie. Miał przed sobą
jeszcze dwa miesiące zarządzania, ale przyszła pani dyrektor już podważała
zasadność jego decyzji, przerywała prowadzenie rad, nie dopuszczała go do głosu
i na każdym kroku pokazywała, że on nic nie umie. Zamiast pracować nad dobrą
atmosferą i pozyskaniem przychylności tej części rady, która nie była do niej
przekonana, zaczynała skłócać ludzi i stworzyła atmosferę niechęci i strachu
przed zmianami.
– Czy zastosował się pan do moich sugestii w sprawie arkusza
organizacyjnego? – głos Mirki, mocny i nieznoszący sprzeciwu, nie wróżył
niczego dobrego.
– Przecież pani wie, pani Mirosławo, że arkusz został
złożony pod koniec kwietnia, bo takie są przepisy,
– Ja mówię o arkuszu sierpniowym, niech pan nie udaje, że
pan nie wie. I proszę nie zapominać, żeby nie wpisywać w nim nazwiska pani
Robaczewskiej do zwolnienia, jak pan to zrobił w kwietniu.
– Pani Mirosławo, doskonale pani wie, że od września nie
będzie etatów dla trzech nauczycieli, bo będzie mniej klas. Kogo, według pani,
mam zwolnić? Nauczycielki z trzydziestoletnim stażem, które na świadczenie
kompensacyjne mogą pójść dopiero za dwa lub trzy lata? Dobrze pracują,
wywiązują się z zadań, są fachowcami w swoich dziedzinach i trzeba je zwolnić? Co
mają robić przez te dwa-trzy lata? Żebrać pod kościołem? Dziewczyny pracowały
tyle lat bez zarzutu, a teraz pani chce na siłę zatrzymać koleżankę z siedemnastoletnim
stażem, a je pozwalniać?
– Nikogo nie będziemy zwalniać! Są inne wyjścia z sytuacji!
– Ale jakie?
– Tu jest wiele starszych osób, które mogą iść na urlop
zdrowotny. Można też obciąć etaty. Magda, ty możesz iść na urlop zdrowotny, na
przykład – zaskoczona Magda spoglądała to na Mirkę, to na dyrektora.
– Dlaczego mam iść na urlop? Nie rozumiem?
– A co z ciebie taka egoistka! Najlepiej to Marysię zwolnić,
co?
– Ale wypraszam sobie – Magda podniosła głos. – Wyślij na
urlop kogoś, kto ma problemy zdrowotne albo ma męża, żonę i jeszcze jedną
pensję, a nie mnie. Moja pensja jest jedynym źródłem mojego utrzymania, co ty
sobie wyobrażasz? I etatu też mi nie obetniesz. Mam dwadzieścia osiem lat
stażu, ciągle się uczę, staram i jakieś kryteria muszą być zachowane. Nie będę
konkurować z osobami, które swoją karierę dopiero zaczynają. Poza tym, ja nie
choruję. Nie będę z siebie wariata u lekarza robić!
– Marysia też nie ma innej pensji!
– To niech Marysia idzie na urlop.
– Marysia jest mi potrzebna! Cholerni egoiści – wysyczała
Mirka i wyszła, trzasnąwszy drzwiami. Skonsternowani ludzie patrzyli na siebie
w milczeniu. Naraz odezwał się Orynkiewicz.
– Pani Magdo, pani się nie przejmuje. Wczoraj Mirka podeszła
do mnie z pytaniem, ile mam lat z sugestią, że jestem już stary, i kiedy
wreszcie pójdę n emeryturę, a potem napadła Kazia, że ma się szykować na urlop
zdrowotny. Marysia chodzi pewna siebie, bo wydaje jej się, że koleżanka
dyrektorka zwolni każdego, a nie ją.
– Koleżanka dyrektorka będzie mogła prowadzić swoje roszady w nowym roku szkolnym, w tym roku decyduję ja – Brzan po raz pierwszy od lat był spokojny i stanowczy. – Współczuję młodym, ale zatrudniając się w szkole, wiedzieli, że za kilka lat pracy dla nich nie będzie, w przeciwieństwie do innych z nas, którzy kończyli studia i zaczynali pracę, gdy brakowało nauczycieli. Człowiek po kilkudziesięciu latach pracy ma prawo godnie dopracować do emerytury. Mówi pan, że nawet Kazia napadła? – Brzan wspomniał nauczyciela techniki, który był najstarszy w gronie, ale musiał jeszcze pracować dwa lata, żeby otrzymać pełną emeryturę. Pokręcił z niedowierzaniem głową, zebrał swoje rzeczy wraz z dzwonkiem i wyszedł. Magda zaczęła się zastanawiać, czy wybór Mirki będzie dla nich najlepszym wyjściem. Jakoś się na to nie zanosiło.
– Oj, to nie tak, proszę pana, nie tak – zaprzeczyła Magda. –
Marysia wcale nie jest pewna siebie, ale co ma robić, publicznie płakać? Robi
dobrą minę do złej gry, chcąc zachować godność. Sam pan wie, że to fajna
dziewczyna, mądra, pracowita, rzetelna, ale reszta z nas też dobrze pracuje, a
do tego ta reszta jest starsza. I co tu robić w takiej sytuacji? Nie ma się też
co dziwić Mirce, że stara się jakoś znaleźć wyjście, tylko że
obrane przez nią metody nie tylko nie odniosą pozytywnego skutku, ale wręcz
przeciwnie. Nie można ratować jednej osoby, kosztem innych. Zresztą, może Mirka
coś dobrego wymyśli?
– Koleżanka dyrektorka będzie mogła prowadzić swoje roszady w nowym roku szkolnym, w tym roku decyduję ja – Brzan po raz pierwszy od lat był spokojny i stanowczy. – Współczuję młodym, ale zatrudniając się w szkole, wiedzieli, że za kilka lat pracy dla nich nie będzie, w przeciwieństwie do innych z nas, którzy kończyli studia i zaczynali pracę, gdy brakowało nauczycieli. Człowiek po kilkudziesięciu latach pracy ma prawo godnie dopracować do emerytury. Mówi pan, że nawet Kazia napadła? – Brzan wspomniał nauczyciela techniki, który był najstarszy w gronie, ale musiał jeszcze pracować dwa lata, żeby otrzymać pełną emeryturę. Pokręcił z niedowierzaniem głową, zebrał swoje rzeczy wraz z dzwonkiem i wyszedł. Magda zaczęła się zastanawiać, czy wybór Mirki będzie dla nich najlepszym wyjściem. Jakoś się na to nie zanosiło.
Komentarze
Prześlij komentarz